Klopp o meczu, Canie i powitaniu
Jürgen Klopp powiedział, że zabrakło "dwóch decydujących procentów" po tym jak pomimo zmasowanych ataków na Rubin Kazań, wczorajsza potyczka w ramach rozgrywek Ligi Europy zakończyła się remisem 1-1. Był to debiut nowego menedżera Liverpoolu na Anfield.
Rosjanie mieli w planach zepsuć premierowy, domowy mecz Kloppa. Pierwszy kwadrans mógł pozwolić myśleć o pokrzyżowaniu zwycięskich planów the Reds, po tym jak Marko Devic pięknie przyjął piłkę na klatkę piersiową w polu karnym, wykorzystując błąd ustawienia duetu Clyne-Skrtel i sprytnym strzałem obok bezradnego Mignoleta zdobył bramkę dającą prowadzenie jego drużynie.
Jednakże jeszcze przed przerwą kapitan Rubina został odesłany do szatni za skompletowanie dwóch żółtych kartek. Rzut wolnym podyktowany za drugi faul Rosjanina egzekwował Coutinho. Piłka trafiła na głowę Origiego, który dograł do Cana, a ten z najbliższej odległości doprowadził do wyrównania!
Drużyna gospodarzy nieustannie atakowała od samego początku drugiej połowy, a najbliżej zdobycia bramki był Christian Benteke, którego strzał poszybował w obramowanie bramki. Wynik jednak do końca spotkania nie uległ zmianie.
Po wczorajszych rozstrzygnięciach w grupie B, czyli remisie przy Anfield Road, oraz zwycięstwie FC Sion nad francuskim Bordeaux, drużyna Kloppa awansowała na drugie miejsce w tabeli, tracąc do liderujących Szwajcarów - cztery punkty.
- To nie było nudne spotkanie. Wręcz przeciwnie, było wiele ciekawych sytuacji, ze względu na jakość którą zaprezentował Rubin Kazań - mówi po meczu trener the Reds.
- Wszyscy mogli zobaczyć, że nie jest to zła drużyną - bardzo doświadczeni, opanowani kiedy są w posiadaniu piłki. Co prawda, nie mieli jej zbyt często, ale kiedy udawało im się ją odzyskać to potrafili szybko rozegrać.
- To oni wyszli na prowadzenie, a odrobienie strat to jedno z największych wyzwań w futbolu. Jesteś na dobrej pozycji, Twoja gra jest niezła, dobrze wszedłeś w mecz, Twoja koncentracja jest na wysokim poziomie i nagle dostajesz bramkę. Musisz zrestartować w swojej głowie to spotkanie, a my to zrobiliśmy i szybko wyrównaliśmy - chwali swoich podopiecznych były szkoleniowiec BVB.
- Przed golem Emre, zawodnik rywali dostał czerwoną kartkę. Czasami to wielka przewaga mieć więcej piłkarzy na boisku niż rywal. Najczęściej jednak to zabija mecz, bo rywale przestają grać w pikę - bronią się jednym solidnym, kompaktowym blokiem.
- To jest właśnie to, co powinniśmy zrobić lepiej dzisiejszego wieczora, ale mieliśmy nasze momenty, takie jak słupek Christiana. Udało nam się też wykreować inne dobre okazje, ale w końcowym rozrachunku bramki na wagę zwycięstwa nie zdobyliśmy.
- Dlatego powiedziałbym, że na 98 procent było poprawnie, nie perfekcyjnie, ale przynajmniej dwóch procentów - niestety, tych decydujących - zabrakło.
- Sion wygrał swój mecz, więc teraz to oni są liderem. Jesteśmy w stanie to zmienić, ale następny mecz w zimnym Kazaniu będzie wielkim wyzwaniem.
- Dzisiejszy wieczór nie był spełnieniem marzeń, ale nie był to też najgorszy dzień w moim życiu. Do następnego meczu musimy się solidnie przygotować i zagrać jeszcze lepiej.
Przy okazji konferencji, nie pominięto kwestii debiutu Kloppa przed własną, nową publicznością.
