Okiem Scousera – część LVI
Pojawienie się Jürgena Kloppa w Liverpoolu wprowadziło wiele ożywienia w obozie the Reds. Pomogło także ożywić zakurzoną pozycję serwisu, w której będziecie mogli znaleźć przemyślenia na temat pożegnania Brendana Rodgersa i zastąpienia go charyzmatycznym Niemcem. Zapraszamy do lektury!
Rozliczenie z Brendanem
Sezon i 8 kolejek wstecz nikt nie potrzebował Niemca u sterów. Było wicemistrzostwo, piłkarz warty każdych pieniędzy, kilku innych ekscytujących i młody trener, którego szybki sukces przyszedł z wariackim, arcyofensywnym a jednocześnie imponującym stylem. Narzekano na defensywę, ale kogo interesowała stracona bramka czy dwie jak bez problemu Suárez ze Sturridge’em potrafili dołożyć kilka więcej? Żeby uszczelnić defensywę trzeba byłoby zrezygnować nieco z ataku. Balans nie był wtedy konieczny. Gdyby nie rozbicie się o Chelsea José Mourinho całkiem możliwe, że licznik oczekiwania na tytuł zostałby wyzerowany, nawet jeśli odbyłoby się to z rekordową liczbą straconych bramek. Kto wtedy spodziewał się, że rok później trenera odpowiedzialnego za taki sezon nikt już na Anfield nie będzie wspierał? Jak można było to aż tak popsuć?
Liverpool Football Club to nie jest normalny klub. Jamie Carragher może mówić, że staliśmy się Tottenhamem a inni eksperci mogą wytykać dalekie miejsca w lidze, brak tytułu i zbyt rzadkie zdobycze pucharowe. To psuje reputację, zmienia sposób mówienia o klubie, dodaje krytycznych opinii, ale nie zmienia jednego: o tym klubie się mówi. W Anglii, Europie, na całym świecie. Ćwierć wieku od ostatniego tytułu nie sprawiło, że stał się on obojętny dla kibiców. Dlatego sezon 2013/14, w którym Liverpool w porywający sposób walczył o tytuł z Manchesterem City sprawił, że o klubie było naprawdę głośno. To był wspaniały moment dla wygłodniałych kibiców. Tym bardziej osiągając to szalonym atakiem a nie wyrachowaniem. Za tamten okres i tamte emocje dziękuję Brendan!
Rok w futbolu to wieczność. Niestety Rodgers wpadł w pułapkę i jego własny sukces odbił mu się czkawką. Stracił Luisa Suáreza, bez wątpienia najlepszego piłkarza Liverpoolu przynajmniej w ostatnich latach. Wypadł także Sturridge, łącznie ponad pięćdziesiąt bramek na sezon niedostępnych. Wydał sporo pieniędzy i skład wzmocniono dużą grupą zawodników. Żal było żegnać Urugwajczyka, ale optymizm nie gasł. Widzieliśmy młody skład, który szybko się rozwijał pod skrzydłami Brendana. Wszystko miało się dalej kręcić. Tylko nic już nie było przyjemnego w grze. Drużyna zanim wystartowała rozbiła się, pogubiła i nigdy już nie potrafiła pokazać błysku z wcześniejszej kampanii na dłużej niż moment.
