Lucas udowodnił, że jest potrzebny
W momencie, kiedy okazało się, że Lucas Leiva nie został uwzględniony wśród zawodników składu na pierwsze dwa mecze sezonu 2015/16, jego odejście z Liverpoolu wydawało się przesądzone.Wyglądało na to, że jego ośmioletnia „kadencja” nieubłaganie zbliża się do końca.
Brendan Rodgers od początku nowego sezonu wolał budować linię pomocy, którą tworzyli: James Milner, Jordan Henderson i Philippe Coutinho. W odwodzie, w roli zmiennika, dysponował Emre Canem oraz powracającym po kontuzji Joe Allenem.
Rodgers podkreślał ponadto, że Emre Can widnieje w jego planach, jako pomocnik kontrolujący grę, ustawiony przed czwórką defensorów. Lucas, który miał kontrakt ważny jeszcze przez dwa lata, z tej perspektywy wyglądał na nadmiarowego zawodnika.
Z tego powodu 28-latek powoli godził się ze smutnym dla niego faktem, że najprawdopodobniej będzie musiał przenieść się do innego klubu. Odbyły się rozmowy z przedstawicielami Besiktasu, którzy widzieli go w składzie swojej drużyny jeszcze przed zamknięciem letniego okna transferowego.
Jednak zawsze lojalny klubowi Brazylijczyk, którego nawykiem od momentu przybycia z Gremio w 2007 r. stało się pokonywanie niedoli i zamykanie ust krytykom, po raz kolejny postawił siebie w zupełnie innym świetle.
Uraz pięty Jordana Hendersona sprawił, że Lucas został ponownie włączony do składu na wyjazdowy mecz z Arsenalem, co wtedy wydawało się jego ostatnim, pożegnalnym występem w barwach the Reds.
Besiktas nie tracił wiary w sukces swoich starań o Lucasa, ale Lucas tej nocy w Londynie zagrał znakomicie, co sprawiło, że Liverpool decyzję o jego odejściu odłożył w czasie.
Od tego meczu Lucas Leiva zagrał w każdym kolejnym spotkaniu w Premier League jako jeden z elementów nowej linii pomocy, asekurujący obronę Liverpoolu.
Jego niezaprzeczalne znaczenie dla drużyny było widoczne również w ostatnim meczu Liverpoolu z Aston Villą.
Prasa rozpisywała się na temat gry Daniela Sturridge’a, który zdobył dwa wysokiej jakości gole, ale to Lucas był cichym bohaterem tego spotkania, zaliczając świetny występ u boku Jamesa Milnera.
Gdy Gestede swoim uderzeniem głową po raz kolejny w tym spotkaniu zminimalizował straty Aston Villi i sprawił, że końcówka meczu wiązała się z niepotrzebną nerwowością, Lucas grał pewnie i bezbłędnie. Wykonał kilka istotnych wejść, które przerywały ataki przeciwników, a ponadto mądrze operował piłką, będąc w jej posiadaniu.
Jego pełen zaangażowania występ w sobotnim meczu tylko podkreślił, jak bardzo zależy mu na klubie, którego barwy reprezentuje od przeszło dziewięciu sezonów.
- Oczywiście przychodzą momenty, kiedy zaczynasz się zastanawiać, czy nie nadszedł czas, aby odejść i byłem bardzo bliski przenosin, ale jest jedna rzecz, która zawsze jest we mnie – poświęcenie dla klubu.
W sobotę było to widać jak na dłoni, kiedy dzięki swojej grze pomógł zespołowi zatrzymać pasmo kiepskich występów.. Z kolei fani odczuwają coraz większą ulgę, że zawodnik z najdłuższym stażem w drużynie, wciąż jest do dyspozycji klubu.
James Pearce
Komentarze (6)
Pozdrawiam! :)
Trwanie z Lucasem to trwanie w przeciętności.
Szostie- Tony Evans to jeszcze większy kretyn. :D