Nieznane kulisy przejęcia klubu
Dawny pracownik Boston Red Sox - Joe Januszewski - ujawnia nieznane fakty, opisujące jego udział, w dramatycznym przejęciu Liverpool Football Club, pięć lat temu.
Dla Joe Januszewski'ego było to marzenie, które stało się rzeczywistością.
Joe, wielki pasjonata klubu z Anfield pełnił funkcję starszego vice - prezydenta korporacji Boston Red Sox, kiedy to sytuacja finansowa Liverpoolu była na krawędzi, a Tom Hicks i George Gillett byli bliscy strącenia klubu w otchłań wiecznych problemów, w roku 2010.
W sierpniu tamtego roku, Januszewski wysłał tego e-maila. Wiadomość, która zmieniła wszystko. Adresatem była spółka Fenway Sport Group, oraz jej największy udziałowiec - John W Henry, a także dyrektor wykonawczy Red Sox'ów - Larry Lucchino. Informacja dotyczyła tarapatów w jakie wpadł Liverpool, a przede wszystkim fakt, że w trybie natychmiastowym potrzebna jest tam zmiana właścicieli.
To zapoczątkowało machinę łańcuszka wydarzeń, które dwa miesiące później sprawiły, że Januszewski stał obok Henry'ego w Melwood, biorąc udział w szokującym przejęciu klubu przez FSG.
- Powiedziałem im, żeby monitorowali sytuację sprzedaży klubu - wspomina Januszewski.
- Moje zainteresowanie tą sprawą było czysto kibicowskie, ale również jako biznesmena, który wspiera sport.
- Zaproponowałem Johnowi, że powinniśmy się przyjrzeć tej szansie. Powiedziałem mu, że moje bagaże są zawsze spakowane, żeby lecieć do Liverpoolu i znam kilka świetnych miejsc gdzie można zjeść coś dobrego, jeśli potrzebuje przewodnika - mówi z uśmiechem na ustach Joe.
- Nie sądzę, bym mógł przekonać kogokolwiek do zakupu Liverpoolu. To był sen. Kiedy wysłałem tamtego e-maila, wyrażałem swoją opinię jako fan, na oczach którego sny zaczęły się zmieniać w rzeczywistość.
- John postanowił stworzyć grupę kilku zaufanych osób, aby bliżej przyjrzeć się sytuacji klubu. To był bardzo pracowity okres. John i Tom Werner byli sceptycznie nastawienie, ale im dalej zaszły sprawy, tym więcej niesamowitych możliwości dostrzegali.
Po tym jak Hicks i Gillett desperacko próbowali zablokować możliwość sprzedaży, Januszewski stał się członkiem delegacji FSG z Bostonu, która przyleciała do UK.
Mogli tylko siedzieć i czekać na werdykt Sądu Najwyższego w sprawie przyszłości Liverpool Football Club.
- Byłbym wielce zaskoczony, jeśli ktokolwiek zainteresowany jakąś sprawą w sądzie, czuł że wszystko na pewno pójdzie po myśli - wspomina nerwowe chwile Januszewski, który obecnie pełni funkcję wykonawczego vice - prezydenta do spraw współpracy i rozwoju w Texas Rangers Baseball Club.
- Mieliśmy jednego z najlepszych prawników w USA po naszej stronie, który jasno dał nam do zrozumienia, że sytuacja może się zakończyć każdym możliwym scenariuszem, szczególnie że mieliśmy małą kontrolę nad wydarzeniami.
- To był magiczny moment, kiedy było po wszystkim. Czujesz jakbyś wpadł w środek tornada. Po pierwsze, domknęliśmy transakcję, a już dwa dni później byliśmy obecni na derbach Merseyside.
- John i ja odwiedziliśmy Melwood dzień po podpisaniu dokumentów, patrząc na siebie nawzajem i mówiąc: Czy to wszystko naprawdę się wydarzyło?
- Jestem bardzo szczęśliwy, patrząc jak teraz Liverpool jest prowadzony, z szacunkiem jaki mu się należy i z dumą, że byłem małą częścią tego wszystkiego - kończy swoje wspomnienia Joe Januszewski, niewątpliwie człowiek, dzięki któremu obecny Liverpool tak dobrze prosperuje.
Komentarze (3)
chyba coś przegapiliśmy