Rodgers musi zmierzyć się z fanami
Menedżer Liverpoolu Brendan Rodgers wciąż walczy o utrzymanie swojej posady w klubie. Oprócz przekonania do siebie zarządu Fenway Sports Group stoi także przed nim zadanie umocnienia swoich relacji z kibicami the Reds.
Głównym zarzutem, który Mike Gordon wystawia przeciwko północnoirlandzkiemu menedżerowi jest bardzo słaba końcówka sezonu i mocno rozczarowująca ostateczna lokata Liverpoolu w tabeli ligowej.
Rodgers musi przekonać właścicieli, że tylko on może wprowadzić klub na właściwą drogę, a ostatnie dziewięć miesięcy uznać jako wypadek przy pracy. Jeśli bossowi udał się osiągnąć ten cel, to nadchodzący sezon będzie jego czwartym na L4. Jednak jego pozycja nie będzie już tak mocna jak w poprzednich latach.
Istnieje jeszcze druga strona medalu, o wiele trudniejsza do rozwiązania przez menedżera. Jeśli dostanie zielone światło z Bostonu do kontynuowania swojej kariery w Liverpoolu, będzie musiał spróbować tchnąć wiarę i nadzieję w rozczarowanych kibiców, a przede wszystkim odzyskać ich zaufanie.
Upokorzenie jakiego doznali the Reds w ubiegłą niedzielę ze Stoke było kroplą, która przelała czarę goryczy wielu fanów. Ci, którzy żądają zmian to nie tylko zdesperowani wojownicy w Timbuktu, ale oddani stali bywalcy the Kop, którzy wydają swoje ciężko zarobione pieniądze, aby wspierać klub zarówno na Anfield jak i na wyjazdach.
Łatwo po prostu pominąć to, co stało się na Britannia Stadium tłumacząc sobie, że to tylko nic nieznaczący pojedynek na koniec sezonu. Błąd!
Porażka kosztowała Liverpool 1,2 miliona funtów, ponieważ po tym meczu spadli z piątego miejsca tabeli na szóste przez co gwarantuje im ledwo udział w kwalifikacjach do Ligi Europy.
To było także pożegnanie Stevena Gerrarda. Taka bezgraniczna kapitulacja była obrazą dla fanów, którzy muszą przełykać gorzką pigułkę od porażki z Manchesterem United w marcu. Ból i gniew, jaki wywołało spotkanie ze Stoke powinno dać setki podpowiedzi co klub ma teraz zrobić.
Tymczasem widać tylko podziały i wzajemne oskarżenia.
Nawet najwytrwalsi kibice, którzy wierzyli, że Rodgers poradzi sobie z drużyną bez Luisa Suáreza, brali pod uwagę kontuzję Daniela Sturridge’a i rozumieli ograniczenia komitetu transferowego mają swoje limity cierpliwości.
Dodajmy do tego fakt, że w wakacje będzie dostępnych dwóch wielkich menedżerów – Jürgen Klopp i Carlo Ancelotti. Obaj będą teraz szukać nowych wyzwań.
Liverpoolu znalazł się na rozdrożu. Właściciele muszą zdecydować czy trzymać się swojego wieloletniego planu, zostawić Rodgersa i ewentualnie dać mu trochę swobody w wydawaniu gotówki, czy też podziękować mu za te trzy lata i zacząć wszystko od nowa.
Niezależnie od podjętej decyzji Gordon, Tom Werner i John W. Henry będą musieli się wytłumaczyć przed kibicami czym kierowali się wydając odpowiednie polecenia.
Może FSG wierzy, że działania Rodgersa zostały pokrzyżowane przez wydarzenia od niego niezależne?
Może FSG wyznaje zasadę sprowadzania tylko młodych talentów w okienkach transferowych?
Właścicielom być może odpowiada ten status quo, który teraz mamy – szóste miejsca i przeciętność. To żaden wysiłek dla takiego menedżera.
Jeśli Rodgers zostanie, jedyną drogą do naprawy klubu będzie znalezienie nici porozumienia z kibicami, którzy także mają swój plan na wyciągnięcie Liverpoolu w górę tabeli.
Komentarze (14)
Proponuję street fight, ostatecznie rap battle
Ale powiem tak - jeśli Carletto albo Klopp będą dostępni, to trzeba któregoś brać. Koniecznie, szansa na tej klasy trenera może się szybko nie powtórzyć. Jeśli nie są chętni, to trzeba spiąć poślady i kibicować Brendanowi.