Gdzie był wtedy Rodgers? Wyszło na wierzch, że brakuje mu doświadczenia w chwili kryzysu. Nie znał wcześniej gry o taką stawkę. Może jedynie u boku Mourinho w Chelsea, ale bezpośrednio nie pracował pod taką presją. Pierwszy jego sezon na Anfield z założenia był przejściowy, więc nic mu nie groziło. Następny był świetny, więc tylko zyskał. Potem pierwsze starcie z poważnym problemem i od razu bezradność. Nie pomogła duża przebudowa składu, nie pomogły kontuzje, ale głównie nie pomógł trener. Zakulisowe walki o transfery ze sławnym komitetem (jakby w innych klubach decydowano o wydaniu kilkudziesięciu milionów funtów jednoosobowo) a w ich następstwie podzielenie składu ze względu na to, kto z czyjej inicjatywy został sprowadzony do klubu. Piłkarze nie mogli czuć się z tym dobrze. Przykładowo bez względu na argumenty Rodgersa, Lovren w większości swoich występów grał przeciętnie a często był wręcz sabotażystą, natomiast Sakho raczej zachwycał. Tymczasem na starcie obecnego sezonu ponownie Chorwat dostał miejsce w składzie kosztem Francuza. Nie może być dobrej atmosfery w zespole, w którym zawodnicy są nierówno traktowani przez trenera.
Zabrakło Rodgersowi pokory. Popełniał błędy, jego zespół grał źle, beznamiętnie i chaotycznie. Jednak wypowiedzi Irlandczyka z Północy mu nie pomagały. To nie jest klub, w którym można kibicom wyprać mózgi i wykrzywiać rzeczywistość. Wystarczy wyjść do fanów, powiedzieć: „jesteśmy beznadziejni w tym momencie, ale będziemy pracować dwa razy intensywniej i zrobimy wszystko by wyjść z dołka”. Tego zabrakło. Słyszeliśmy pochwały tam, gdzie należała się krytyka i widzieliśmy gotujące się ego Rodgersa po malutkich sukcesach. Zmiana taktyki na trzech środkowych obrońców przyniosła spokój na kilka tygodni w poprzednim sezonie. To był ten moment, w którym Rodgers wydawało się podnosi się z kolan. Traciliśmy mniej bramek, nie przegrywaliśmy spotkań i punktowo zbliżaliśmy się do czołówki. Wtedy Brendan publicznie wyśmiał krytykę wobec niego twierdząc, że nie potrzebuje dodatkowego trenera od defensywy. Chwilę później każdy znowu dziurawił siatkę Mignoleta bez oporu. Podobnie w obecnym sezonie, kiedy wygrana nad słabiutką Aston Villą była pretekstem do prężenia muskułów przez Rodgersa. Nic nie osiągnął. Nie zmył wstydu po łatwych porażkach z WHU czy MU. Po prostu wygrał mecz ligowy u siebie z rywalem ze strefy spadkowej, dodatkowo tracąc przy tym dwie bramki! Brak pokory to główny powód jego zwolnienia.
Oczywiście nie jedyny. Straciliśmy równowagę a raczej nie udało się jej zbudować. Nie istniał już bardzo skuteczny atak, ale ciągle była wrażliwa obrona. To nie mogło się dobrze skończyć bez zmian taktycznych. Jednak pomysł na zespół jaki urodził się w głowie Rodgersa nie sprawdził się i mimo uporu długo nie funkcjonował. Często to widzimy. Latem trenerzy wymyślają składy, ustawienie a później życie wszystko weryfikuje i trzeba szukać innych rozwiązań. Im szybciej trener zauważy, że jego pomysły były chybione tym lepiej. Brendan niestety trwał w błędzie miesiącami. Kilku nowych zawodników zawodziło i nie przestało rozczarowywać mimo wielu szans. Niektórzy „zamrożeni” okazali się później bardziej przydatni, ale już nie było czego ratować. Taktycznie, organizacyjnie, zwyczajnie piłkarsko Liverpool w poprzednim sezonie był przeciętny, nijaki. Zmiana w porównaniu do wcześniejszej kampanii o 180 stopni. Niedopuszczalne.
