Liverpool vs Southampton – analiza
Liverpool zanotował kolejny remis i trudno powiedzieć, czy był to punkt zdobyty, czy jednak dwa stracone. Na szczęście w grze piłkarzy widać powoli myśl przewodnią Jürgena Kloppa, która ciężko pracuje nad poprawą gry. A co można wyciągnąć z tego meczu?
Od przyjścia Jürgena Kloppa do Liverpoolu napisano już wiele tekstów na temat poprawy gry drużyny. Dziennikarze przerzucali się kolejnymi artykułami na temat przebiegniętych kilometrów, udanych prób pressingu, czy lepszej organizacji w obronie. Rzeczywiście Liverpool od przyjścia niemieckiego trenera poprawił się w wielu aspektach. Organizacja gry w fazie obrony należy do jednego z nich – zespół nie robi tego jeszcze w ekspresowym tempie, ale widać w ruchach zawodników ład i zaplanowane a priori schematy. Sam trener, po przyjściu do klubu, trafnie zauważył, że obrona jest podstawą gry i drużyna, zanim nauczy się atakować, musi trenować nad tym, by tracić jak najmniej bramek.
Faza ataku to dzisiaj największa bolączka drużyny. Pomimo poprawy gry z tyłu, The Reds borykają się z problemem braku kreatywności. Brazylijczyk Coutinho od kilku meczów nie pokazywał na co go stać. Adam Lallana, pomimo faktu, że wykorzystuje okazje, które daje mu Klopp, nie tworzy wielu sytuacji w meczach. Firmino dopiero wrócił do składu, a Milner to typowy wyrobnik, a nie piłkarz, który zaskoczy kibiców niekonwencjonalnym zagraniem. Ci zawodnicy, indywidualnie, mają wysokie umiejętności. Problemem jest jednak to, że grając razem nie pokazują na co ich stać. W tym celu Jürgen Klopp chce wykrzesać z nich choć odrobinę odwagi i nakazuje im ryzykować w czasie meczów. Założenie trafne, jednak ryzykować można na wiele sposobów. Można to robić jak Firmino w ostatnim meczu, gdy szukał luk w obronie przeciwnika i zagrywał tam piłkę – często niecelnie (69% dokładnych podań). Pomimo tak niskiej dokładności, niemiecki trener powinien być zadowolony z jego występu. Ryzykował on w dokładnie taki sposób w jaki powinien. Dużym problemem jest nieodpowiednie ryzyko. Gracze Liverpoolu bardzo często, gdy nie mogli podać do partnera – ponieważ żaden z nich nie próbował zasygnalizować gotowości do przyjęcia piłki – próbowali dryblować. Jednej z takich prób dokonał Coutinho w początkowej fazie spotkania. Zwód okazał się nieskuteczny, a Southampton wyprowadziło groźny kontratak.
To jak niepotrzebnie ryzykowali gracze The Reds najlepiej obrazuje statystyka dryblingów środkowych pomocników z tego meczu. Gracze Liverpoolu próbowali tej sztuki 9 razy, 5 razy im się to udało. Dla porównania: środkowi pomocnicy Świętych starali się dryblować jedynie 2 razy w ciągu całego spotkania. Emre Can – sześć. Poniżej grafika z próbami dryblingów Niemca (pomarańczowe nieudane, zielone udane)
Człowiek z planem
Liverpool nie jest, na razie, najbardziej kreatywną drużyną w Europie. Upłynie jeszcze wiele wody w Tamizie zanim będziemy mogli tak napisać o tym klubie. Jednakże już dzisiaj widać, że Jürgen Klopp to nie tylko trener, który świetnie odnajdywał się w realiach piłki niemieckiej. Ostatnie spotkanie pokazuje, że potrafi przystosować się do warunków panujących w danej lidze, a ponadto umie wykorzystywać zawodników w odpowiedni sposób. Tak było w przypadku Christiana Benteke, który wszedł z ławki już w 45. minucie spotkania. Zanim wszedł na boisko, Liverpool próbował często zagrywać piłkę po ziemi. Gdy jednak Origiego zastąpił jego kolega z drużyny, podopieczni Kloppa o wiele częściej próbowali dośrodkowań. Co nie znaczy, że każda piłka zagrana w drugiej połowie była długim podaniem. Dla zobrazowania: w pierwszej połowie Liverpool podawał na dużą odległość 19 razy, w drugiej 24 razy, więc różnica nie jest duża. Lecz, gdy próbowali kończyć akcje częściej dośrodkowywali w pole karne.
Pierwsza połowa to sześć prób dośrodkowań.
Druga to aż dwanaście prób.
Martin Škrtel
W meczu z Rubinem Kazan mogliśmy usłyszeć wiele zarzutów wymierzonych w Clyne’a. Anglik nie zachował się dobrze. Jednak po meczu powiedział, że spodziewał się przeciwnika na pozycji spalonej, ale Škrtel był bliżej bramki od niego. Nie należy całej winy, za tę bramkę, zrzucać na Słowaka. Jednakże dużym problemem dla niego jest utrzymanie linii. Było to również widoczne w ostatnim spotkaniu.
W bardzo prostej sytuacji, gdy cały zespół broni przy stałym fragmencie gry, Martin Škrtel jako jedyny wyłamuje się i cofa się w stronę bramki. Nie był to jedyny przypadek, gdy grał zbyt głęboko.
Analizę współtworzył @Nic_nowego
Komentarze (2)
Jedno ale..Upłynie jeszcze wiele wody w Tamizie
Powinno byc Upłynie jeszcze wiele wody w rzece Mersey...