Przybywając na Anfield, długo przed pierwszym gwizdkiem sędziego, Niemiec pozwolił sobie na kilka chwil w nowym otoczeniu, okrążając stadion aby nasycić się jego niesamowitą aurą.
Kibice pozdrawiali Kloppa i zgotowali mu miłe przywitanie, które wzruszyło menedżera, ale jak jednak przyznał - dzisiejsze zwycięstwo pozwoliłoby dać upust swoim emocjom i byłoby pięknym podkreśleniem jego wdzięczności dla fanów.
- To było ciepłe przywitanie. Jeden z najważniejszych momentów tego wieczoru.
- Możecie być pewni, że wszystko co dziś czułem było pozytywne, ale skupmy się na meczu. Zazwyczaj kiedy to robię, nie słyszę wiele w trakcie spotkania, bo to jest praca dla mnie i mojego zespołu.
- Oczywiste jest, że kiedy przybywasz do nowego domu, to otrzymujesz prezent powitalny - a ja nie jestem usatysfakcjonowany ze swojego dzisiejszego, ale był to pierwszy raz. Wrócę tu jeszcze i wtedy mam nadzieję będzie dużo lepiej!
Jeden z dziennikarzy poruszył kwestę pozycji Emre Can, oto co powiedział trener Liverpoolu:
- Uważam, że jest pomocnikiem, ale oczywiście może zagrać na innej pozycji i to jest dobre dla jego rozwoju.
- Na ten moment, nie wiem kto zagra w niedzielę, a może Emre zagra na innej pozycji? Mam nadzieję, że będzie mógł zagrać i wtedy pomyślimy o jego roli.
- Znam go od kilku lat i wiem, że najlepiej czuje się w środkowej linii, ale może pełnić też inne funkcje na boisku.
- W drużynie narodowej grywał jako boczny obrońca i jeśli damy mu więcej czasu, to może będzie tam grał, kto wie. Jest jednak młody i większość swojej kariery grał w pomocy.
Jeszcze przed opuszczeniem najważniejszego miejsca w sali konferencyjnej, Klopp wykorzystał możliwość aby ponownie potwierdzić swoje oddanie Liverpoolowi i chęć pomocy w powrocie na szczyt.
- Jestem tutaj jako menedżer klubu piłkarskiego, jednego z najlepszych na świecie, lecz teraz musimy zająć się rozwojem, żeby nasi kibice mogli się cieszyć każdą chwilą z nami, w większym stopniu niż wczoraj.
- Uważam, że dzisiaj nasi fani mieli momenty, w których mogli się ekscytować, chwile kiedy widzieli że zawodnicy zostawiają
całe swoje serce na boisku, czyli robili to czego wszyscy oczekują. To nie był nudny wieczór, nie sądzę by ktoś chciał wyjść wcześniej.
- Próbowaliśmy z całych sił, ale nie wygraliśmy. Mam nadzieję, że nie był to najważniejszy mecz Waszego życia, jaki kiedykolwiek zobaczycie - tymi słowami zakończył swoją konferencję Jürgen Klopp.
Komentarze (8)
Ludzie, dajcie już spokój, błagam. Skończcie z tymi czasami. A gdzie te czasy, kiedy Leeds miażdżyło w LM? Gdzie te czasy, kiedy Blackburn z Dalglishem na czele ucierało nosa Fergusonowi? Gdzie te czasy, kiedy Górnik błyszczał na europejskiej arenie?
Dzisiejsze czasy są takie, że mamy 2015 rok i nasz klub pod względem finansowym znajduje się gdzieś pomiędzy Tottenhamem a Arsenalem, pod względem kadrowym podobnie. Nasze miejsce w szeregu to 5. miejsce. Jesteśmy solidnym angielskim zespołem, tylko tyle i aż tyle. Klopp i cały klub potrzebuje LAT, by znów móc MYŚLEĆ o nawiązywaniu do "gdzie tych czasów". Skończmy romantyczne dumania o przeszłości i zobaczmy jakie są realia. A następnie przedefiniujmy oczekiwania, jakie można stawiać przed Kloppem w drugim jego meczu w Anglii.