Prasa po meczu z Crystal Palace
W dzisiejszym przeglądzie prasy prezentujemy między innymi opinie redaktorów Daily Mail, Guardian i Anfield Wrap. Co do powiedzenia o kontrowersyjnym zwycięstwie mają eksperci?
Były sędzia Premier League Graham Poll, w Daily Mail dzieli się z czytelnikami swoją opinią o rzucie karnym wykorzystanym przez Christiana Benteke pod sam koniec spotkania.
Czytamy: „Arbitra Andre Marrinera w bardzo profesjonalny sposób wspomógł asystent Scott Ledger. W ostatnich sekundach meczu Damien Delaney podstawił nogę Christianowi Benteke tuż przed sędzią liniowym.
Robiąc wślizg Delaney zachował się nierozważnie, bo nie mógł w pełni kontrolować swojego ruchu. Dlatego, gdy kolanem zahaczył Benteke należało odgwizdać faul.
Asystujący arbitrowi głównemu sędziowie często są krytykowani za bierność przy niedozwolonych zagraniach wykonywanych przez piłkarzy. Ledger w tej sytuacji pomógł Marrinerowi, który nie widział dokładnie zdarzenia.”
Dla Tony'ego Banksa piszącego dla Daily Express, punktem zwrotnym meczu był błąd Alexa McCarthy'ego, który pozwolił Rroberto Firmino strzelić bramkę wyrównującą.
„Ekipie Kloppa tym razem się upiekło. Należy ich jednak pochwalić za wytrwałość po stracie gola, którego strzelił Joe Ledley, i czerwonej kartce dla Milnera. Drużyna miała sporo szczęścia, ale trzeba zauważyć, że wejście na murawę Philippe Coutinho zmieniło obraz gry. Liverpool nie miał zamiaru się poddać.
Nagle czwarte miejsce – odległe już tylko na sześć punktów – nie wydaje się już mrzonką.
Liverpool przez długi czas wyglądał na zespół, który mógłby grać przez cały dzień, nie strzelając w efekcie ani jednej bramki. Gdyby nie katastrofalna w skutkach pomyłka McCarthy'ego, zastępującego kontuzjowanego Wayne'a Hennesseya, mecz zakończyłby się z pewnością zupełnie innym rezultatem.”
Steve Tongue z The Independent twierdzi, że sposób, w jaki Liverpool strzelił zwycięską bramkę, pozostawia niesmak.
Oto fragment artykułu: „Słusznie wyczuwając, że gracze Palace będą nerwowo starali się utrzymać prowadzenie, by po raz pierwszy od połowy grudnia wygrać w lidze, goście rzucili się do dzikiego ataku. Pewnie wykorzystali koszmarny błąd bramkarza Alexa McCarthy'ego popełniony 10 minut po tym, jak boisko z czerwoną kartką opuścił James Milner. To, w jaki sposób padła zwycięska bramka pozostawia już jednak spory niesmak.
Palace na początku roku zajmowało piąte miejsce. Teraz drużyna jest na piętnastym. Piłkarze z Londynu muszą się czuć, jakby wszystko sprzysięgło się przeciwko nim. Trzeba jednak przyznać, że nie robią nic, by sobie pomóc. Po meczu w środku tygodnia, w którego ostatnich minutach Sunderand strzelił bramkę na remis, zawodnicy Crystal Palace nie wyglądali na takich, którzy byliby w stanie wykorzystać przewagę jednego zawodnika w spotkaniu z Liverpoolem.”
Dominic Fifield z The Guardian pisze, że pasja The Reds zniwelowała wszystkie atuty Crystal Palace przy Selhurst Park.
