Wywiad z Adamem Bogdanem
Adam Bogdan obiecał zrobić wszystko co w jego mocy, aby wspomóc swój nowy klub, w którym z dniem dzisiejszym rozpoczyna karierę. Węgierskiemu bramkarzowi skończył się kontrakt z Bolton Wanderers i na Anfield przychodzi z 8-letnim doświadczeniem w angielskiej piłce.
Po niemal dekadzie występów w Barclays Premier League i Championship, Bogdan jest zdeterminowany, aby zrobić znaczny krok naprzód z the Reds.
W swoim pierwszym wywiadzie 27-latek wspomina o rywalizacji z Simonem Mignoletem, udowadnianiu swojej wartości i wpływu, jaki wywołał na nim hymn "You'll Never Walk Alone".
Witamy w Liverpoolu - jesteś zadowolony z przenosin?
Dzięki. Jestem w siódmym niebie, mówiąc szczerze. To ogromny krok w mojej karierze.
Jakie emocje towarzyszyły ci, gdy usłyszałeś o zainteresowaniu Liverpoolu?
Byłem niezwykle szczęśliwy, nie mogłem spać 2 dni. Nadal jeszcze nie doszło do mnie, że tu jestem.
Z kim rozmawiałeś, gdy sprawa zrobiła się poważna? Pytałeś kogoś o porady?
Oczywiście z żoną. O zainteresowaniu powiedział mi agent, ale początkowo starałem się o tym zbytnio nie myśleć. Gdy stało się jasne, że przeniosę się na Anfield, pochwaliłem się wszystkim - rodzinie i przyjaciołom.
To była łatwa decyzja? Dołączasz do klubu z Premier League, który będzie grał w rozgrywkach europejskich, mając za sobą wiele lat w Boltonie...
Z jednej strony to była łatwa decyzja - dołączam do wielkiego klubu, jeśli nie największego na świecie, grającego w Europie i mierzącego w tytuły. Z drugiej strony jednak, grałem w Boltonie przez 8 lat. Kocham ten klub i jestem mu dozgonnie wdzięczny. Więc pod względem emocjonalnym, to było niezwykle trudne dla mnie.
Miałeś trochę czasu, żeby oswoić się z przenosinami. Udało się?
Dochodzę do siebie. To pewnie trochę zajmie, ale jak tylko zacznę trenować, z pewnością nie będę miał czasu na tego typu rozmyślanie. Chcę robić swoje i się nadal rozwijać.
Napisałeś list do fanów Boltonu - czemu to było tak ważne dla ciebie?
Po ośmiu latach czujesz pewną więź, nie tylko z klubem, ale i kibicami. Bolton sprawił, że zaczęły spełniać się moje marzenia - granie w Premier League. Gdy byłem mały, mogłem tylko o tym myśleć. Udało mi się z Boltonem i to dla mnie ważne. Dlatego uznałem, że powinienem się z nimi odpowiednio pożegnać. Nie mogłem po prostu wszystkim uścisnąć dłoni, a list pozwolił wyrazić moje uczucia do nich.
Napisałeś w liście, że zamierzasz wykorzystać szansę daną ci przez Liverpool. Jak się do tego odnosisz?
Chciałbym zagrać jak najwięcej i być bramkarzem numer 1. Zamierzam udowodnić swoją wartość na treningach, to po pierwsze. Muszę pokazać sobie i menedżerowi, że mogę to zrobić. Gdy dostanę szansę, muszę ją wykorzystać. Tak to działa.
Patrząc wstecz, pomiędzy fanami Liverpoolu a bramkarzami zawsze nawiązywała się wyjątkowa więź. Czujesz, że też możesz tego dokonać?
Byłoby miło. Myślę, że ciężka praca to klucz ku temu. Nie widzę innej opcji, jak ciężki trening i dawanie z siebie wszystko.
Twój występ na Anfield w tym roku był bardzo dobry. Czułeś atmosferę Anfield, gdy stałeś wtedy na bramce?
