Gini o pierwszej koszulce the Reds
To była okazja, której szesnastoletni Georginio Wijnaldum nie mógł przepuścić. Los dał mu szansę zdobycia wyjątkowego upominku od jednego ze swoich idoli.
Był 5 sierpnia 2007 roku, a on oglądał z ławki rezerwowych mecz swoich kolegów z Feyenoordu z Liverpoolem. Mecz na De Kuip, który kończył się wynikiem 1:1, tylko z nazwy był towarzyski.
The Reds, wzmocnieni niedawnym przybyciem Fernando Torresa, wyrównali stan tego bardzo zaciekłego meczu golem Stevena Gerrarda z 71. minuty.
Gdy wydawało się, że w ten niedzielny wieczór temperatura wrzenia została osiągnięta, rzut karny podyktowany za faul Alvaro Arbeloi pod koniec meczu jeszcze mocniej podgrzał atmosferę.
Pepe Reina obronił rzut karny Luigiego Bruinsa, a ostatni gwizdek wciąż nie rozluźnił napięcia. Gdy wielu koncentrowało się na rozczarowaniu na boisku, Wijnaldum – świeżo po pierwszym sezonie w Holandii – kierował oczy w stronę jednego piłkarza.
Gdy młody pomocnik zauważył Torresa udającego się z boiska do szatni, wiedział, że to jedna ze spraw o charakterze „teraz albo nigdy”.
- To był mecz w turnieju organizowanym w Rotterdamie, Port of Rotterdam – wspomina Wijnaldum, w rozmowie z oficjalnym serwisem liverpoolfc.com w hotelu w Kalifornii. – Siedziałem wtedy na ławce przez cały mecz, a po spotkaniu były jakieś kłótnie między kilkoma piłkarzami. Zobaczyłem wtedy stojącego tam Torresa.
- Lubiłem Torresa za jego styl gry i sposób zdobywania goli, był bardzo dobrym piłkarzem, więc do niego podszedłem i zapytałem, czy wymieniłby się ze mną koszulkami. To z tej nocy zapamiętałem najbardziej.
- Wciąż mam tę koszulkę, bo byłem jego wielkim fanem. Dzięki temu, że piłkarze zaczęli się sprzeczać, miałem szansę zamienić się trykotami z Torresem. Byłem przeszczęśliwy.
Nastoletni Wijnaldum nie mógł wtedy wiedzieć, że za mniej niż dekadę odbędzie się jego prezentacja w koszulce Liverpoolu z jego nazwiskiem na plecach.
Niemniej, the Reds już wtedy przykuli jego uwagę, szczególnie z powodu transferu Dirka Kuyta na Anfield rok wcześniej.
- Dirk Kuyt przeszedł z Feyenoordu do Liverpoolu… wiem, że Michael Owen też tam grał, tak jak Bellamy… - wymienia w zaraźliwym entuzjazmem w odpowiedzi na pytanie o to, co wtedy wiedział o the Reds.
- W Rotterdamie kochają Craiga Bellamy’ego, ponieważ kiedyś powiedział, że Feyenoord to wielki klub. Było kilku piłkarzy, którzy wiem, że grali dla Liverpoolu.
- Gdy byłem trochę starszy, zobaczyłem jak wielkim klubem jest Liverpool – te wszystkie tytułu i wspaniali gracze.
- Za młodu nie wiedziałem zbyt wiele o Liverpoolu, ale to też dlatego, że niezbyt interesowałem się piłką nożną… - dodał.
‘Niezainteresowany piłką nożną’ brzmi kuriozalnie w ustach piłkarza, który reprezentował później barwy PSV Eindhoven i Newcastle United, a także grał i zdobywał bramki dla reprezentacji Holandii, również na Mistrzostwach Świata w 2014 roku.
Wijnaldum chętnie jednak wyjaśnia dalej.
- Interesowałem się innymi dyscyplinami, takimi jak gimnastyka. Robiłem salta w tył, ale tylko dla zabawy – tłumaczy. – Lubiłem oglądać gimnastykę na Igrzyskach Olimpijskich. To najbardziej lubiłem jak byłem młody i niezbyt interesowałem się piłką nożną – to przyszło później.
- Wolałem gimnastykę, ale pewnego dnia babcia powiedziała mi, że to zbyt niebezpieczne i nie chciała, bym to dalej trenował. Przestałem i przerzuciłem się na piłkę nożną.
- Potem im byłem starszy, tym bardziej uwielbiałem tę grę. Teraz będę kochać futbol do końca życia.
Uczucia, jakimi Wijnaldum darzy tę grę są jasne dla każdego, kto widział go w USA w tym tygodniu, lub miał szansę oglądać go w trakcie kilku pierwszych sesji treningowych jako piłkarza Liverpoolu.
Od kiedy wysiadł z samolotu w Palo Alto, w kilka godzin po złożeniu podpisu na wykropkowanej linii pod długoterminowym kontraktem z the Reds, rzadko można zobaczyć Holendra bez uśmiechu na twarzy.
- Dotychczas jest dobrze – stwierdził. – Przede wszystkim, jestem szczęśliwy, że jestem graczem Liverpoolu. Już o tym mówiłem – to wielki klub z wybitną historią.
- Wielu piłkarzy chce grać dla Liverpoolu i czuję się zaszczycony, że jest mi to dane. Jestem bardzo wdzięczny losowi za tę okazję, a każdy dotychczasowy dzień w klubie był fantastyczny.
- Ludzie z otoczenia i piłkarze bardzo mi pomogli – wszyscy byli dla mnie mili i bardzo mi ułatwili zadomowienie się tutaj.
- Liverpool to jeden z największych klubów w Europie. Mieli kilka ciężkich lat, ale gdy popatrzysz na historię, zobaczysz dużo zdobytych tytułów i trofeów.
- Z całą pewnością to największy klub dla którego grałem. Cieszę się niezmiernie, że mogłem tu przyjść, czuję się wyróżniony i dodaje mi to pewności siebie.
Co zaś z jego pierwszą koszulką Liverpoolu, tą, którą tak przebiegle zdobył od Torresa dziewięć lat temu?
- Koszulka jest w Rotterdamie, w moim domu – uśmiechnął się Wijnaldum. – Jeszcze jej nie oprawiłem w ramki. Chcę to zrobić, ale mam dużo koszulek, więc muszę pomyśleć co z nimi zrobię. Może umieszczę je na „wall of frames” [nawiązanie do „hall of fame”, miejsca uhonorowania sław– przyp. red.] – zakończył.
Komentarze (2)
No chyba nie do końca ;)