„Jürgen Klopp, który pierwszej porażki w Premier League doznał z rąk Crystal Palace w listopadzie, może wskazać wczorajsze zwycięstwo jako przykład postępów poczynionych przez jego zespół. Jest to szczególnie ważne w kontekście faktu, iż przez ostatnie kilka sezonów Palace było dla The Reds bardzo niewygodnym przeciwnikiem. Londyńczycy pozbawili Liverpool marzeń o mistrzostwie i popsuli Stevenowi Gerrardowi pożegnalny mecz. Ostatnie trzy ligowe mecze z Palace były porażkami Liverpoolu. Sposób w jaki The Reds zareagowali na stratę Milnera, który otrzymawszy w meczu dwie żółte kartki musiał opuścić plac gry, jest godny wszelkich pochwał. Klopp po meczu wspomniał o tym, że pasja do gry zdominowała zachowanie jego podopiecznych. Przyćmiła ona wszystkie atuty Crystal Palace.”
Jim White w artykule dla Daily Telegraph pisze, że wejście kolanem Damiena Delaneya zapewniło Liverpoolowi trzy punkty, których nikt się nie spodziewał.
„Najważniejszym elementem gry fizycznej na Selhurst Park było wejście Damiena Delaneya kolanem w Benteke. W ostatnich sekundach meczu nie wydawało się, że Liverpool będzie w stanie wygrać, ale delikatne muśnięcie obrońcy Palace spowodowało efektowny i dramatyczny upadek rosłego napastnika, Christiana Benteke. Z początku arbiter Andre Marriner uznał, że Palace powinno wznowić grę od bramki.
Po interwencji asystenta Scotta Ledgera, sędzia główny zmienił jednak zdanie i podyktował rzut karny. Belgijski napastnik podniósł się z murawy i pewnym, aczkolwiek lekkim strzałem wpakował piłkę w róg bramki Alexa McCarthy’ego, co wywołało szaleńczy wybuch radości Jurgena Kloppa. Nic dziwnego, że trener był zadowolony: to w końcu trzy punkty, których nawet najzagorzalsi kibice The Reds nie byliby w stanie jeszcze pół godziny wcześniej dopisać swojej drużynie.”
Adrian Kajumba z Daily Mirror uważa, że heroiczna gra Benteke w końcówce mogła „tchnąć życie” w jego karierę na Anfield.
W swoim artykule pisze: „Napastnik, który przeszedł do Liverpoolu za 32 miliony funtów i miał przynieść klubowi glorię i chwałę, zupełnie nie może dojść do optymalnej formy. Obecnie Benteke jest jednym z najdroższych rezerwowych Premier League.
Nie przekonał Jurgena Kloppa, że byłby w stanie wpasować się w styl gry preferowany przez Niemca. Nie udowodnił również póki co, że potrafi w Liverpoolu strzelać bramki. Wczorajszy mecz, jako szósty z rzędu, rozpoczął więc na ławce rezerwowych. Sytuacja nie wyglądała dla Belga kolorowo.
Ukoronował on jednak bramką dramatyczną walkę grającego w dziesiątkę Liverpoolu, kończąc tym samym serię 13 spotkań bez gola. Mogło to tchnąć nowe życie nie tylko w kampanię The Reds mającą zakończyć się miejscem w europejskich pucharach, ale również w karierę Belga na Anfield.”
Neil Atkinson z The Anfield Wrap chwali Emre Cana i Dejana Lovrena oraz ciężką pracę drużyny Liverpoolu jako całości.
„Występy Emre Cana i Dejana Lovrena zarówno przed, jak i po czerwonej kartce dla Milnera należy pochwalić. Can był najlepszym pomocnikiem Liverpoolu przez całe spotkanie. Potem został cofnięty do defensywy, skąd dyrygował całą obroną. Lovren wygrywał każdy pojedynek, jaki mu się trafił. Doskonały występ – od długiego czasu zapowiadało się na taki skok formy. Lovren po prostu nie miał zamiaru przegrać.
Ci, co mieli harować, harowali. Jak zwykle The Reds nie wykazali się przebiegłością, ale z drugiej strony, by móc na Selhurst Park grać chytrze, i tak trzeba się napracować. Londyńczycy nigdy bez walki się nie poddają.”
Komentarze (0)