Książka Gerrarda nominowana
Wspomnienia legendy Anfield, Stevena Gerrarda, otrzymały nominację w plebiscycie Sportowa Książka Roku. „Steven Gerrard. Autobiografia legendy Liverpoolu” jedna z piętnastu publikacji, które zostały wytypowane do finałowego etapu przez komisję złożoną z dziennikarzy sportowych i organizatorów. Teraz wszystko w rękach czytelników.
Na swojego faworyta można głosować do końca grudnia na stronie www.plebiscyt.sportowaksiazkaroku.pl.
Tegoroczna edycja plebiscytu rozpoczęła się 1 grudnia. Brane są w niej pod uwagę książki, które zostały wydane w okresie październik 2014 – listopad 2015. W poprzednich dwóch edycjach triumfowały tytuły piłkarskie: „Wielki Widzew” Marka Wawrzynowskiego oraz „Szamo” Grzegorza Szamotulskiego i Krzysztofa Stanowskiego. W tym roku, w przeciwieństwie do poprzednich, przyznane zostaną dwie nagrody: ekspercka i czytelnicza.
Na wybór przedstawicieli plebiscytu i dziennikarzy sportowych (grono eksperckie) nie mamy wpływu, ale możemy pomóc autobiografii Steviego zwyciężyć w głosowaniu czytelników. Wystarczy wejść na stronę www.plebiscyt.sportowaksiazkaroku.pl i zagłosować na „Steven Gerrard. Autobiografia legendy Liverpoolu”, czyli książkę pod naszym patronatem. Gorąco do tego zachęcamy!
O książce:
Siedziałem z tyłu samochodu i czułem, że łzy spływają mi po twarzy. Nie płakałem od lat, ale w tym momencie, w drodze do domu, nie mogłem się powstrzymać. Łzy ciągle napływały mi do oczu podczas tego słonecznego wieczoru w Liverpoolu. Było bardzo cicho, a my oddalaliśmy się od Anfield. Nie pamiętam, ile trwała podróż. Nie jestem w stanie wam nawet powiedzieć, czy ulice były pełne samochodów, czy nie. W środku coś mnie dobijało.
Godzinę wcześniej chciałem zniknąć w czarnej dziurze. Graliśmy u siebie mecz, który mógł zadecydować o tytule mistrzowskim. Wcześniej pokonaliśmy u siebie Manchester City, bezpośrednich rywali do mistrzostwa. Mieliśmy na koncie 11 zwycięstw z rzędu. Tylko jedna wygrana dzieliła nas od tego, żeby Liverpool mógł być prawie pewny pierwszego mistrzostwa Anglii od maja 1990 roku. (…)
Wydarzenia z tego popołudnia ciągle rozgrywały się w mojej głowie.
W ostatniej minucie pierwszej połowy meczu przeciwko przebiegłej Chelsea, którą José Mourinho nastawił tak, by przerwać nasz marsz ku chwale, coś się stało. To było proste podanie w moim kierunku w pobliżu połowy boiska. Pozornie nic nieznaczący fragment meczu, chwila ciszy w czasie naszej pogoni za tytułem. Ruszyłem do piłki. Prześlizgnęła mi się pod stopą.
Wtedy nastąpił ten moment. Poślizgnąłem się. Upadłem na murawę.
Znałem dobrze smak zwycięstwa – tak samo jak poznałem gorycz porażki.
Komentarze (1)