Prasa po meczu z Watfordem
Po niespodziewanej porażce z Watfordem dziennikarze sportowi mają wiele do powiedzenia o grze The Reds. Czy zespół wymaga zmian kadrowych? Czy Jürgen Klopp zaaklimatyzuje się w Liverpoolu? Zapraszamy do lektury.
W The Times Henry Winter twierdzi, że jedyną rzeczą, która Kloppowi mogła przywodzić na myśl złotą erę z Borussii, były żółto-czarne stroje drużyny z Watfordu.
„Wyjątkowo inteligentny menedżer, jakim jest Jürgen Klopp, z pewnością powinien wzmocnić zespół w oknie transferowym, rozpoczynając od środkowego obrońcy. Na tej pozycji w ostatnich latach w Liverpoolu grali piłkarze pokroju Rona Yeatsa, Tommy’ego Smitha, Emlyna Hughesa, Phila Thompsona, Alana Hansena, Marka Lawrensona, Samiego Hyypii i Jamiego Carraghera.
Także dla Mamadou Sakho chwila taka jak niedzielne spotkanie musiała prędzej czy później nadejść. Martin Škrtel został upokorzony przez napastników Watfordu. Boleć go mogły nie tylko obite plecy, ale także urażona duma. Do obrony cofnięty został Lucas, który dawał z siebie wszystko, ale nie popisał się niczym nadzwyczajnym.
Kibice drużyny gospodarzy wznieśli nad głowami żółto-czarne flagi. Chwilami wydawało się, że Westfalenstadion przeniósł się do Hertfordshire. Klopp nie miał się jednak prawa czuć jak u siebie w domu. Były trener Borussii Dortmund stał na skraju pola wyznaczonego dla menedżerów i z minuty na minutę wyglądał na coraz bardziej poirytowanego anemiczną grą swoich podopiecznych."
Michael Cox w The Guardian uważa, że decyzja o cofnięciu Lucasa Leivy do obrony była co najmniej osobliwa. W swoim artykule pisze:
„Klopp próbował zaradzić problemom najszybciej, jak to było możliwe. Gdy Škrtel zszedł z boiska tuż przed zakończeniem pierwszej połowy spotkania, menedżer zamiast obrońcy wezwał Divocka Origiego, co oznaczało, że to Lucas Leiva (a nie często wykorzystywany na tej pozycji Emre Can) musiał zagrać w linii defensywnej wraz z Mamadou Sakho.
Był to osobliwy wybór, biorąc pod uwagę siłę Ighalo. Lucas dawał sobie jednak radę o wiele lepiej niż Sakho, w wykonaniu którego był to najgorszy mecz w dotychczasowej karierze w Liverpoolu.
Origi próbował odmienić grę zespołu, ale przy wyniku 2:0 The Reds zupełnie stracili wiarę w siebie, nawet na chwilę nie zagrażając przeciwnikom."
Mike Walters piszący dla The Mirror nie podziela entuzjazmu Kloppa do wystawiania jednego z zawodników na pozycji „fałszywej dziewiątki”.
„Jedną z największych anomalii we współczesnym futbolu jest idiotyczna moda na wystawianie ofensywnych pomocników w roli „fałszywych dziewiątek”.
Większość kibiców tego nienawidzi, bo to oznaka słabości. Jest to lękliwe przyznanie, iż obecni w drużynie napastnicy do niczego się nie nadają.
Chęć wprowadzenia przez menedżera Liverpoolu gry opartej o wysoki pressing, szybkie tempo i energiczne zagrania zaczyna wydawać się nierealna. Daniel Sturridge jest kontuzjowany, a Klopp mimo tego zostawia i Origiego i Benteke na ławce rezerwowych.”
Jason Burt z The Telegraph twierdzi, że Klopp wiedział, że taki mecz w końcu nastąpi.
„Zespołowi brakuje Daniela Sturridge’a, ale poza tym nie ma wielu nieobecnych.
