Rodgers pod presją wyników
Liverpool zdementował doniesienia na temat przyszłości Brendana Rodgersa, jednak w tle zaczynają się pojawiać takie nazwiska jak Carlo Ancelotti, co oznacza, że szkoleniowiec Liverpoolu musi zacząć wygrywać i to szybko – pisze Tony Barrett.
Z perspektywy czasu Rafael Benítez może wskazać moment, gdy powinien sobie uświadomić, że wkrótce zostanie zastąpiony na stanowisku menedżera Liverpoolu. Po porażce 1:0 na wyjeździe z Lille w Lidze Europy Benítez wsiadł do autobusu, który zabrał drużynę na lotnisko, a Christian Purslow, ówczesny dyrektor zarządzający klubu, usiadł obok niego. Kiedy rozmowa o meczu i zbliżającym się rewanżu dobiegła końca, Purslow zapytał go o zdanie na temat innego menedżera – Roya Hodgsona z Fulham.
Pięć miesięcy później Hodgson został zatrudniony jako następca Beníteza. Hiszpan dopiero po czasie uświadomił sobie, że w zasadzie został poproszony o udzielenie referencji człowiekowi, który go zastąpił. To anegdota z przeszłości, jednak ma swój wydźwięk w teraźniejszości, gdyż Brendan Rodgers stanął w obliczu sytuacji, w której pojawiają się dużo bardziej czytelne sygnały, że jego posada jest coraz bardziej zagrożona. Liverpool zdementował doniesienia, że Carlo Ancelotti został wypytany o ewentualne przejęcie drużyny. Jednak fakt, że takie spekulacje ujrzały światło dzienne to kolejny znak, iż pozycja Rodgersa staje się coraz bardziej zagrożona.
Na nieszczęście dla szkoleniowca Liverpoolu w bezwzględnym środowisku, jakim jest futbol na najwyższym poziomie, sępy zaczęły krążyć. Agenci, którzy starają się wykorzystać panującą niepewność – prawdopodobnie, żeby ich klient dostał lepszy kontrakt lub aby wzbudzić zainteresowanie innych klubów – będą postrzegać Liverpool jako łatwy cel. Kojarzenie trenera z pracą w Liverpoolu nie niesie ze sobą ryzyka. Nie tylko posada Rodgersa stoi pod znakiem zapytania, do tego stopnia, że jest faworytem bukmacherów do zwolnienia jako pierwszy menedżer w sezonie, lecz także Liverpool wciąż ma wystarczającą siłę, aby środowisko postrzegało go jako klub, który może skłonić takie wspaniałe nazwisko jak Ancelotti przynajmniej do rozważenia oferty.
Wszystko, co Rodgers może uczynić, to kontynuować swoją pracę tak, jakby się nic nie stało, wierząc przy tym, że zdoła odwrócić swój los i mając nadzieję, że jego pracodawca nie rozgląda się za jakąś alternatywą – nawet jeśli jego instynkt, wyostrzony w środowisku, w którym dwulicowość często bywa na porządku dziennym, będzie mu podpowiadać, że nie należy się spodziewać, by właściciele dużego klubu piłkarskiego nie pozostawili sobie otwartej furtki.
Liverpool zdążył już zaprzeczyć doniesieniom na temat byłego trenera Realu Madryt, które pierwotnie pojawiły się we Włoszech. Jednak nawet jeśli te spekulacje są nieprawdziwe, Rodgers zdaje sobie sprawę, że w przypadku braku poprawy rezultatów, jest tylko kwestią czasu, kiedy ukaże się podobna historia o kolejnym trenerze i będzie autentyczna.
Właśnie na takiej pozycji znajduje się teraz Rodgers i dlatego też udzielenie mu wotum zaufania po zakończeniu ubiegłego sezonu zawsze pociągało za sobą poważne ryzyko. Rozczarowująca końcówka poprzedniej kampanii, w której Liverpool przegrał z Aston Villą w półfinale Pucharu Anglii, a także poniósł sromotne porażki z Arsenalem, Crystal Palace i Stoke City, mogła być wystarczająca, aby Rodgers stracił swoją posadę. Jednak właściciele klubu, Fenway Sports Group (FSG), postanowili dać mu jeszcze jedną szansę i pokazać lojalność, co – jak się teraz przekonują – ma swoje negatywne strony.
Od początku można było przewidzieć, że zaledwie jedno poważne potknięcie znowu postawi przyszłość Rodgersa pod znakiem zapytania. Fakt, że doszło do tego tak wcześnie (West Ham United wygrał po raz pierwszy na Anfield od 1963 roku) oznacza, iż FSG już teraz musi deliberować nad ewentualną zmianą trenera, z której zrezygnowano zaledwie kilka miesięcy wcześniej. Sytuację dodatkowo komplikuje wsparcie, jakie otrzymał Rodgers w letnim oknie transferowym. Klub sprowadził siedmiu zawodników za łączną kwotę w okolicach 80 mln funtów. Czy włodarze Liverpoolu naprawdę mogliby zmienić menedżera w tych okolicznościach?
Odpowiedź na to pytanie sprowadza się do najbliższych wyników, które zdefiniują przyszłość Rodgersa. W idealnej sytuacji właściciele klubu chcieliby pozostać przy trenerze, którego zatrudnili trzy lata temu, przede wszystkim dlatego, że mają wspólną filozofię, przynajmniej do końca sezonu. Jednak te ograniczone ambicje stały się w ostatnich tygodniach coraz bardziej napiętą kwestią. Wymowne jest to, że włodarze klubu nie rozwiali wątpliwości w sprawie przyszłości Rodgersa po porażkach z West Hamem i Manchesterem United w zupełnym przeciwieństwie do poprzedniego sezonu, gdy przegrane z Crystal Palace i Stoke spotkały się z mocnymi zapewnieniami, że pozycja menedżera nie podlega dyskusji.
W obecnej atmosferze, gdy panuje duża niepewność i narasta rozczarowanie wśród kibiców, Rodgers będzie musiał przyzwyczaić się do tego, że będą się pojawiać spekulacje. To może być mało budujące i stać w sprzeczności z poczuciem solidarności w zawodzie trenerskim, jednak trudne położenie Rodgersa zostanie wykorzystane przez innych, w tym tych, którzy nie są w ogóle zainteresowani objęciem jego posady, gdyż zdają sobie sprawę ze skali przebudowy, jaką trzeba wykonać na Anfield.
Jedyny sposób, w jaki Rodgers może to zatrzymać, to zwycięstwa na boisku i to w odpowiedniej liczbie, aby tego typu spekulacje skupiły się wokół innego menedżera. Jedyną pociechą w tej sytuacji jest to, że jeśli ktoś w Liverpoolu zapyta go o opinię na temat Hodgsona, poprzednie doświadczenia sugerują, iż raczej będzie to tylko niewinne pytanie.
Tony Barrett
Komentarze (14)
Czas na zmiany !
ale teraz juz przesada (meega dobry sezon 2013/14 potem gorszy ale cóż..) kiedys kogos trzeba wywalic.
kogo byscie woleli ? Jurgena Klopa czy Ancelotti.