Neil: Drużyna zagrała fantastycznie
Alex Neil, menadżer drużyny Norwich City, był zachwycony faktem, że jego piłkarze w pełni zrealizowali założony przed meczem plan, co pozwoliło osiągnąć wynik 1:1 w meczu z Liverpoolem na Anfield. Podkreślił również waleczność, którą prezentowali jego zawodnicy.
Gol Russella Martina z drugiej połowy spotkania, zdobyty przez tego piłkarza kilka godzin po narodzinach syna, zapewnił remis w niedzielnym spotkaniu.
Osiągnięty rezultat daje obecnie Norwich City 11 miejsce w tabeli Premier Leauge. Menadżer „Kanarków” był po meczu pełen uznania dla swoich zawodników.
- Myślę, że naprawdę ciężko pracowaliśmy. Wydaje mi się, że zrobiliśmy wszystko, o czym rozmawialiśmy przed meczem – powiedział w wywiadzie dla Norwich TV.
- Najbardziej cieszy mnie to, że momentami byliśmy drużyną atakującą. Byliśmy niebezpieczni w ofensywie. Kontrataki i ich szybkość były naprawdę bardzo, bardzo dobre.
- Kiedy Liverpool był przy piłce, również graliśmy dobrze. Oczywiście musieliśmy też polegać na Wielkim Johnie, który popisał się kilkoma wyśmienitymi interwencjami.
- Mogliśmy nawet wygrać ten mecz. Matt Jarvis miał niesamowitą okazję na zdobycie bramki, ale bramkarz Liverpoolu świetnie obronił.
- Podsumowując, chłopaki spisali się fantastycznie. Powiedziałem im przed meczem, że jesteśmy w stanie przyjechać na Anfield i osiągnąć swoje. Najważniejsze było, żeby oni też w to uwierzyli. Osiągamy ten etap, w którym wierzymy, że jesteśmy dobrym zespołem.
Pomeczowa dyskusja w Norwich była zdominowana przez to, co wydarzyło się w przypadku Russella Martina.
Późną porą w sobotę obrońca opuścił hotel w Liverpoolu, w którym przebywała drużyna, i udał się do szpitala, by być u boku rodzącej żony. Wrócił w niedzielę rano i zajął swoje miejsce wyjściowej jedenastce.
- To była dla niego wspaniała doba. Musiał opuścić wieczorem hotel, aby być przy porodzie swojego dziecka. Jesteśmy szczęśliwi, że jego żona i dziecko czują się dobrze.
- Rozmawiałem z Russellem i decyzję o wyjściu na boisko zostawiłem w jego rękach. Jest kapitanem zespołu. Zapytałem, czy jest gotowy wystąpić. Gdyby czuł, że nie jest w stanie dać drużynie 100% siebie, nie wyszedłby na boisko.
- Wrócił w niedzielę rano, zagrał jak na kapitana przystało i zdobył wyrównującego gola. Nie mógł sobie tego lepiej wyobrazić.
Komentarze (1)