Posadzenie i pozostawienie na ławce Christiana Benteke – którego Klopp pominął, dając szansę Divockowi Origiemu i cofając do obrony Lucasa – jest niezwykle wymowne. Sytuacja kupionego za 32 miliony funtów Belga nie wydaje się ciekawa.
Klopp nie ma jednak złudzeń. Odkąd przybył do Liverpoolu wiedział, że nowi podopieczni zareagują na jego metody, a potem będą musieli przejść pierwszy kryzys. Co może niepokoić, to szybkość z jaką drużyna poddała się w ostatnim meczu.”
Na koniec przedstawiamy opinię Neila Atkinsona z The Anfield Wrap. Jego przekaz jest prosty – grajcie dwoma napastnikami!
„Z tego meczu należy wyciągnąć naukę. Wyzwania stawiane przez trenerem są coraz bardziej wymagające. To ostatnie zostało zignorowane przez poprzedniego menedżera. Obecny nie powinien popełnić tego samego błędu.
W tej lidze sukces można osiągnąć tylko wystawiając dwóch silnych napastników, którzy będą się doskonale rozumieli na boisku i potrafili wykańczać swoje akcje. Czy to futbol w czystej postaci? Pewnie nie, ale to futbol, który się sprawdza.
Ta liga potrafi przerosnąć piłkarzy. Dlatego trzeba wywołać w nich strach. Trzeba stać się koszmarem dla swoich przeciwników. Tutaj nie rozdaje się punktów za styl. Triumfować można tylko strzelając więcej bramek niż oponenci. Liverpool dwoma napastnikami zagrał w Southampton. Strzelił sześć bramek. Nie można zapomnieć, że w drużynie był wtedy jednak Daniel Sturridge.
W najbliższym czasie trzeba zmienić przede wszystkim jedno – The Reds muszą zaczynać mecze w lepszym stylu. Teraz, gdy w Premier League o wysokie miejsca w tabeli walczy o wiele więcej drużyn niż kiedyś, Liverpool musi odnaleźć w sobie cechy, które będzie mógł wykorzystać w meczach, w których przeciwnicy zamiast grać, brutalnie rozbijają ataki The Reds. Inaczej konkurencja będzie nękać podopiecznych Kloppa, choćby tylko po to, by napawać się ich bezradnością”.
Komentarze (5)
Klopp o tym wie i dlatego minie jeszcze trochę czasu zanim to będzie jego autorski zespół, przystosowany do jego stylu gry.
Zgodzę się, że część zawodników nie nadaje się do takiej taktyki, ale jeszcze poważniejszym czynnikiem jest brak okresu przygotowawczego przepracowanego właśnie pod tego rodzaju taktykę.
Mam wrażenie, że nasi - po kilku świetnych meczach, które jednocześnie były zapewne bardzo wyczerpujące pod względem kondycyjnym - osłabli nie tylko mentalnie, ale i fizycznie. Dlatego nie są wstanie wypełniać na boisku zadań tak, jakby tego życzył sobie Klopp.
Niestety przy wysokim pressingu wystarczy, że jeden czy dwóch zawodników nie domaga i wszystkie się sypie jak domino, czego efektem są potem łatwo tracone bramki.
Pozostaje czekać na transfery i na nowy sezon, do którego Klopp będzie mógł od podstaw przygotować drużynę.
Przyjście Kloppa może w końcu sprawić, że tego typu piłkarze zawitają na Anfield. Umiejętności umiejętnościami, ale głowa też jest ważna.
Gdybyśmy grali 2 napastnikami i byśmy przegrali to by było - grajcie jednym bo przez to słaba jest pomoc. I tak w kółko.
Jakoś jak po boisku Etihad biegał Firmino i rozbiliśmy ich 1-4 to jakoś żaden się nie wychylał, że słabo...
Nie trawie tego paplania bez sensu...