Sturridge wypada na kilka tygodni
Wszystko wskazuje na to, że do imponującej listy kontuzji Daniela Sturridge'a można dopisać kolejną. Napastnik Liverpoolu w przegranym meczu z Newcastle nabawił się urazu ścięgna podkolanowego. We wtorek klub wysłał go na badania, po których szacuje się, iż Sturridge nie wyjdzie już na boisko w tym roku.
Jest to wielki cios dla drużyny Jürgena Kloppa, który nie będzie mógł skorzystać z usług Sturridge'a w wymagającym okresie świątecznym. Anglik pojawił się na murawie St James' Park na ostatnie pół godziny gry. Po meczu uskarżał się na dyskomfort, a wtorkowe badania potwierdziły powagę urazu.
Biorąc pod uwagę historię kontuzji 26-letniego zawodnika, sztab medyczny wstrzymuje się z podaniem szacowanej daty powrotu Sturridge'a do zdrowia, jednak najprawdopodobniej będzie to od trzech do czterech tygodni, co biorąc pod uwagę naturę rozgrywek w okresie świątecznym może oznaczać, że ominie go siedem spotkań.
Oprócz czwartkowego meczu z FC Sion, Liverpool czekają mecze ligowe z West Brom, Watford, Leicester, Sunderlandem i West Ham United, a także pierwszy mecz półfinału Pucharu Ligi ze Stoke City.
To kolejny rozdział trwającej od 18 miesięcy sagi z problemami zdrowotnymi Sturridge'a. W momencie transferu Luisa Suáreza do Barcelony latem 2014 roku spodziewano się, że Anglik zostanie kluczowym zawodnikiem w formacji ataku Liverpoolu. Od odejścia Urugwajczyka wystąpił od pierwszej minuty w zaledwie 16 z 81 spotkań the Reds.
Problemy z udem i pachwiną spowodowały, że ominą pierwsze siedem kolejek zeszłego sezonu. Po majowej operacji biodra w Stanach Zjednoczonych wszyscy liczyli, że limit pecha Sturridge'a już się wyczerpał, jednakże od momentu powrotu w spotkaniu z Norwich City we wrześniu frustracja tylko narastała.
Stłuczenie kolana w starciu z Jordonem Ibe podczas treningu tuż po przyjściu Kloppa wykluczyło go z kolejnych ośmiu meczy. Następnie w zeszłym miesiącu Sturridge został wycofany ze składu na mecz z Bordeaux z powodu bólu stopy. Badania nie wykazały w tym przypadku urazu i trzy dni później powrócił do akcji w wygranym meczu ze Swansea City.
Po 20-minutowym występie w lidze przyszedł mecz nadziei - w godzinę wygranego 6:1 meczu z Southampton Sturridge pokazał się z dobrej strony, strzelając dwie bramki. Klopp przyznał, że Sturridge był bardzo obolały po tym spotkaniu i na mecz na St James' Park posadził go na ławce.
Teraz niemiecki menedżer będzie musiał radzić sobie bez najbardziej utalentowanego napastnika Liverpoolu w trakcie najtrudniejszego okresu obecnej kampanii, w trakcie którego the Reds będą chcieli wykonać kolejny krok w drodze po miejsce premiowane grą w Lidze Mistrzów.
James Pearce
Komentarze (26)
Wydaje mi się, że Chelsea specjalnie go sprzedała bo wiedzieli, że nie nadaje się na angielskie warunki... Ale grajek z niego przedni... ;(
Może Stu powinien mieć jakiś trening indywidualny który będzie pod jego budowę anatomiczną? W końcu ma przewagę włókien mięśniowych szybko-kurczliwych, które odpowiadają za mocny zryw, dynamikę i przyspieszenie. Trening z całym zespołem mu nie służy bo w żaden sposób się nie rozwija a kilka lat na rozwój by jeszcze miał.
Nie wiem co jest z tymi angielskimi napadziorami ale każdy u nas to szpital wczesniej Carroll teraz Ings i Stu...
brus@ nie filozuj ziom z tymi włóknami, nie on jeden ma takie a nie inne warunki. Po prostu albo ma pecha albo mu się nie chce biegać.
