Zapowiedź meczu
Po ostatnich rozczarowujących występach ekipa Jürgena Kloppa nie może pozwolić sobie na odprężenie – już jutro zagra przeciwko sensacyjnym liderom z Leicester.
O drużynie, którą w bieżącym sezonie prowadzi Claudio Ranieri powiedziano już chyba wszystko. Cała piłkarska Europa zachwyca się bramkostrzelnym duetem Vardy – Mahrez i już słychać było pogłoski jakoby ten pierwszy miał trafić nawet do Realu Madryt. Zostawmy jednak plotki, póki co lider klasyfikacji strzelców występuje w jednym zespole z Marcinem Wasilewskim i jutro z pewnością sprawi mnóstwo kłopotów Simonowi Mignoletowi i jego zdziesiątkowanej przez kontuzje obronie.
Linia obronna The Reds jest w tym sezonie regularnie rozrywana przez urazy poszczególnych graczy. Mało brakowało, a przydarzyłyby się jednocześnie wszystkim stoperom. Po tym jak Mama Sakho wrócił po 6-tygodniowej przerwie, ze składu wypadł Dejan Lovren. Chorwat jest już gotowy na starcie z Lisami, jednakże w meczu z Watford kontuzji doznał Škrtel, więc jutro spodziewamy się obejrzeć w obronie duet Sakho – Lovren.
Leicester również ma problemy w defensywie choć akurat nie spowodowane absencjami. Drużyna Lisów jak na liderów tabeli wręcz fatalnie broni dostępu do własnej bramki. Stracili 24 gole w 17 spotkaniach, czyli więcej nawet od podopiecznych Jürgena Kloppa, która zajmuje 9. miejsce. Tym bardziej należy obawiać się siły ofensywnej Leicester, a ta jest najlepsza w lidze.
Na usta ciśnie się pytanie – jak długo jeszcze Vardy i spółka będą w stanie ciągnąć zespół do przodu? Rok temu, występując jako beniaminek w Premier Leauge, Leicester w 13. kolejce spadł na ostatnie miejsce w tabeli. Pozostali na 20. lokacie aż do 31. kolejki, a strefę spadkową opuścili dwa mecze później i ostatecznie skończyli rozgrywki na 14. pozycji. W tym roku w po 13. meczu Premier League Leicester znalazło się na drugim biegunie tabeli obejmując prowadzenie w lidze. Zespół w mniej niż rok przeszedł niesamowitą metamorfozę, ale i tak nikt nie wierzy, że utrzymają formę do końca kampanii.
Jak wspomniałem wyżej, pod koniec ubiegłego sezonu Leicester udało się w szaleńczej szarszy wyjść na prostą i cudem uniknąć spadku. Manager, który potrafi dokonać takiej sztuki jest zazwyczaj nagradzany nowym kontraktem. Prezes Lisów był jednak innego zdania i zwolnił Nigela Pearsona, który w ostatnich latach bardzo się zasłużył dla tego klubu. Decyzja wydawać by się mogła dziwna i nielogiczna, niemniej nowy boss Leicester – Claudio Ranieri wynikami broni się aż nazbyt dobrze.
W obozie The Reds panują zgoła odmienne nastroje. Po wyjazdowych zwycięstwach z Chelsea, Manchesterem City i Southampton zarówno kibice jak i piłkarze Liverpoolu chyba zbyt bardzo uwierzyli w swoje możliwości. Zwłaszcza ci drudzy zapomnieli, że mecze na tym poziomie same się nie wygrywają, ale może właśnie potrzebny był taki zimny prysznic.
W zeszłym sezonie obie ekipy spotkały się dwukrotnie, na Anfield padł remis 2:2, a na wyjeździe górą był zespół Brendana Rodgersa (3:1). W tych spotkaniach w sumie trzy bramki strzelił Steven Gerrard. Wcześniej Lisy długo nie miały do czynienia z piłką na najwyższym poziomie o czym może świadczyć fakt, że raptem czwarty mecz wstecz między tymi drużynami zakończył się wynikiem 2:1 po golach… Michaela Owena i Emile’a Heskeya.
Już jutro przekonamy się czy Liverpool przełamie swoją niemoc z ostatnich spotkań i będzie w stanie przerwać świetną serię Leicester. Komfort The Reds polega na tym, że kolejny mecz grają dopiero w środę z rozczarowującym Sunderlandem, podczas gdy większość drużyn gra od razu w poniedziałek, a Leicester we wtorek z Manchesterem City.
Początek meczu na Anfield o 16:00 czasu polskiego!
Komentarze (0)