Występy w Lidze Mistrzów mocno rozczarowały kibiców i zapewne również właścicieli. Długo czekano na kwalifikację do tych rozgrywek a tymczasem potraktowano fazę grupową drugorzędnie i z uczuciem wstydu opuszczaliśmy rozgrywki na trzecim miejscu. Natomiast wystawienie rezerwowego składu na Santiago Bernabéu to był moment, w którym Rodgers stracił sporo wsparcia. Gra na takim obiekcie, kiedy patrzy cały świat to powinien być powód do dumy a dążenie do zwycięstwa takiego pojedynku ogromne. Wywieszenie białej flagi było aktem przeciwko polityce FSG. Demonstracja braku ambicji godziła w reputację klubu i spotkała się z dużą, zasłużoną krytyką. Z takim nastawieniem nie wolno reprezentować Liverpoolu. Czy nikt nie opowiedział Brendanowi o Stambule!?
Osobiście wahałem się co do osoby Brendana długo. Wiedziałem, że łatwo jest pójść za instynktem i zwolnić trenera, licząc na cudowną odmianę pod wodzą następcy. Jednak kto miałby nim być? Po zatrważającej porażce 6:1 ze Stoke powinno się stracić pracę. Tym bardziej, że to był koniec sezonu i dobry moment na to. Właściciele wykazali się spokojem, na który nie stać by było pewnie żadnego kibica na ich miejscu. Nie dość, że zostawili Rodgersa to pozwolili wydać mu kolejną górę złota i jeszcze wymienić sztab. Jak to możliwe, że trener po fatalnym sezonie wyrzuca swoich asystentów? Przecież to był obrzydliwy gest w stylu: „spójrzcie, ci dwaj wszystko psuli, to ich wina, ja chciałem dobrze”. W tamtym momencie ciężko już było zaakceptować Brendana jako sternika Liverpoolu. Nie takich ludzi powinien zatrudniać ten klub.
Podsumowując ponad 3-letni okres Rodgersa w klubie, trzeba przyznać, że nie zostawia po sobie spalonej ziemi. Zanim zmarnował ostatnie kilkanaście miesięcy udało mu się mocno rozwinąć kilku zawodników. Szczególnie Jordana Hendersona, który przy nim dojrzał i stał się kluczową postacią. Równie ciekawie prezentuje się Philipe Coutinho. Od początku był kreatywny i zadziwiał otwierającymi podaniami. Poprawił wiele aspektów w swojej grze i teraz jest bardziej zrównoważona. Daniel Sturridge wpasował się świetnie w zespół i z roli rezerwowego z Chelsea stał się liderem zespołu, który chętnie bierze odpowiedzialność na siebie. Wpłynął też na rozwój Suáreza i Sterlinga, na sprzedaży których klub zarobił rekordowe sumy. Za jego kadencji wydano bardzo wiele, ale mimo kilku chybionych transferów za duże pieniądze, sporo talentu po nim zostało. Can, Sakho, Mignolet, Clyne, Moreno, Allen, Firmino, Benteke, Ings, Origi czy Marković to więcej niż porządna ekipa na start dla następcy. Oczywiście nie wszystko jest jego zasługą, ale nie musimy się martwić o konieczność kolejnej gruntownej przebudowy. Z tych piłkarzy przy kilku wzmocnieniach zimą czy latem powinno się udać skleić ciekawy zespół.
Guten Tag Herr Klopp!
Jürgen Klopp. Jeżeli twoją pozycję może przejąć ten człowiek wiedz, że twoje dni są policzone. Dowiedzieliśmy się ostatnio dlaczego zmiana trenera nie nastąpiła jeszcze w maju. FSG wiedziało, że ich kolejny trener nie może być ryzykiem. Zaufali Kenny’emu, później Brendanowi i w obu przypadkach finalnie zobaczyli te same błędy. Przeinwestowanie w brytyjskich piłkarzy oraz taktyczna przeciętność doprowadziły ich do sięgnięcia po trenera zagranicznego, z kontynentalnym podejściem do roli trenera. W momencie, w którym zostali poinformowani o zainteresowaniu Kloppa Liverpoolem wiedzieli, że to ich wymarzony człowiek. Nie ma co wierzyć zapewnieniom, że zgłoszono się do agenta Jürgena dopiero po zwolnieniu Brendana. Ta współpraca musiała być zaplanowana. Jakby FSG nie wierzyło w możliwość jego zatrudnienia to szukałoby innego trenera latem. Tymczasem czekano na odpowiedni moment i przerwa reprezentacyjna takim była. Klopp miał swoje kilka miesięcy potrzebnego mu urlopu a właściciele cierpliwie wyczekali swojego celu nr1.