O tak! Choć starałem się nie poddawać temu, gdyż musiałem się skupić na swojej pracy. Ale ciężko przed tym uciec, prawdę mówiąc nie chciałem. To było fantastyczne. Gdy fani zaczęli śpiewać "You'll Never Walk Alone", to dawało siły do gry. Pobudzało. Nie ważne czy grasz dla Liverpoolu, czy przeciwko, to niezwykłe doznanie.
Jak wiele wiedziałeś o Liverpoolu jako nastolatek, dorastający na Węgrzech?
To jeden z najsłynniejszych klubów na świecie. Gdy byłem mały, oglądałem futbol i marzyłem o zostaniu profesjonalistą. Oglądałem naprawdę dużo piłki. Pamiętam finał Pucharu UEFA z 2001, jak i finał Ligi Mistrzów z 2005 roku. Liverpool na Węgrzech jest niezwykle popularny i wszyscy wiedzą, że to wielki klub, więc i ja wiedziałem.
Powiedz nam coś o sobie jako bramkarzu - jakie są twoje mocne strony?
Powiedziałbym, że umiejętność uczenia się. Bez tego nigdy by mnie tu nie było. Lubię myśleć, że zarządzam swoją strefą, choć zdarza mi się ją opuszczać. Ale nie chcę mówić zbyt wiele, napastnicy mogą to czytać.
Co do nauki, grasz w Anglii od 8 lat, więc masz pewne doświadczenie. Jak bardzo zmieniłeś się od momentu, gdy dołączyłeś do Boltonu w 2007?
Bardzo. Inaczej pewnie wróciłbym do domu. To był wielki krok dla mnie, dostosowanie się do treningów i tempa gry. Ale udało mi się. Rozwinąłem się i stałem lepszym piłkarzem. Uspokoiłem się i zacząłem podejmować lepsze decyzje. Teraz pora na kolejny krok i liczę, że stanę się jeszcze lepszy.
Masz jakichś idoli wśród bramkarzy, na których się wzorowałeś?
Gdy byłem młody, był nim Peter Schmeichel. Był niesamowity. Gdy dołączyłem do Boltonu, podpatrywałem Jussiego Jaaskelainena. Miałem okazję pracować z nim bliżej i wiele się nauczyłem. W reprezentacji to Gabor Kiraly. To tylko kilku. Jest wielu bramkarzy, od których można się nauczyć, oglądając i studiując ich grę.
Będziesz walczył z Simonem o miejsce między słupkami. Cieszysz się z tego wyzwania?
To na pewno wielkie wyzwanie. Znam go jako bramkarza. Oglądałem jego grę, jesteśmy w podobnym wieku. Szanuję go jako sportowca. Nie miałem jeszcze okazji go oglądać, ale myślę, że to będzie zdrowa, sportowa rywalizacja. Myślę, że będziemy sobie wzajemnie pomagać. Zawsze starałem się zżyć z bramkarzami, z którymi pracowałem. To będzie na pewno wielkie wyzwanie, ale i wielka przyjemność.
Myślisz, że ta rywalizacja wpłynie na twoje występy w reprezentacji?
Z pewnością - walcząc z kimś pokroju Simona, możesz stać się tylko lepszy. Poprzeczka zawieszona jest niezwykle wysoko. Mam nadzieję, że to mi pomoże. To dla mnie marzenie, by występować regularnie w kadrze kraju. Mam za sobą 19 występów, ale to dla mnie za mało. Wierzę, że dam radę.
Na koniec, co chciałbyś przede wszystkim osiągnąć w Liverpoolu?
Grać jak najwięcej. To moje osobiste marzenie. Oczywiście chciałbym wygrywać jak najwięcej trofeów z drużyną. Myślę, że mamy ogromne szanse na to i to sprawia, że jestem niezwykle podekscytowany faktem, że się tu znalazłem.
Komentarze (0)