Lovren chciał się zapaść pod ziemię
Środkowy obrońca the Reds przyznał się do winy za utratę drugiego gola podczas sobotniego spotkania z West Hamem United, przegranego przez podopiecznych Rodgersa 0:3
Kupiony za 20 milionów funtów zawodnik był członkiem zespołu, który w kompromitujący sposób odniósł pierwszą porażkę na Anfield w tym sezonie. Jak sam przyznał, po spotkaniu chciał zapaść się pod ziemię.
Chorwacki defensor, który zrobił w pierwszych trzech pojedynka sezonu dobre wrażenie na Rodgersie, zaprzepaścił cały dorobek po tym, jak popełnił fatalny błąd wykorzystany przez Marka Noble’a.
Fala krytyki w mediach społecznościowych, która spotkała Lovrena zmusiła go do uśnięcia konta na Instagramie, choć sam zainteresowany chce jak najszybciej zostawić to za sobą.
– Jestem bardzo rozczarowany swoją postawą. W pierwszych minutach po stracie drugiego gola chciałem zapaść się pod ziemię. Co mogłem zrobić innego?
– W takich momentach trzeba podnieść głowę do góry i dograć spotkanie do końca. Starałem się, ale co mogę więcej powiedzieć? Błędy się zdarzają, a z mojej strony była to bardzo zła decyzja.
– Wszystko się już skończyło. Mecz dobiegł końca i już o tym zapomniałem. Przed nami przerwa na spotkania reprezentacji, a następnie starcie z Manchesterem United.
Lovren przyznał, że ma dużo do udowodnienia po tym, jak zanotował kiepski pierwszy sezon po przenosinach z Southampton.
Rodgers konsekwentnie stawia na Chorwata, sadzając tym samym na ławce Mamadou Sakho. Do meczu z West Hamem para Škrtel – Lovren spisywała się na tyle dobrze, że w pierwszych trzech kolejkach the Reds nie stracili bramki.
– Tak, przede mną ważny rok. Mówiłem, że muszę przepracować cały okres przygotowawczy z moimi kolegami. To dla mnie bardzo ważne.
– Nie chodzi tylko o mnie i Martina, za obronę odpowiada cały skład. Bramkarz i stoperzy to nie wszystko.
– Takie mecze jak ostatni się zdarzają. Błędy mają miejsce w futbolu. Nie sądzę jednak, że będzie to jakiś wielki wstrząs dla zespołu. Dalej będziemy szukali odpowiedniej formy i wygranej z Manchesterem.
Liverpool zdołał zgromadzić do tej pory siedem punktów. Według Lovrena ogromny wpływ na przebieg meczu z West Hamem miała miejsce wcześnie zdobyta bramka przez Manuela Lanziniego.
– Nie spodziewaliśmy się takie otwarcia. Szybko straciliśmy bramkę, a po moim błędzie sytuacja jeszcze bardziej się pogorszyła.
– Ten gol nas nie zabił, ale ciężko jest wrócić do gry po takim początku. W drugiej połowie próbowaliśmy wszystkiego. Graliśmy trójką w obronie, lecz po czerwonej kartce było jeszcze trudniej.
Czerwona kartka dla Coutinho wyklucza Brazylijczyka z występu na Old Trafford, 12 września.
Lovren czuje jednak pewien komfort, jako że pozostałe czołowe drużyny również nie rozpieszczają swoich kibiców. The Reds mają tyle samo punktów co Arsenal, trzy punkty przewagi na Chelsea oraz cztery nad Tottenhamem.
– Inne kluby również tracą punkty, tym bardziej chcielibyśmy mieć ich w tej chwili dziesięć. Oczywiście jestem tym faktem rozczarowany.
– Zdawaliśmy sobie sprawę, że czeka nas ciężki pojdeynek. Nie jest to jednak żadne wytłumaczenie naszej kiepskiej gry. Musimy lepiej spisywać się w trudnych momentach.
– Czerwona kartka dla Philippe to kiepska wiadomość. To nasz kluczowy zawodnik. Zdecydowanie zabraknie go na Old Trafford ale musimy ciężko pracować i zapomnieć o ostatnim meczu.
– Wiem, że zagramy lepiej. Musimy zrobić to dla siebie i fanów.