O Kloppie napisano i powiedziano już wiele w ostatnich dniach. Nie muszę powtarzać, że to człowiek o olbrzymiej charyzmie a zadanie jakiego się podejmuje przypomina jego początek w Dortmundzie. Sam o sobie powiedział the Normal One, ale w tym stwierdzeniu było tyle celności, co w rzutach rożnych Iago Aspasa. Zwyczajny człowiek nie wzbudziłby takiej fali optymizmu. Jasno nakreślił czego brakuje klubowi. Nie tylko drużynie, ale całej społeczności związanej z Liverpoolem. Wskazał na konieczność przywrócenia radości z gry, wyzbycia się strachu, o przemianie w wierzących. Widząc jego uśmiech i znając jego przeszłość nie wątpi się, że uda mu się odmienić smutne oblicze zespołu. Mało jest takich ludzi w branży, którzy podpiliby angielskie media przy pierwszym kontakcie. Takiego szumu nie widziano na Wyspach od objęcia Chelsea przez José Mourinho.
Co teraz? Gegenpressing od soboty? Raczej nie. Koniec z ulubieńcami Rodgersa? Niekoniecznie. Do stycznia przynajmniej jedynym sensownym bramkarzem jest Mignolet a jedynym defensywnym pomocnikiem Lucas. Klopp spotkał dopiero część swojego składu. Później resztę. Spędzą kilka dni po czym czeka ich wyjazd do Londynu. Zapewne zaczniemy od mentalności. To szybciej zmienimy niż organizację gry, przesuwanie się, ustawianie, itp. Na to potrzeba treningu a zawodników przekonać do innego podejścia można nawet jedną rozmową. Trzeba nauczyć piłkarzy, że nie wolno zwieszać głów po stracie bramki ani zmarnowanej okazji. Wiem, to nie brzmi poważnie. Profesjonalnym piłkarzom nie powinno się tłumaczyć takich banałów. Jeżeli nie jesteś gotowy mentalnie to co robisz w Liverpoolu? Wierzę jednak, że to cały zespół miał wspólny problem a nie pojedynczy piłkarze. Trzeba ponownie wszczepić im radość i odwagę. Dla Kloppa to wykonalna misja. Trudniejsze będzie nauczyć ich dobrze grać w piłkę.
Nie wiem jakim systemem postanowi grać Klopp. To, co było w Dortmundzie nie musi się powtórzyć. Inny skład, inne możliwości. Nie można powiedzieć, że Rodgers nie przygotował tego zespołu. Grał kilkoma formacjami i wykorzystywał różne warianty. Część z nich uczestniczyła w walce o mistrzostwo, kiedy jeszcze graliśmy pressingiem, więc nie dla wszystkich będzie to nowe pojęcie. Trzeba ich odpowiednio nakierować i dać instrukcje co mają robić, bo w ostatnim czasie nie każdy wydawał się mieć jasno określoną rolę w zespole. To, co cieszy to zapewnienie Jürgena o tym, że będzie chciał, żeby jego zespół biegał więcej, grał szybciej i wkładał więcej wysiłku w spotkania. To konieczne. Ten zespół grał zbyt wolno i przewidywalnie. Brakowało przyspieszania, wywierania stałej presji na przeciwniku, gry na jeden kontakt, elementu zaskoczenia. Nawet w lepszych momentach graliśmy równo, ale na niskim biegu. Dawało nam to kontrolę, ale mocno ograniczało tworzenie okazji strzeleckich.
