Wywiad z Harrym Kewellem
Neil Jones rozmawiał z byłym skrzydłowym the Reds, który objął drużynę Watfordu do lat 21. Przypomnijmy, że Harry Kewell spędził w Liverpoolu pięć lat, strzelając 12 bramek w 93 występach.
Cześć Harry, dzięki za poświęcony czas na rozmowę z nami. Przede wszystkim, jak idzie nowy etap kariery?
Naprawdę dobrze, dzięki. Jestem trenerem drużyny Watfordu do lat 21, co jest dla mnie ogromnym wyzwaniem, a jednocześnie bardzo się z tego powodu cieszę.
Dołączyłem też do BT Sport jako komentator ich sobotniego programu „Score”, co także uważam za fajną sprawę. Z niecierpliwością na to czekam.
Jak odnajdujesz się w roli trenera?
Z pewnością jest to coś innego niż gra w piłkę.
Jestem trenerem od roku, ale dużo już się nauczyłem. To naprawdę otworzyło mi oczy na to, ile pracy i przygotowań wkładają trenerzy i sztab.
Gdy jesteś zawodnikiem najpewniej nie myślisz o tego typu rzeczach. Po prostu przychodzisz rano trenować, albo rozegrać mecz. Jednak jest wiele do zrobienia przy planowaniu sesji treningowych, trzeba upewnić się, że wszystko jest w porządku, by będąc na boisku móc skupić się tylko na graniu.
Może to oczywiste, ale jest to moja pasja i muszę przyznać, że daje mi to wiele radości.
Spotkałeś wielu dobrych menedżerów, od których mogłeś się uczyć, jak Rafa Benitez, czy Terry Venables. Czy mieli oni duży wpływ na twój styl trenowania?
Szczerze przyznaję, że nieco nauczyłem się od moich byłych menedżerów. Są ludźmi, którzy kształtują cię jako zawodnika i jako osobę.
Wierzę jednak, że pozostanę sobą i będę potrafić przekazać swoja filozofię. Wiele nauczyłem się rozmawiając z Quiqe (Sanchez Flores) podczas ubiegłego sezonu i mam nadzieję, że podobnie będzie z Walterem Mazarrinim.
Powiedziałbym, że byłem zawodnikiem, którego można określić jako bezczelnego, lubiącego pośmiać się i pożartować w szatni.
Jednak gdy trzeba było pracować, to pracowałem. Zawsze chciałem być tak dobry, jak tylko mogłem i tego oczekuję od swoich zawodników. Nie przeszkadzają mi śmiech i żarty przed i po treningu, ale na murawie jesteśmy by pracować i chcę, by robili to dobrze.
Więc to ostateczna decyzja, że chcesz zostać trenerem?
W stu procentach. Nie skrywam tego pragnienia. Podobnie jak za czasów gdy byłem zawodnikiem, chcę sprawdzić swoje możliwości na najwyższym możliwym poziomie.
Podjąłem kroki w tym kierunku i chcę się dalej rozwijać. Chcę wykorzystać szansę na to, by zostać trenerem.
Wróćmy do twojej kariery zawodnika i twojego czasu w Liverpoolu. Jak wspominasz ten okres?
Uważam, że była to historia wzlotów i upadków. Serio, przenosiny do Liverpoolu były dla mnie spełnieniem marzeń.
Gdy miałem 13 lat powiedziałem sobie, że chcę grać dla wielkiego klubu i po dziesięciu latach marzenie się ziściło. To była dla mnie niesamowita chwila.
Niestety, w futbolu możesz paść ofiarą kontuzji i właśnie to mi się przytrafiło. Urazy wycisnęły na mnie swoje piętno i nigdy nie byłem w pełni zdolny pokazać na co mnie stać w Liverpoolu.
To nie wymówka, po prostu tak było. Mam świadomość, że byłem wielkim szczęściarzem, bo mogłem grać dla klubu i przeżywać wspaniałe chwile. Mimo wszystko, te złe chwile sprawiły, że stałem się silniejszą osobą. Miejmy nadzieję, że pomoże mi to w dalszej karierze.
Miałeś jednak wloty na swojej drodze.
Oczywiście. Na poziomie indywidualnym nie wyglądało to najlepiej, ale jako drużyna wygraliśmy Ligę Mistrzów, Puchar Anglii i Superpuchar Europy. To wspaniałe osiągnięcia i wspaniałe dni, których nikt nam nigdy nie odbierze.
A jeśli chodzi o miasto, to jestem zakochany w tym miejscu. Kocham Liverpool. Mam tu wielu przyjaciół. To piękne miasto i zawsze będę miał dla niego ogromny sentyment.
No i oczywiście zawsze oglądam mecze Liverpoolu. Patrzę na nich tak często, jak tylko pozwala mi praca.
Jak widzisz swój były klub pod wodzą Jurgena Kloppa?
Jestem podekscytowany, nie ukrywam. Uważam, że klub może stać się liczącą siłą z nim za sterami.
Myślę, że to bardzo ważny czas dla klubu. Mają obecnie świetnego menedżera, który może przynieść sukcesy.
W 2003 roku, kiedy tutaj przychodziłem, wszystko kręciło się wokół chęci zdobycia mistrzostwa. Minęło 13 lat, a oni nadal czekają.
To największy klub w Wielkiej Brytanii i daje się wyczuć jak bardzo pragnie się tutaj tytułu mistrza. Każdy tego chce i według mnie z Jurgenem Kloppem jest to możliwe.
Podobał mi się zespół Brendana Rodgersa kilka lat temu, jednak wnoszona do zespołu pasja, wiedza i pragnienie zwycięstw może zrobić różnicę.
Łatwo to mówić, ale uważam, że przed nami dobre czasy. Mam wielu kibiców Liverpoolu wśród znajomych i nie widziałem, by do tej pory byli aż tak podekscytowani nowym sezonem.
A jeśli oni są podekscytowani, to ja też jestem!
Komentarze (0)