Każdy organizm jest inny i każdy wymaga indywidualnego traktowania, z tym, że jeden organizm potrafi się zaadaptować szybciej do danego systemu treningowego, drugi wolniej a jeszcze inny w ogóle się nie zaadoptuje.
Nie zganiałbym na pecha albo jak to nazwałeś że mu się biegać nie chce bo to jest dla mnie idiotyzm i twoja wiedza nie pozwala ci spojrzeć głębiej na sprawę poza obejrzeniem ładnej bramki w okienko.
Reasumując Stu albo będzie musiał pogodzić się z rolą jokera w teamie albo będzie musiał zacząć brać sterydy :D
Nie wiem, czy zdaje sobie też sprawę z tego, że nic już z niego nie będzie?
Powinien honorowo zakończyć karierę, bo żaden poważny klub nie kupi zawodnika, który ciągle jest poza grą.
Zapowiadał się na piłkarza, który co sezon będzie strzelał 20-25 bramek, walnie przyczyniając się do sukcesów Liverpoolu. No cóż...
Mamy trzech napastników: Benteke, Origi, Ings. Trzeba kupić jeszcze jednego, z podobnym stylem gry i umiejętnością zdobywania regularnie bramek co Daniel.
Facet blokuje właśnie już od dłuższego czasu taki ruch, ponieważ wszyscy ciągle pokładają w nim fałszywą nadzieję, że już będzie zdrowy. Trzeba w końcu powiedzieć sobie jasno - Daniel już nigdy nie będzie na tyle zdrowy, żeby rozegrać cały sezon, zresztą co ja mówię, nawet pół sezonu.
Jak mi szkoda tego gościa. Co on teraz musi czuć. Faktycznie, są podstawy by zastanowić się czy kontynuowanie kariery ma jakiś sens jeszcze.
Obawiam się, że indywidualny trening niczego nie zmieni. Nawet jeśli wyeliminuje kontuzje podczas treningu, to co z tego, jak Stu wyjdzie na mecz, czasem się z kimś stuknie i zejdzie obolały? Albo coś mu gdzieś pęknie, naciągnie się, zerwie, wybuchnie, imploduje, detonuje, rozszarpie, zanihiluje?
Again, doleczyć go, oszczędnie wystawiać w meczach pokazowo, dać mu strzelić kilka bramek i wcisnąć do ligi hiszpańskiej w lecie - to moja propozycja. Przy dobrych negocjacjach można nakłonić Valencię czy Sevillę do zakupu Stu argumentując, że w mniej dynamicznej i łagodniejszej pod względem ostrości gry lidze hiszpańskiej kontuzje nie będą się Daniela trzymały zbyt często. Przypieczętować argumentację korzystną ceną i odzyskać choć trochę pieniędzy. 3 mln, 5 mln, w porywach 7 mln ojro - nieważne. Nawet 1 mln byłby lepszy niż dociągnięcie Stu na kontrakcie i strzelenie przez niego 10 bramek w 5 meczach do końca kariery na Anfield. Taki cel powinien być punktem wyjścia w dalszym planowaniu. Czy to będzie Hiszpania, Włochy, czy Championship - nieważne, trzeba gdzieś ulokować Daniela i odzyskać tyle, ile się da. A szczególne miejsce w naszej pamięci Stu już i tak zawsze będzie miał.
Przecież płacenie mu po 150k na tydzień to jakaś pomyłka.
Stu to niewatpliwie świetny napastnik i czołowy zawodnik, pomimo całej sympatii do niego nasuwa sie czysto sportowe może nawet ekonomiczne pytanie, ile jest w stanie dać tej drużynie w zamian za pieniadze, które za to otrzymuje?
Dla mnie, jeśli otrzymuje dla przykładu 150tys per week i 10tys za mecz od pierwszej minuty to powinni zmienić warunki kontraktu na 10 tys per week i 150 tys. za mecz tak by cały dramat odczuwał także piłkarz a nie tylko klub, może to krzywdzące ale w tym przypadku nie można inaczej. Liverpool to nie studnia bez dna, nie można wypierd@l@ć hajsu na lewo i prawo.
Można go sprzedać ale nikt nie da 20mln nawet za takie ryzyko..
Obniżenie tygodniówki to chyba jedyna opcja.