Na pewno Klopp wniesie entuzjazm do szatni i to powinniśmy zobaczyć już w pierwszym jego meczu. Jego ekspresja przy linii bocznej będzie pilnie śledzona przez realizatorów spotkań. Piłkarze go pokochają. Wystarczy poczytać reakcje graczy Borussii na to zatrudnienie. On tych chłopaków wzniósł na wyżyny ich umiejętności i przekonał, że wielki Bayern jest do pokonania. Mało tego zaprowadził ich do finału Ligi Mistrzów. To człowiek, któremu się ufa. On na pewno nie poddałby meczu z Realem. Na pierwszej konferencji uwiódł kibiców i media. Wypadł naturalnie a przy tym bardzo inspirująco. Dziesięć sekund zajęło mu poradzenie sobie z tym, z czym Rodgers nie potrafił przez trzy lata! Na starcie ustalił zasady dokonywania transferów i wcale nie oznacza to, że komitet miałby zniknąć. Trener wie jakiego typu zawodnika potrzebuje, odpowiednio przygotowani ludzie ich wyszukują, następnie trener zatwierdza transfer. To jest logiczne i proste, ale nie było takie jeszcze kilkanaście dni temu. Brytyjczykom ciężko to zaakceptować. Lubią, gdy trener (raczej menedżer), ma pełną kontrolę, ale to mit. Problemem Rodgersa jest to, że on nie wskazywał, że potrzebuje środkowego obrońcy dominującego w powietrzu, który potrafiłby wyprowadzać piłkę, ale wskazywał na konkretnych piłkarzy. Co gorsza tych drogich z Premier League lub nawet jego poprzednich współpracowników. Wierzę, że Klopp taki nie będzie. W Liverpoolu może liczyć na większe pieniądze niż w Bundeslidze, ale nie to go interesuje. Słusznie skrytykował obsesję pieniądza jaka panuje w tej lidze. Niestety w ostatnich latach poziom sportowy spada proporcjonalnie do wzrostu wydatków.
Klopp powinien być zadowolony z grupy, którą spotka w Melwood. Zobaczy wielu młodych chłopaków, z których będzie mógł rzeźbić. W Dortmundzie szereg piłkarzy weszło na poziom, o których ich wcześniej nie posądzano. Teraz oczekuje się tutaj czegoś podobnego. Liverpool w ostatnich latach zainwestował spore pieniądze w młode talenty, może nawet zbyt duże. Są to piłkarze w wieku, w którym już powinni grać regularnie w pierwszej drużynie, ale ich gra niekoniecznie na to im pozwalała. Moreno ma wiele dobrych cech, ale zachowanie w obronie do nich nie należy. Przez rok czasu nic w tym nie poprawiono, jedynie zmieniono formację, w której jest lepiej asekurowany, ale to nadal słabe ogniwo, kiedy trzeba odpowiednio ustawić się w fazie defensywnej. Can jest bardzo wszechstronny, ale póki co jest za to karany rzucaniem po pozycjach zamiast umacniać go na tej najwłaściwszej. Dotychczasowe traktowanie Sakho w drużynie ocierało się o patologię. Niemal za każdym razem wypada lepiej od Škrtela i Lovrena a od początku musi się przez nich przebijać. Marković nie zaimponował w pierwszym sezonie, ale nie skreśla się młodego gracza wysłaniem do Turcji na rok. Wciąż surowy taktycznie Jordon Ibe wymaga większej uwagi by nie zmarnować jego potencjału. Kolejnym ciekawym a niewykorzystywanym piłkarzem jest Origi, który nie spędził w klubie miesiąca a Rodgers już planował go w styczniu wysłać znowu na wypożyczenie. Całkiem możliwe, że polityczne gierki jakie prowadzono pomiędzy Rogdersem a komitetem utrudniały tym chłopakom życie na Anfield. Tym bardziej rozstanie z nim wydaje się rozsądną decyzją.
