Lucas i Lovren pod lupą Lawrensona
Liverpool w ostatnich dniach poinformował, że jest gotów wysłuchać ofert za swojego pomocnika, Lucasa Leivę. Mark Lawrenson uważa, że to pokazuje, dokąd zmierza klub jak i sam zawodnik.
Brendan Rodgers uważa, że w jego zespole nie jest potrzebny nominalny defensywny pomocnik, co oznacza, że ewentualne odejście Lucasa nie musi oznaczać kolejnego transferu do klubu.
Osobiście jestem zdziwiony, że lekką ręką pozwala się odejść zawodnikowi, mając na uwadze natłok spotkań w obecnym sezonie.
Rodgers jednak uważa, że pomoc złożona z Jordana Hendersona, James'a Milnera oraz Emre Cana będzie wystarczająca. A po piętach skrobie im przecież Joe Allen.
Tak naprawdę Rodgers ceni umiejętności techniczne ponad destrukcję.
Jednak aby to działało, potrzebna jest wyjątkowo mocna para stoperów i dobry bramkarz.
Wygląda na to, że dni piłkarzy pokroju Claude Makalele są policzone w nowoczesnym futbolu.
Wystarczy popatrzeć na Xabiego Alonso, którego rola w Realu Madryt została przekształcona.
Jasne, są jeszcze piłkarze tacy jak Nemanja Matic, jednak ma on trochę więcej do zaoferowania niż Lucas.
Manchester City ma Fernando i Fernandinho, którzy oferują jakość zarówno z przodu jak i z tyłu.
Lucas wydaje się być ofiarą rozwoju nowoczesnego futbolu.
A jeśli spojrzeć dodatkowo na poprzedni sezon w wykonaniu Liverpoolu, to nie obrona była głównym problemem, a właśnie atak.
Nie strzeliliśmy wystarczająco bramek i być może Rodgers uznał, że Lucas nie oferuje wystarczająco jakości z przodu, by nadal móc na niego stawiać.
Tu rodzi się pytanie: czy Can może odgrywać rolę defensywnego pomocnika?
Zacznijmy od tego, że jest Niemcem. Henderson i Milner również mogą tam grać ze względu na swoją boiskową inteligencję.
Jednak to wciąż nie to.
Być może Lucas po prostu nie nadaje się już do Liverpoolu. Przez lata był ważną postacią, jednak jego rola była ograniczona ze względu na liczne kontuzje.
To piłkarz, który musi być w pełni zdrowy by zaprezentować swój kunszt, a to u niego nie jest regułą.
Czy Bournemouth postawi się Liverpoolowi?
Obawiam się, że Liverpool nie jest jeszcze w pełni gotowy do sezonu i bezbarwny występ ze Stoke może nie być odosobnionym przypadkiem.
Nie wyglądaliśmy zbyt dobrze, ale imponuje mi potencjał, jaki drużyna posiada.
Mecze na Britannia to zawsze duże wyzwanie i dobrze, że the Reds mają to już za sobą.
Zwycięstwo i czyste konto z pewnością zwiększą morale drużyny i dadzą asumpt przed następnymi meczami.
Mecz z Bournemouth w poniedziałek będzie z pewnością inny.
Debiutanci świetnie zaprezentowali się w meczu z Villą.
W zeszłym sezonie strzelali jak na zawołanie i być może Eddie Howe właśnie na ofensywie zechce oprzeć swoją drużynę.
To oznacza, że Liverpool będzie miał więcej okazji aniżeli w meczu ze Stoke.
Howe regularnie stawiał na ofensywę z dodatkowym snajperem, i choć w Premier League gra się inaczej, pokazuje to preferencje jego zespołu.
Byłem na meczu Evertonu w zeszły weekend, patrząc na to, jak Watford wyrywa punkt. Prawdę mówiąc, w pewnym momencie byłem gotów postawić, że wywiozą komplet punktów.
Beniaminki w tym sezonie pokazują entuzjazm, jednak widać, że brakuje im ogrania na najwyższym poziomie i odpowiedniego rozłożenia sił na cały mecz.
Dlatego właśnie to ostatnie 30 minut będzie kluczowe w poniedziałek. Wtedy właśnie doświadczenie i odpowiednie przygotowanie fizyczne piłkarzy Liverpoolu będzie niezwykle ważne.
Lovren wciąż ma poparcie
Od początku wspierałem Dejana Lovrena i wierzę, że może zrobić karierę w Liverpoolu.
The Reds mają w składzie klasowego stopera, który musi po prostu w siebie uwierzyć.
Brendan Rodgers postawił na Chorwata w pierwszym meczu i to się opłaciło. Piłkarz za wiarę w niego odpłacił się solidnym występem.
Podczas przygotowań do sezonu to właśnie Lovren wyglądał lepiej i wskoczył w hierarchii nad Mamadou Sakho.
Czy to oznacza, że Sakho nie jest wystarczająco dobry? Nie koniecznie. Menedżer podjął po prostu taką a nie inną decyzję.
Nie sądzę natomiast, żeby Martin Skrtel był pewnym punktem w obronie, głównie ze względu na brak komunikacji, jednak im częściej obaj stanowią o defensywie zespołu, bym lepszymi partnerami się stają.
Częste występy tej pary z pewnością dodadzą im pewności i regularności. Jeśli tak się nie stanie, Rodgers być może dokona roszad.
Joe Gomez świetnie zaprezentował się w debiucie. Miał kilka niepewnych momentów, ale to wlicza się w ryzyko wystawiania 18-latka.
Należy pamiętać, że nie grał na swojej pozycji. Będę zaskoczony, jeśli będzie częściej tam występował.
Jonathan Walters to dobry fizycznie przeciwnik, więc z zaciekawieniem będę się przyglądał, jak Gomez radzi sobie z bardziej zwrotnymi skrzydłowymi.
Mark Lawrenson
Komentarze (5)