Podsumowanie meczu legend
W niedzielny wieczór zespół Liverpool FC Legends przegrał swój pierwszy oficjalny mecz na Santiago Bernabeu przeciwko Realowi Madryt wynikiem 4:2. The Reds prowadzili dwoma bramkami zdobytymi w pierwszej połowie przez Michaela Owena i Harry'ego Kewella, jednak Królewscy zdołali odrobić straty za sprawą dwóch rzutów karnych wykonanych przez Roberto Carlosa.
Gole Jose Emilio Amaviski oraz Ivana Pereza z pozycji spalonej przypieczętowały zwycięstwo Realu.
Bernabeu było zapełnione kibicami spragnionymi widoku wielu klubowych gwiazd. Meczowi towarzyszyło zbieranie pieniędzy na cele charytatywne przez Real Madrid Foundation, lecz nikt nie zapominał o sportowej rywalizacji.
W początkowej fazie spotkania the Reds zaprezentowali się z dobrej strony. Steve McManaman natychmiast nadał zespołowi rytm wymiany podań w środku pola, a pewny siebie Harry Kewell atakował rywala schodząc z lewej flanki.
Dwa dośrodkowania Australijczyka w pole karne Realu stworzyły zagrożenie ze strony Owena, a następnie wykreowały sytuację Luisowi Garcii, jednak strzał tego ostatniego odbił się i powędrował daleko od bramki.
Trud Liverpoolu został wynagrodzony dopiero w 17. minucie gry. Jason McAteer popędził naprzód prawym skrzydłem, po czym posłał górne podanie do wchodzącego w pole karne Kewella. Skrzydłowy zgarnął piłkę głową i skierował ją w górny narożnik bramki.
W gościach rosła nadzieja na więcej - chwilę potem podwoili swoje prowadzenie. McAteer znowu zagrał świetne dośrodkowanie w pole karne, tym razem doskoczył do niego Owen, który strącił futbolówkę w dolny róg bramki.
Wydawało się, że Robbie Fowler poważnie zagrozi golkiperowi gospodarzy potężnym strzałem z rzutu wolnego, jednak minimalnie minął się z celem. Kilka minut później uderzenie wewnętrzną częścią stopy Owena zostało zatrzymane przez bramkarza Realu.
Hiszpański gigant wreszcie się przebudził. Jerzy Dudek był bezradny kiedy Michel Salgado huknął silnym uderzeniem w jego stronę, na szczęście na drodze futbolówki stanęła poprzeczka.
Polak nie mógł nic zrobić podczas egzekucji rzutu karnego. Sędzia odgwizdał jedenastkę za zagranie ręką Steve'a Harknessa trzy minuty przed końcem pierwszej połowy. Carlos pewnie zamienił ją na bramkę.
Podczas przerwy nastąpiły zmiany w składach. McManaman, Morientes i Owen przywdziali koszulki drużyny przeciwnej.
W 50. minucie kibice przeżyli deja vu. Sędzia uznał, że Jamie Carragher zagrał ręką w polu karnym, a Carlos bezbłędnie wykonał rzut karny, wyrównując tym samym wynik spotkania na 2:2.
Gospodarze przejęli kontrolę nad meczem. Strzał na bramkę Pereza, którego chwilę wcześniej wypuścił na lewym skrzydle Zinedine Zidane, został zatrzymany przez Sandera Westervelda.
Kilkanaście minut później podobny manewr pozwolił Realowi na objęcie prowadzenia.
Clarence Seedorf wyprowadził na dogodną pozycję Amaviskę, który zdobył bramkę strzelając przy krótkim słupku. Po drodze piłka odbiła się jeszcze od Abela Xaviera.
Przy ostatnim, czwartym trafieniu dla Realu Jamie Carragher musiał powstrzymywać się od żywiołowej reakcji na nieodgwizdanego spalonego, jednak trzeba przyznać, że bramka Pereza została strzelona z małej odległości. The Reds zostali pokonani.
Komentarze (6)
Do tego jeszcz Krzynówek miał całkiem mocne kopyto (Także lewe).
Może Kaźmierczak? :-D
Ale tak serio to zgadzam się z Miensolem, nawet JAR nie potrafił aż TAK pier*****
może chodziło Ci o Gorgonia który jak strzelił brakmę w jakimś meczu to przerwał siatkę :) ?