Wielu trenerów byłoby zadowolonych z takiego wsparcia i bez wątpienia Klopp znajdzie w takiej strategii więcej pozytywów. Hans-Joachim Watzke z Michaelem Zorkiem podrzucali mu talenty, z których on zrobił gwiazdy światowej piłki. Przecież nie jest możliwe, żeby Jürgen śledził Lewandowskiego w Lechu Poznań a Kagawę w drugiej lidze japońskiej. To wymagało współpracy i wzajemnego zaufania. Problemem byłoby jakby komitet wcale nie kupował lub ewidentnie chybiał z celami. Uwaga! Tego nie przeczytacie w angielskiej prasie: komitet transferowy jest cool. Tak samo Klopp opisał Amerykańskich właścicieli. Nic dziwnego, bo tacy się wydają. Chociaż Carragher w pierwszej reakcji na zwolnienie Rodgersa grzmiał, że FSG podejmuje jedynie złe decyzje to nie mógł się mocniej mylić. Zwolnienie Hodgsona i tymczasowe zatrudnienie Dalglisha było wtedy bardzo dobrą decyzją. Kupienie Carrolla już mniej, ale czy to oni powinni być za to krytykowani? Obrywa im się za nadmierne zaufanie ludziom. Postanowili zawierzyć Kenny’emu podobnie jak wspierali finansowo pomysły Brendana. Stworzyli warunki, w których zespół mógł walczyć o tytuł, kiedy zablokowali ruch Arsenalu w kierunku Suáreza. Rozbudowują stadion. Finansowo za ich kadencji jesteśmy stabilniejsi niż w ostatniej dekadzie i to bez regularnego udziału w Lidze Mistrzów. Tak, oni też są cool!
Jürgen Klopp wszedł z przytupem do ligi. Zanim się rozpakował śledzono na bieżąco trasę jego lotu, nie odstępowano go na krok, pstrykano zdjęcia jak tylko zbliżył się do hotelowego okna a od imponującej konferencji angielscy dziennikarze co chwila wyrzucają kolejne teksty o nim. Zanim nawet spotkał się z piłkarzami, stał się głównym tematem na Wyspach. W sytuacji, w której nikt z czołówki nie może być zachwycony swoim obecnym trenerem, na pewno angaż Niemca budzi zazdrość. Klopp otwierał listy życzeń wielu klubów, m.in. tych w lepszej kondycji niż Liverpool. Gdyby tydzień temu powiedział, że marzy o Arsenalu to Arsène Wenger miałby bardzo trudny tydzień. Dla fanów to wymarzony człowiek. Wystarczy spojrzeć jak żegnał się z kibicami w Dortmundzie. Dla właścicieli również. Był lojalny w poprzednich klubach, ciągle utrzymywał dobrą atmosferę wewnątrz klubu a także gwarantował sukces. Dlatego ogłoszenie go następcą Brendana wywołało wrzawę. Carlo Ancelotti ma wspaniałe CV. Jego AC Milan grał świetną piłkę, o czym przecież dobrze pamiętamy. Wygrywał tytuły w najsilniejszych ligach, ale brakuje mu tej żywiołowości Jürgena Kloppa. Tej energii właśnie nam teraz potrzeba i to Niemiec wydaje się brakującym ogniwem w planie FSG na Liverpool.
