Podsumowanie meczu
Liverpool FC rozpoczął bieżącą kampanię od sensacyjnego zwycięstwa z Arsenalem na wyjeździe. Podczas niedzielnego popołudnia podopieczni Jürgena Kloppa rozgromili ekipę Kanonierów 4:3.
Początek spotkania nie był udany dla Czerwonych, którzy zostali zepchnięci do defensywy. W trakcie pierwszego kwadransa swoich sił próbował Ramsey, jednakże nie udało mu się pokonać Simona Mignoleta.
Z kolei po drugiej stronie murawy strzałem po ziemi odpowiedział Clyne, lecz dobrą interwencją popisał się czeski bramkarz.
Obrona liverpoolczyków została wystawiona na poważną próbę, po tym jak najpierw piłki głową nie wybił Moreno. Następnie Hiszpan próbował uratować sytuację, lecz nieczysto interweniował w polu karnym.
Sędzia odgwizdał jedenastkę, a liverpoolczyków przed utratą bramki uratował Simon Mignolet.
Radość kibiców the Reds po znakomitej interwencji Belga nie trwała jednak długo, gdyż chwilę później na prowadzenie wyszli Kanonierzy.
Po udanym przechwycie w środku pola piłkę na prawym skrzydle otrzymał Walcott, który tym razem nie pomylił się i strzałem w kierunku dalszego słupka umieścił umieścił futbolówkę w siatce.
Po dobrych kombinacyjnych akcjach bliscy wyrównania byli Firmino oraz Wijnaldum, lecz nie wykorzystali swoich sytuacji.
Tuż przed gwizdkiem zapraszającym obie ekipy na przerwę bramkę z rzutu wolnego zdobył Coutinho.
Brazylijczyk pięknym, podkręconym strzałem z 30 metrów pokonał Petra Čecha, wyrównując stan rywalizacji.
Analizując grę Czerwonych z pierwszej połowy remis wydawał się dość szczęśliwym wynikiem, lecz już na początku drugiej odsłony podopieczni Kloppa udowodnili swoją wyższość.
W 49. minucie po kontrataku znakomitym zagraniem do Adama Lallany popisał się Wijnaldum. Anglik w pełnym biegu przyjął piłkę klatką piersiową, okiwał Bellerína i strzałem po ziemi pokonał Čecha.
Zaledwie pięć minut później po raz kolejny w tym spotkaniu na listę strzelców wpisał się Coutinho.
Najpierw Clyne wyprzedził Monreala, a następnie dokładnie dograł do Philippe, który mocnym strzałem umieścił piłkę w siatce.
W 63. minucie padła bramka numer cztery dla the Reds.
Tym razem swoimi indywidualnymi umiejętnościami popisał się Mané. Skrzydłowy Liverpoolu ominął dwóch obrońców Arsenalu niczym pachołki na treningu i huknął w górny róg bramki pokonując golkipera Kanonierów.
Wydawałoby się, że po tak silnym ciosie gospodarze nie będą w stanie się podnieść, lecz zaledwie minutę później bramkę strzelił Oxlade-Chamberlain.
Zawodnik Kanonierów wykorzystał ospałość defensywy Liverpoolu, która nie nadążyła za akcją i pewnym strzałem pokonał Simona Mignoleta.
W 75. minucie podopieczni Wengera jeszcze bardziej zbliżyli się do the Reds, a na listę strzelców wpisał się Chambers.
Zawodnik z numerem 21 wyskoczył najwyżej przy dośrodkowaniu z rzutu wolnego Cazorli i umieścił piłkę w siatce.
Pomimo dalszych starań oraz przeprowadzeniu kompletu zmian przez obu menedżerów wynik na Emirates Stadium nie uległ zmianie.
„Heavy metal okazał się głośniejszy od wystrzałów armat”, a podopieczni Jürgena Kloppa po pięknej walce z podniesionymi głowami opuścili murawę, zabierając ze sobą upragnione trzy punkty.
Komentarze (0)