Zapowiedź meczu
Mecz z AFC Bournemouth w czwartej rundzie Pucharu Ligi Angielskiej będzie kolejną okazją dla Jürgena Kloppa do odniesienia swojego pierwszego zwycięstwa na ławce Liverpoolu.
Spotkanie zostanie rozegrane na Anfield i będzie trzecim z rzędu spotkaniem przed własna publicznością po debiucie nowego menedżera w wyjazdowym meczu z Tottenhamem. Wszystkie trzy wcześniejsze mecze zakończyły się bez rozstrzygnięcia, zaś biorąc pod uwagę rownież te pod wodzą Brendana Rodgersa, the Reds zremisowali osiem z ostatnich dziewięciu spotkań we wszystkich rozgrywkach. Stanowi to rzadko spotykaną serię w futbolu, co jest słabym pocieszeniem dla coraz to bardziej sfrustrowanych piłkarzy i kibiców Liverpoolu.
Uczucia po pierwszych spotkaniach Niemca na ławce mogą być sprzeczne, lecz wyraźnie widać wpływ nowego szkoleniowca na grę zespołu. On sam często powtarza, że nie posiada czarodziejskiej różdżki, a problemy nie znikną z dnia na dzień. Historia potwierdza te słowa, ponieważ dopiero w trzecim sezonie Borussia Dortmund włączyła się do walki o tytuł mistrzowski.
Wiele słów zostało napisanych oraz powiedzianych o formie gospodarzy, więc nie ma sensu poruszać tu dogłębnie wszystkich tych kwestii: słabej formy Coutinho, fali kontuzji w zespole i trudności w strzelaniu bramek. Biorąc jednak pod uwagę słowa Kloppa z dzisiejszej konferencji prasowej możemy oczekiwać zmian w składzie, zaś sam przeciwnik wydaje się być idealnym, by odświeżony kilkoma zmiennikami zespół wszedł na dobre, bramkostrzelne tory.
Bournemouth zaś w ostatnim czasie nie grą zachwyca swoich kibiców. Dziesięć goli straconych i dwa strzelone w dwóch ostatnich meczach ich ulubionej drużyny sprawiają, że trudno im patrzeć na wyjazd do Merseyside z optymizmem. Co prawda przeciwnikiem były zespoły Manchesteru City i Tottenhamu, ale w oczach postronnych kibiców są to zespoły o zbliżonym potencjale do Liverpoolu (szczególnie ten drugi).
Drużyna Eddiego Howe'a już raz zawitała w tym sezonie na Anfield, lecz trudno szukać podobieństw między tymi dwoma meczami. Kontuzje i zapowiadane zmiany w składzie sprawiają, że prawdopodobnie zaledwie kilku piłkarzy the Reds z tamtego spotkania pojawi się na boisku. To zaś dla gości doskonała okazja na odwrócenie trendu swoich ostatnich występów. Jak stwierdza pomocnik Marc Pugh, nie ma na to lepszego miejsca niż Anfield.
Ostatnie spotkania we Pucharze Ligi nie napawają optymizmem kibiców Liverpoolu. O ile wiadomo, że Wisienki grają w najwyższej klasie rozgrywkowej, to są beniaminkiem i jeszcze kilka miesięcy temu grały na zapleczu angielskiej ekstraklasy. A właśnie z zespołami z niższych lig the Reds mają w tych rozgrywkach najwięcej trudności. Remis 1:1 z Carlisle United był jednym z ostatnich akordów Brendana Rodgersa na stanowisku menedżera Liverpoolu, zaś poprzednich latach zdarzały się ciężkie boje zakończone czasami rzutami karnymi z takimi potęgami jak Middlesbrough, Notts County czy Northampton Town.
Spotkanie w sierpniu tego roku miedzy tymi dwiema drużynami zakończyło się wynikiem 1:0 dla gospodarzy. Bramkę zdobył Benteke, mimo oczywistego spalonego Coutinho, który wyraźnie brał udział w akcji. Gdyby wynik ten się powtórzył, nikt nie byłby z niego zadowolony: zarówno goście, którzy odpadliby z rozgrywek, jak i gospodarze, którzy nadal szukaliby rozwiązania swojego strzeleckiego problemu.
Komentarze (0)