Nie było dawno takich pozytywnych emocji wokół klubu z okazji przyjścia kogokolwiek. Benitez ze swoimi sukcesami z Valencii był osiągnięciem ówczesnego właściciela Davida Mooresa, Torres był bardzo głośnym transferem, Suárez już mniej ze względu na reputację, ostatnio Firmino zebrał dużo dobrych reakcji, ale to wszystko nie równa się obecnemu zjawisku. Jednak sam zainteresowany studzi nastroje. Mówi o cierpliwości, zmianach wymagających czasu. Dobrze wie, że jego styl z BVB kosztował go najpierw długie miesiące przygotowań. Teraz w dodatku nie ma letniego okresu przygotowawczego i najpierw musi dobrze poznać swój nowy zespół. Zimą nie będzie przerwy a zamiast niej natłok spotkań. Liga ma o cztery spotkania więcej niż Bundesliga a do tego Liverpool uczestniczy w trzech rozgrywkach pucharowych. Szykuje się sporo spotkań i to będzie poważne zadanie dla tego sztabu nauczyć w trakcie nich nowego sposobu gry, dbając jednocześnie o kondycję zawodników. Jednak to właśnie to wyzwanie mocno ekscytuje Kloppa. Kto wie czy jakbyśmy byli obecnie lepiej poukładanym zespołem, stanowilibyśmy taki łakomy kąsek dla niego?
Na starcie Klopp chce poprawić defensywę. Nie nauczy Škrtela w trzy dni nowych sztuczek, ale będzie w kolejnych miesiącach przekonywał graczy do bardziej zorganizowanej, kolektywnej gry defensywnej. Główną rolę odgrywać powinien pressing, ale porządne jego zakładanie wymaga wielu godzin treningu. Wystarczy, że jeden zawodnik się spóźni lub pomyli pozycję a powstanie luka, którą przygotowany na to przeciwnik może wykorzystać do kontry a dobrze wiemy jak potrafią mylić się nasi obrońcy jak przychodzi im grać 1 na 1. Dlatego początki mogą być dla nas bolesne. Z każdą jednostką treningową zrozumienie pomysłów Kloppa powinno się poprawiać. Wśród obrońców ma niestety najsłabszy wybór ze wszystkich formacji. Rodgersowi przez kilka lat nie udało się wykształcić stałego, pewnego zestawienia defensywy i tutaj prawdopodobnie będzie potrzebna pierwsza interwencja Niemca na rynku transferowym.
Jeżeli Liverpool miałby przypominać BVB to niezbędne będzie wykrzesanie większej kreatywności. Bardzo interesujące powinno być wykorzystanie Coutinho i Firmino w grze ofensywnej. Możliwe, że wokół nich będzie się wszystko rozgrywało. Pierwszy od kilku sezonów pełni taką rolę, ale drugi nie zdążył się jeszcze wykazać. Powinien lepiej pasować Kloppowi niż Rodgersowi. Potrafi naciskać obrońców i odnaleźć się w grze na małej przestrzeni. Zdecydowanie za mało okazji stwarzaliśmy w ostatnim roku. Zawodnicy grali daleko od siebie, brakowało szybkich wymian krótkich podań. Niepotrzebnie zaczęliśmy nagminnie rozszerzać grę, co pozornie dawało nam przewagę i posiadanie piłki, ale traciliśmy na tempie i zamiast zaskakiwać przeciwnika, posyłaliśmy dośrodkowania na dobrze ustawione bloki obronne albo co gorsza uderzaliśmy z dystansu, często z nieprzygotowanych pozycji. Także poza ułożeniem defensywy, Kloppa czeka także obudzenie w zespole kreatywności.
