Podsumowanie meczu
Mecz z tajskimi gwiazdami i zmagania z ciężkimi warunkami pogodowymi okazały się motywującym testem dla drużyny Brendana Rodgersa, która rozegrała swoje pierwsze spotkanie w ramach przedsezonowego tournee. Zespół z Merseyside nie dał szans swym rywalom, zwyciężając ich aż 4:0.
The Reds objęli kontrolę nad przebiegiem starcia już w pierwszych minutach, kiedy Lazar Markovic wpakował piłkę do siatki z niewielkiego kąta. Mamadou Sakho dołożył drugie trafienie strzałem głową, trzecią bramkę zdobył Adam Lallana, który popisał się znakomitym wykończeniem, a ostatniego gola zdobył w końcówce Divock Origi.
W składzie Liverpoolu od pierwszego gwizdka zadebiutowały trzy nowe twarze - Adam Bogdan, Joe Gomez i Danny Ings.
Po połowie meczu cała jedenastka została wymieniona, zapewniając miejsce dla kolejnych debiutantów, Nathaniela Clyne'a, Jamesa Milnera oraz Divocka Origiego.
Najlepszymi zawodnikami na początku spotkania byli Markovic i Teixeira. Po 90 sekundach gry Portugalczyk popisał się bardzo ciekawym strzałem z piętki po dośrodkowaniu Gomeza.
W trzeciej minucie meczu Serb pokonał bramkarza wychodząc na świetną pozycję po podaniu Teixeiry, który zapisał na swoje konto asystę.
Gospodarze odpowiedzieli zagrażając golkiperowi Liverpoolu w połowie pierwszej części spotkania, kiedy Mika Chunuonsee podszedł do rzutu wolnego i potężnie uderzył na bramkę Adama Bogdana. Na szczęście piłka poszybowała ponad poprzeczką.
Wydawało się, że Jordan Rossiter stworzył Ingsowi stuprocentową sytuację. Młody pomocnik popędził w kierunku linii końcowej, po czym dośrodkował. Niestety główka napastnika została obroniona przez bramkarza Tajów.
Chwile potem sędziowie pozbawili bramki 22-latka. Wbił piłkę z niewielkiej odległości do siatki, jednak uznano, że Sakho wcześniej faulował bramkarza.
Tajski golkiper, Warut Mekmusik, musiał zmagać się z następną sytuacją Liverpoolu. Z trudem wybił uderzenie głową Rossitera, którego celnym podaniem obsłużył Rickie Lambert.
Nie udało mu się jednak wybronić zabójczej główki Sakho. Francuz wybił się wysoko w powietrze i zgarnął dośrodkowanie z rzutu rożnego wykonanego przez Teixeirę, a piłka poszybowała milimetry przy słupku bramki gospodarzy.
Po przerwie razem z radykalną zmianą składu nastąpiła radykalna zmiana pogody. Urwanie chmury i nasiąknięta murawa sprawiły, że piłkarze musieli jeszcze bardziej wytężyć siły.
Złe warunki nie potrafiły powstrzymać Adama Lallany przed idealnym wykończeniem sytuacji strzeleckiej. Anglik otrzymał precyzyjne podanie od Jordana Hendersona i skierował piłkę w prawy dolny róg bramki.
Kapitan the Reds sam miał okazję wpisać się na listę strzelców, kiedy w 65. minucie podbił futbolówkę, chcąc pokonać bramkarza i umieścić ją w siatce. Osiągnął to pierwsze, ale niestety nie powiodło mu się z drugim.
Origi zaprezentował serię udanych zagrań. Belg miał sporo pecha, ponieważ jego strzał z 15 metrów zatrzymał się na słupku. Niedługo potem świetnie kontrolował piłkę i znakomicie poradził sobie w sytuacji jeden na jednego, jednak uderzył dokładnie w to samo miejsce obramowania bramki.
W ostatnich minutach meczu Divock Origi w końcu odnalazł drogę do siatki. Zasłużony gol padł po precyzyjnym dośrodkowaniu Jordana Hendersona z rzutu różnego i silnym uderzeniem głową Belga.
Liverpool zdobył w Bangkoku cztery bramki i wyrusza do Brisbane w doskonałych nastrojach.
Komentarze (0)