Ings o urazie i zaangażowaniu

Danny Ings ujawnia, w jaki sposób przeszedł przez koszmar kontuzji w minionej kampanii oraz zapewnia, że jest gotowy na pracę pod okiem z Jürgena Kloppa w następnym sezonie.

Napastnik doznał częściowego zerwania więzadeł stawu kolanowego w październiku, kilka dni po zatrudnieniu niemieckiego szkoleniowca i tym samym zakończył swój premierowy sezon na Anfield.

Zaangażowanie Anglika w program rehabilitacyjny, skonstruowany przez personel medyczny klubu, pozwoliło mu wejść z ławki w meczu ostatniej kolejki Barclays Premiere League, przeciwko West Bromwich Albion.

23-latek wyjaśnia, że często podczas rehabilitacji wykonywał więcej pracy, niż wymagał od niego personel medyczny. Dodatkowo, podczas wykluczenia z gry przygotowywał się na kolejny sezon studiując założenia taktyczne.

– To bardzo ważne po takiej kontuzji, jak moja, by upewnić się, że wszystko jest już w porządku – powiedział Ings w wywiadzie udzielonym Goal.com.

– Nie mogłem nic zrobić z faktem, że zerwałem moje więzadła kolanowe, lecz mogłem kontrolować moją reakcję związaną z kontuzją. Na tym właśnie się skupiłem, by być mocniejszym mentalnie oraz fizycznie, ponadto wykorzystałem ten czas na naukę – wyjaśnia.

– Zwracałem uwagę na nieustanny pressing, który bardzo pasuje do mojego stylu gry, by wiedzieć, jak i kiedy go używać.

– Widziałem, jak wiele pracy wykonujemy bez piłki, tworzymy spójną obronę niepozwalającą rywalowi się przebić, a od napastników wymagany jest ciągły ruch.

– Oglądając każdy mecz chłopaków, nie tylko wspierałem ich, ale również wiele się nauczyłem.

Ings zdobył 3 bramki w 5 występach przed doznaniem urazu. Jego gra bez piłki i nieustanne dręczenie, i naciskanie na rywala szybko sprawiło, że stał się ulubieńcem kibiców.

Były zawodnik Burnley zrozumiał, że to ciężka praca jest dokładnie tym, co fani chcą oglądać przychodząc na mecz swojej drużyny. Zwrócił również uwagę na szczególne relacje z kibicami na Anfield.

– Lubię dawać fanom to, czego oczekują od kogoś reprezentującego klub – dodaje Ings.

– Wszyscy dorastaliśmy, jako fani futbolu i wiemy, czego oczekiwaliśmy od zawodników, których wspieraliśmy. Więc teraz, chce, by widzieli mnie naciskającego na rywala, wracającego do obrony, obiegającego, robiącego wślizgi i zdobywającego bramki.

– W ostateczny rozrachunku, wszyscy jesteśmy jednością i możemy osiągać świetne wyniki tylko w przypadku, gdy damy z siebie sto procent. To, czego nauczyłem się w Liverpoolu, odkąd tu jestem – w kupie siła – część tej mocy widzieliśmy na Anfield podczas europejskich wieczorów i według mnie to dopiero początek.

Poświęcanie się to część charakteru Danny’ego, który obiecał kibicom, iż mogą oczekiwać więcej w sezonie 2016/17, kiedy napastnik będzie upatrywać swojej szansy.

– Chce dać wszystko, co mam, chce zaimponować, chce zrobić co w mojej mocy, by pomóc drużynie – powiedział, zarażając entuzjazmem.

– Pragnę wygrywać trofea i być częścią klubu z sukcesami. Wiem, że aby to się zdarzyło, piłkarze muszą się do tego mocno przyczynić. Okres przygotowawczy dotyczy kondycji i nie idzie się na całość, lecz jeżeli chodzi o piłkę nożną to nie wiem, w jaki sposób się zrelaksować.

– Nawet w moich pierwszych pełnych sesjach po rehabilitacji biegałem w kółko, jak dziecko próbując przejąć każde podanie, naciskać, i desperacko starając się zdobyć bramkę na treningu.

– Myślę, że to kwestia pasji i żądzy. Sądzę, że to już nie ulegnie zmianie – zakończył napastnik.