Komentarze (17)
Swoją drogą kurwica bierze, jak się patrzy na tabelę i myśli, że gdybyśmy zagrali na swoim możliwym poziomie, to bylibyśmy wiceliderami z przewagą nad konkurentami. Porażki MU, Arsenalu czy Chelsea z jednej strony działają kojąco, a z drugiej irytująco, bo wtedy widać, że dostaliśmy szansę na odskoczenie na tacy. Coś mi mówi, że to był ten mecz, który rozstrzygnął kwestię top4. Szansa od losu, żeby wyrwać te 3 punkty, które przesądzą w końcowym rozrachunku. To jak z naszym wicemistrzostwem. To nie z Chelsea przegraliśmy mistrzostwo, bo porażka z Chelsea to coś oczywistego, przykro mi. Przegraliśmy mistrzostwo z Hull. Z Hull, z którym punkty należy dopisać przed meczem i przybić pieczątkę po meczu. I tak teraz. Oczywiste jest, że dostaniemy nie raz w dupsko od MU, Chelsea, MC może Arsenalu nawet na Anfield. Z nimi nic nie musimyw obecnych czasach. Z WHU musimy. I jak takich okazji nie wykorzystujemy, to możemy zapomnieć o top4, bo obecnie trzeba mieć farta, by wyrzucić stamtąd którąś z potęg. A w perspektywie 10 lat zapewne West Ham stanie się kolejną dużą siłą w Anglii i jeśli miejsc do LM nie przybędzie, to przebijać się będzie można wyłącznie dając z siebie 110%, dopóki rozbudowa Anfield nie zacznie się spłacać i dopóki jeszcze bardziej nie powiększymy tego stadionu.
Twardy charakter to mają kibice którzy muszą go oglądać przynajmniej raz w tygodniu.
Zgadza się, mnie też szlag trafił jak podczas okresu przygotowawczego w meczach towarzyskich z Murzynami grał regularnie Skrtel z Lovrenem i widać było już, że to jednak na niego postawi Brendan, a Sakho zasiądzie na ławce. Mimo mojej permanentnej iryatcji i trzymam kciuki za Lovrena :P Tylko to mi zostało, bo przecież marzenie, że w końcu Sakho będzie grał to marzenie ściętej głowy ;)
Do niedawna też tak myślałem, ale z perspektywy ostatnich 4,5 sezonów śmiem stwierdzić że w marcu jest już za późno i nie jesteśmy w stanie nikogo dogonić, zostaje nam tylko walka z Evertonem i Totkami o lokaty 5-7 ....... REDHUMAN ma rację, punkty liczą się od teraz. Fakt Chelsea i ManU przegrali, ale czy w takim kompromitującym stylu jak my? 3:0 u siebie? Nie wydaje mi się.....
Nie, nie, nie. Nie lubię, jak ktoś mówi, że lepiej tracić punkty teraz. Dlaczego? To nie ma znaczenia. Punkt jest punkt, nie ważne kiedy zdobywany. Równie dobrze teraz moglibyśmy nabrać przewagi punktowej i potem mieć z czego przepieprzać. Dlaczego wszyscy usprawiedliwiają mecze na początku sezonu, a potem zwalają wszystko na Gerrarda i mecz z CP np. Nie. Tych brakujących punktów nie trzeba szukać było na boiskach CP, tylko w meczach na początku sezonu z łatwymi przeciwnikami typu Hull. I tak jest teraz. Jeśli nam zabraknie 3 pkt, to jakie ma znaczenie, czy zgubiliśmy je na końcu czy na początku? Żadne. Znaczenie ma tylko to, kiedy punkty powinniśmy mieć, kiedy niekoniecznie. W sobotę powinniśmy punkty mieć.
Przykłady Chelsea, MU i Arsenalu nie mają znaczenia, bo te zespoły są od nas silniejsze. Pokonają nas. Więc jedyną szansą walki z nimi jest wykorzystywanie ich potknięć na ogórach. Jedyną. Bo dwumeczów z nimi nie wygramy. A jeśli, to cudem. Bo te kluby są silniejsze. Więc na starcie można im dopisać 10 pkt przewagi. My tę niewidzialną przewagę musimy niwelować właśnie w takich momentach, jak teraz. Co z tego, że mamy przewagę nad Chelsea 3 pkt? Przewaga nad Chelsea dająca bezpieczeństwo to 12 pkt. Więc nie przekonuje mnie to, że jesteśmy w tabeli nad nimi czy obok MU. To długo nie potrwa, jeśli będziemy marnować takie szanse.
Nie wierzę, że do top4 wejdziemy z dramatyczną przewagą, że możemy sobie pozwolić na straty. A jeśli nie wejdziemy, to brakujących punktów trzeba szukać w tych pojedynkach, w których najbardziej powinniśmy zdobyć 3 punkty. Mecz z WHU do takich należał, także jeśli do top4 nie wejdziemy, to jednym z głównych powodów będzie ten właśnie mecz.