Kibice Liverpoolu dostali najlepszego możliwego człowieka do prowadzenia ich klubu. Kenny Dalglish już ostrzega o konieczności zapięcia pasów, bo szykuje się szalona jazda ze zwariowanym trenerem u steru. Nie musi on wygrywać każdego spotkania, ale niech chociaż sprawi, że Liverpool odzyska część swojej dumy. Nie powinniśmy czuć wstydu i zażenowania a to były zbyt częste uczucia w ostatnim czasie. Kibice dobrze widzą, kiedy zespół nie daje z siebie wszystkiego. Jürgen Klopp jest gwarancją poświęcenia i oddania zawodników w meczu. Razem ze swoimi asystentami, z którymi ma unikalną więź, będzie odmieniał Liverpool cegiełka po cegiełce. Nie zatrzyma się, nie zwątpi, nie ucieknie. Taki jest Jürgen Klopp. Podpisał trzyletni kontrakt, ale jest tu na dłużej. Sam żartował, że jak czegoś nie wygra w ciągu czterech lat to będzie musiał szukać pracy w Szwajcarii. Z pewnością nawiąże mocną więź wewnątrz klubu a także z kibicami. To jest jego unikalna cecha. Tak jak mówi, istotne jest jak się żegnasz z klubem. Pozostaje nam wierzyć, że po wielu latach będziemy mieli przyjemność podziękować mu tak samo jak Dortmund.
Pocieszający jest ponadto moment, w którym nastąpiła zmiana trenera. Na każdym froncie nic nie jest jeszcze stracone. Tym łatwiej będzie Kloppowi poprawić humory. Nikt żadnych celów nie stawia. Oczywiście wszyscy chcą wygrać puchar oraz dostać się do Ligi Mistrzów. Należy dojść jak najdalej to możliwe a jednocześnie przekształcić drużynę w poważnego rywala dla czołowych rywali. Nie można tak jak Rodgers chwalić wyników, jeśli po przeciętnej grze wygrywasz spotkania strzałem z dystansu czy dzięki nieodgwizdanej pozycji spalonej. Ambitny trener znajdzie wiele elementów do poprawy z takich spotkań i na następnym treningu będzie starał się wdrożyć zmiany. To będzie miła odmiana widzieć człowieka, prowadzącego swoich zawodników ku ich limitom. Człowieka, który samym swoim pojawieniem ożywił serca fanów, co z pewnością zobaczymy już w kolejnym meczu w roli gospodarza. Nikt się nie oszukuje i wiadomo gdzie jesteśmy. Do historii możliwe już nigdy nie nawiążemy. Nie uda nam się zdominować ponownie ligi i Europy na taką skalę jak kiedyś, ale to nieistotne. Chcemy być tam gdzie nasze miejsce. Chcemy by o tytuł walczono częściej niż co pięć lat. Chcemy być regularnie w Lidze Mistrzów i uczestniczyć w poważnej grze a nie tylko przyglądać się z boku. Chcemy ponownie być walecznym i bojowym klubem z robotniczego miasta. Chcemy poczuć ten heavy metal, który szczęście mieli oglądać fanatyczni kibice w Dortmundzie. Wierzę, że z ambicjami właścicieli i Jürgenem Kloppem mamy największe szanse od lat na taki właśnie Liverpool.
Komentarze (7)
Finezja, zwłaszcza pierwsza część.
To jasne, że walczył na 2 frontach - w meczach i wewnątrz klubu. I to właśnie nieumiejętność współpracy z komitetem, który jest zwyczajnym rozszerzeniem formuły procesu wyszukiwania celów transferowych (raporty skautów, cała robota administracyjna i selekcja), była główną przyczyną chaosu jaki się pojawił. Właściciele też przyczynili się do tego stanu rzeczy, bo nie uzgodnili z Brendanem tego posunięcia. I tak - z organu, który ma w założeniu usprawniać cały proces, komitet stał się radą nadzorczą. Futbol to biznes, ale nie można jego funkcjonowania w całości opierać na mechanizmach spółek handlowych.
Dlatego mamy szansę wreszcie złożyć to wszystko w jedną całość. Bez tego podziału, bez walk wewnętrznych i jak na duży klub europejski przystało. Klopp może stać się katalizatorem tych przemian.
Facet ma sporo udziałów w FSG to dali mu cholernie ważny głos w sprawie kupowania i sprzedawania zawodników w tym klubie. To nic, że pojęcie o piłce i rynku ma podobne albo mniejsze od użytkowników lfc.pl