Legendy wygrywają w Sydney
Luis Garcia zdobył dwie bramki, co pomogło Legendom Liverpoolu zwyciężyć 4-0 Legendy Ligi Australijskiej w czwartkowym meczu rozgrywanym w Sydney. W meczu wystąpił Steven Gerrard, który raz jeszcze z dumą prezentował się w czerwonej koszulce the Reds.
Liverpool przez większość spotkania prowadził grę, szczególnie dzięki klasowym zawodnikom ofensywnym, z których najbardziej wyróżniał się Garcia. Zawodnik odnalazł drogę do bramki w obu połowach, popisując się świetnym uderzeniem z dalszej odległości, a następnie wykończył dwójkową akcję z Gerrardem, strzałem głową.
Były kapitan the Reds wykreował drugą bramkę, a także wziął udział przy zdobyciu kolejnej, której autorem był Ian Rush. Walijska legenda z bliskiej odległości skierowała piłkę do siatki, po mocnym i mierzonym dośrodkowaniu Johna Arne Riise.
Norweski defensor brał również udział w zdobyciu ostatniego, czwartego gola, którego zdobył John Aldridge, powtarzając wyczyn Rusha i kończąc kontratak na oczach 40 tysięcy widzów.
Gerard Houllier miał możliwość wyboru podstawowej jedenastki, która była mieszanką doświadczenia i jakości, włączając w to Jamiego Carraghera na pozycji środkowego obrońcy, czy Gerrarda jako serca drużyny, ponieważ Anglik debiutował w meczu Legend.
Były kapitan the Reds, który występował w roli typowego playmakera zajmującego miejsce w centralnej strefie boiska, rozdzielał piłki na obie flanki, a dominacja jego drużyny w początkowej części spotkania nie podlegała dyskusji i już w 6 minucie powinno to przynieść skutek bramkowy.
Patrick Berger odnalazł Robbiego Fowlera na skraju pola karnego, jednakże strzał zawodnika z numerem 9 został wybroniony przez Zelijko Kalaca wprost pod nogi Smicera, lecz pomocnikowi nie udało się trafić do siatki.
Czeski pomocnik, współautor zwycięstwa ze Stambułu, był zaangażowany również w kolejną okazję Liverpoolu do objęcia prowadzenia, wbiegając na pełnej szybkości w pole karne i dopadając do piłki zagranej przez Gerrarda. Strzał jednak był niecelny.
Gospodarze nie składali broni, a ich pewność siebie rosła z minuty na minutę. W 16 minucie Steve Corica uniknął pułapki ofsajdowej, jednakże w sytuacja sam na sam, przegrał z Sanderem Westerveldem.
Corica mógł być sfrustrowany kilka minut później, kiedy w bardzo podobnej sytuacji Jason McAteer wybił piłkę po jego uderzeniu z linii bramkowej. Tuż po tej akcji, po kapitalnym crossie na drugiej stronie boiska, Garcia nie zdołał pokonać bramkarza rywali.
Hiszpański zawodnik wpisał się na listę strzelców w 27 minucie. Berger popisał się dokładnym podaniem na lewą stronę do Garcii, który minął Haydena Foxe'a i precyzyjnym strzałem obok słupka pokonał bramkarza gospodarzy.
Wielce prawdopodobny jest fakt, iż Gerrard do tej chwili zastanawia się dlaczego nie podwyższył prowadzenia swojej drużyny 5 minut przed przerwą, przegrywając pojedynek z Kalacem, który rzucając się dodatkowo pod nogi Fabio Aurelio, uchronił zespół od utraty bramki.
Drużyna Houlliera dopięła jednak swego i zdobyła drugą bramkę, 7 minut po rozpoczęciu drugiej części gry. Kapitan popisał się klinicznie precyzyjnym dośrodkowaniem z prawej strony, a Garcia sprytnym uderzeniem głową podwoił swój i zespołu, dorobek bramkowy.
Menedżer pozostał wierny swoim słowom przedmeczowym, w których obwieścił że każdy piłkarz dostanie szansę na grę, dając lokalnej publiczności szansę na zobaczenie na żywo gwiazd pokroju Aldridge'a, Bruce'a Grobelaara, czy Rusha.
Aurelio - grający na nienaturalnej dla siebie pozycji prawej stronie - mógł wpisać się na listę strzelców po podaniu, a jakżeby inaczej - Gerrarda, jednak jego uderzenie zostało sparowane przez bramkarza.
Liverpool nie poprzestawał w swoich atakach, a w 74 minucie kiedy to Rush zdobył swoją bramkę po dośrodkowaniu Riise, wszyscy byli zachwyceni widząc legendę w tak świetnej formie.
Gerrard nie miał szczęścia w tym spotkaniu, kiedy to przed końcem meczu jeszcze raz spróbował zdobyć swoje trafienie i to jakie! Uderzenie praktycznie z połowy boiska nie znalazło jednak drogi do bramki.
Kilka chwil później dzieła zniszczenia dokonał, już pod koniec pojedynku Aldridge, ustalając wynik meczu na 4-0, dowodząc że teh Reds mogą wracać z dużą dozą satysfakcji.
Komentarze (3)