Zapowiedź meczu
Czy Liverpool jest na fali? Można tak powiedzieć, choć zasada: "nigdy nie stawiaj pieniędzy na Liverpool, zwłaszcza, gdy grają ze słabym rywalem" jest wciąż podtrzymywana. Jak będzie w meczu ze Spurs w domu rywala - na White Hart Lane?
Wstydu w lidze jak na razie nie ma, choć porażka z beniaminkiem - Burnley sprzed tygodnia nie nobilituje drużyny Jurgena Kloppa i nie napawa optymizmem kibiców the Reds, którzy przed tym spotkaniem naczytali się wypowiedzi, że drużyna przekuje brak konsekwencji w meczach z drużynami wyraźnie słabszymi na pewne zwycięstwa. Tak się niestety nie stało, choć przewaga the Reds w posiadaniu piłki i kreowaniu okazji bramkowych przejdzie do historii piłki nożnej i obok meczu Celtic - Barcelona stanie jako antywzór gry z piłką przy nodze. Po raz kolejny niestety zabrakło konsekwencji w celnym kończeniu sytuacji bramkowych. Burnley choć grało u siebie to i tak powinno zostać pokonane. Wyraźnie. Najlepiej 5:0. Co nie udało się w Burnley udało się na Pirelli Stadium w Burton, ale to zupełnie inna para kaloszy.
Burton Albion to drugi beniaminek jaki stanął na drodze Liverpoolu w ostatnim tygodniu. Tyle, że liga o szczebel niższa, waga meczu inna, a do tego gra Liverpoolu i wynik końcowy zgoła inny niż w pojedynku z beniaminkiem Premier League. Nie ma co porównywać Liverpoolu do Burton, zwłaszcza, że the Reds wyszli składem jakim mogliby na papierze konkurować z każdym klubem w Premier League. Debiut Matipa, wracający po lekkim urazie Mane, Firmino, Origi, Sturridge w formie i przyjemne 5:0 na stadionie rywali. Ze Spurs będzie zdecydowanie trudniej. Choć bilans z pięciu ostatnich potyczek z Tottenhamem to 3 zwycięstwa Liverpoolu i dwa remisy to the Reds zagrają z uczestnikiem fazy grupowej Ligi Mistrzów, a o tym nie można zapominać. Zawodnicy Pochettino nie będą chcieli psuć swojego dobrego bilansu po dwóch kolejkach Premier League, bowiem jak dotąd są niepokonani (zwycięstwo 1:0 z Crystal Palace i remis 1:1 z Evertonem na Goodison Park).
Szansę na zwycięstwo można upatrywać w absencjach w obozie rywali. W meczu nie zagrają zawieszony Moussa Dembele i kontuzjowany Hugo Lloris. Kapitana Tottenhamu i reprezentacji Francji między słupkami zastąpi prezentujący dobrą formę w poprzednich spotkaniach Michel Vorm. W Liverpoolu kontuzji jest więcej, bo aż sześciu zawodników na pewno nie wyjdzie w pierwszej jedenastce. Mowa tu o Gomezie, Kariusie, Lucasie, Ojo, Ejarii i Sakho, który jest bliski wypożyczenia do innego klubu, a do tego naciągnął ścięgno Achillesa. Zagadką jest też występ Coutinho, który odniósł uraz mięśnia czworogłowego uda. Walkę z czasem rozpoczęli fizjoterapeuci Liverpoolu i miejmy nadzieję, że Cou dołoży od siebie do ich starań trochę znanej z boisk magii.
W obozie sobotniego rywala Liverpoolu panuje dobry nastrój, czego dowodem są słowa Christiana Eriksena, który już teraz zapowiada, że Spurs zaatakują od pierwszych minut, by jak najszybciej wyjść na prowadzenie i kontrolować spotkanie. Czy te słowa jego koledzy przekują na czyny? Miejmy nadzieję, że nie i Liverpool dopisze do swojego ligowego dorobku kolejne tak ważne 3 punkty. Przecież z zespołami z górnej półki Liverpool radzi sobie o niebo lepiej od słabych na papierze drużyn. A Tottenham do mocnych należy, co udowodnił końcową lokatą w Premier League na koniec poprzedniego sezonu i kwalifikacją do Ligi Mistrzów gdzie zagra w wyrównanej grupie E z CSKA, Bayerem Leverkusen i Monaco.
W sobotę o 13:30 szykujmy się na wyrównane spotkanie dwóch drużyn z dużymi ambicjami. Kto wyjdzie z niego zwycięski? Przekonamy się już niebawem.
PS. Miejmy nadzieję, że Liverpool!
Przewidywany skład Spurs:
Vorm - Walker, Alderweireld, Verthonghen, Rose - Eriksen, Dier, Wanyama, Lamela - Janssen, Kane.
Przewidywany skład Liverpoolu:
Mignolet - Milner, Lovren, Matip, Clyne - Wijnaldum, Can, Henderson - Firmino, Sturridge, Mane.
Komentarze (0)