Prasa po meczu ze Swansea City
Przedstawiamy Państwu opinie prasy po wczorajszym meczu ze Swansea City. Liverpool po ciężkiej walce zdołał zwyciężyć 1:0. Przyjemnej lektury!
Chris Bascombe z The Daily Telegraph pisze na temat tego, że pomimo "niechlujnej" gry w niedzielnym spotkaniu, Liverpool powoli zaczyna znów stanowić zagrożenie dla przeciwników z góry tabeli.
Niechlujne zwycięstwo nad Swansea na targanym wiatrem Anfield pozwoliło Liverpoolowi zbliżyć się na sześć punktów do szczytu tabeli. Dokonali tego jednak bardziej kulejąc niż idąc dumnym krokiem - niemieckiemu szkoleniowcowi pierwsze zwycięstwo na własnym obiekcie umożliwił kontrowersyjny rzut karny. Jednak sześć wygranych w ostatnich siedmiu spotkaniach sprawia, że coraz więcej drużyn będzie dostrzegało rosnące zagrożenie ze strony Liverpoolu.
Wspominanie o możliwej walce o mistrzostwo wywołują u Kloppa reakcje wymuszonym śmiechem. Nawet ci, którzy odważą się sugerować, że finisz w czołowej czwórce jest realny, są nakłaniani do tego, żeby przystopowali i skupili się na bardziej logicznych aspiracjach. To zrozumiałe, biorąc pod uwagę, że Klopp dopiero co zadomowił się w swoim nowym biurze, ale po wezwaniu wszystkich, żeby z wątpiących stali się wierzącymi i serii zwycięstw osiąganej przez jego drużynę, rosnące nadzieje kibiców będą nieuniknione.
Chris Wheeler z Daily Mail sugeruje, że Jürgen Klopp po kolejnej wygranej będzie musiał sprostać rosnącym oczekiwaniom.
Odwołując się do słów klubowego hymnu, Liverpool w niedzielę na Anfield szedł przez wiatr i dał kolejny krok w dobrym kierunku pod wodzą żywiołowego Kloppa.
Awans na szóstą pozycję. Sześć punktów straty do liderującego Manchesteru City. Sześć zwycięstw w siedmiu meczach na wszystkich frontach. Wszystko to powoduje, że największym wyzwaniem Kloppa będzie poradzić sobie z rosnącymi oczekiwaniami.
Nie był to piękny mecz, zwłaszcza w porównaniu do tego, w którym Liverpool pokonał Manchester City. Waleczność Swansea i wietrzna aura wydatnie się do tego przyczyniły.
Paul Joyce z The Daily Express twierdzi, że pomimo słabej gry, osiągnięty rezultat jest niezwykle istotny.
Mając na uwadze aktualne ograniczenia Swansea City, niedzielne zwycięstwo nie odbije się echem w piłkarskim świecie, tak jak miało to miejsce w przypadku zdemolowania Manchesteru City.
Ostatecznie końcowy rezultat wydaje się jednak kluczowy i zwycięstwo, osiągnięte bezpośrednio po meczu rozegranym w Lidze Europy, jest oznaką progresu. Oczywiście, wciąż widać niedoskonałości i sposób, w jaki wywalczony został zwycięski gol, pokazuje, jak Liverpool zawiódł w próbach zmuszenia do otwartej gry rywala, który ustawił wszystkie swoje siły w defensywie.
Piszący dla The Guardian Andy Hunter wskazuje, że Liverpool był lekko apatyczny z uwagi na rozegrany mecz w Lidze Europy i podkreśla, że ewidentnie w drużynie brakowało Philippe Coutinho.
Żadna z drużyn nie oddała celnego strzału na bramkę rywala w pierwszych 45 minutach meczu. Liverpool nie mógł się przebić przez głęboko osadzoną linię pomocy złożoną z pięciu zawodników gości.
Analogicznie jak przed dwoma tygodniami w meczu z Crystal Palace było widać ospałość Liverpoolu z powodu rozgrywania kolejnego meczu po zaledwie trzech dniach od rywalizacji w Lidze Europy.
Nieobecność Brazylijczyków Coutinho i Leivy nie ułatwiła gospodarzom zadania. Wiatr siał spustoszenie przy próbach rozprowadzania piłek przez obie drużyny.
Mike Whalley z Daily Star pisze, że występ Liverpoolu był bardzo daleki od przekonującego.
Milner zachował zimną krew przy wykonywaniu rzutu karnego w meczu z Bordeaux. Zaledwie trzy dni później musiał zrobić to samo, co pozwoliło, z niewielką nadwyżką, pokonać uparcie broniącą się drużynę Swansea City.
Klopp może cieszyć się z faktu, że miał okazję wprowadzić na boisko napastnika Daniela Sturridge'a i kapitana Jordana Hendersona, którzy od dłuższego czasu byli wykluczeni przez kontuzje.
Jednak nikt nie może powiedzieć, że ten występ był przekonujący.
Mecz z wysokości trybun oglądali Steven Gerrard i Kevin Keegan. Fani Liverpoolu zapewne życzyli sobie, żeby ci dwaj mogli cofnąć czas i wejść na murawę, aby zainspirować drużynę.
Zespół Kloppa w ostatnich tygodniach znakomicie prezentował się w meczach wyjazdowych, czego potwierdzeniem są rezultaty osiągnięte przeciwko Chelsea i Manchesterowi City.
Zupełnie inny obraz widoczny jest w meczach domowych, gdzie zaniepokojeni fani są dręczeni serią kiepskich występów.
Na łamach The Anfield Wrap Neil Atkinson nie może powstrzymać się przed zerkaniem na tabelę Premier League...
Chwyciłem za telefon. Wszedłem na stronę BBC i spojrzałem na tabelę ligi.
Wpatrywałem się w tabelę, gdzie Liverpool był sześć punktów za Arsenalem i Manchesterem City. Osiem punktów za liderem. Spojrzałem na terminarz wszystkich przeciwników. Zmusiłem się do powrotu do świata realnego. Realnym światem był ten, w którym Liverpool może wygrać ligę. Realnym był ten, w którym, jeśli objawi się jakiś akt ponadprzeciętnej determinacji, zdobycie tytułu jest możliwe. To był realny świat, w którym obudziłem się o 3 nad ranem. Realny świat, który wyciągnął mnie z mojej agonii i sprawił, że czuję się znacznie lepiej.
Na zakończenie werdykt od Jamesa Pearce'a w Liverpool Echo. Według niego Liverpool występem z Manchesterem City pokazał swoją waleczną stronę.
Wiatr zmian przemieszcza się na Anfield a oto dowód, że możemy mówić o dwóch aspektach rewolucji w wykonaniu Jürgena Kloppa.
Bezwzględnie demolując Manchester City Liverpool wzniósł się na swoje wyżyny, by następnie kontynuować drogę w górę tabeli w zupełnie innym stylu, ciężko pracując na zwycięstwo ze Swansea City.
Po wywołującym respekt stylu gry na Etihad, niedzielny rezultat to chaotyczny triumf, u którego podstaw stoi pokaz zaangażowania i ducha walki.
Jako wydarzenie jest on do zapomnienia natychmiast. Jednak kluczowe jest to, że w weekend, kiedy tylu rywali potknęło się na swojej drodze, Liverpool osiągnął swój cel.
Komentarze (2)