Nowe Anfield kluczem do zwycięstwa
Przebudowany stadion Anfield może odegrać kluczową rolę w dążeniu Liverpoolu do zakończenia ligowych rozgrywek w pierwszej czwórce. The Reds muszą powrócić do czasów, gdy normą było wygrywanie większości meczów u siebie.
Od czasu, gdy The Reds po raz ostatni wystąpili na murawie swojego stadionu zmieniło się naprawdę wiele. W drugim tygodniu maja gol strzelony w doliczonym czasie gry przez rezerwowego Christiana Benteke sprawił, że Liverpool pod wodzą Jürgena Kloppa nie przegrał u siebie z Chelsea. Ta bramka okazała się być ostatnim godnym odnotowania wkładem Benteke w grę Liverpoolu. Belg w minionym oknie transferowym przeniósł się do Crystal Palace.
W majowym meczu grali również Kolo Touré, Martin Škrtel, Brad Smith i Joe Allen. Wszyscy oni nie są już graczami The Reds. Adam Bogdan, który w zeszłym sezonie kilkukrotnie bronił bramki zespołu z Anfield, również ma małe szanse na powrót do wyjściowego składu – został wypożyczony do Wigan Athletic. Zmiany, których dokonano przez ostatnie miesiące nie ograniczyły się jednak tylko do kompozycji zespołu. W sobotnie popołudnie, po prawie półrocznej przerwie Liverpool znów zagra w swojej twierdzy, podejmując mistrzów kraju, Leicester City.
W tych okolicznościach otwarta zostanie nowa trybuna Main Stand. Dzięki jej przebudowie pojemność stadionu zwiększy się do ponad 54 tysięcy miejsc. Tak wielu kibiców nie mieściło się na Anfield od ponad 39 lat.
Dla Jürgena Kloppa i jego piłkarzy będzie to długo wyczekiwany powrót. Sezon 2016-17 drużyna musiała rozpocząć kilkoma meczami wyjazdowymi. Dotychczasowe wyniki nie wywołują euforii. Ekscytujące zwycięstwo nad Arsenalem poprzedziło rozczarowującą porażkę z Burnley. Pewna wygrana w Pucharze Ligi przeciwko Burton Albion została po kilku dniach zapomniana ze względu na frustrujący remis z Tottehnamem Hotspur.
Gdy Liverpool po raz ostatni zmuszony był rozpocząć sezon meczami wyjazdowymi (w 1987 roku, po awarii kanalizacji pod The Kop), nowe trio ofensywne – John Barnes, Peter Beardsley i John Aldridge swoją grą zwiększyli tylko oczekiwania kibiców przed pierwszym meczem u siebie. Tym razem nie da się wyczuć tak napiętej atmosfery wyczekiwania. Nic dziwnego, skoro nawet angielska telewizja nie transmituje wszystkich meczów Liverpoolu na żywo... Kibice i eksperci są jednak z pewnością ciekawi, co też pokażą nam piłkarze The Reds w pierwszym meczu na Anfield. Głównym zmartwieniem Kloppa jest póki co zdrowie Sadio Mané. Senegalczyk wyrasta na nową gwiazdę Liverpoolu, więc jego nieobecność byłaby problemem dla zespołu.
Wśród wszystkich tych modyfikacji jest jedna rzecz, która powinna jednak pozostać niezmienna. Od czasu zastąpienia na pozycji trenera Brendana Rodgersa prawie rok temu, Klopp poprowadził swoją drużynę w 25 meczach na Anfield. Liverpool przegrał tylko trzy z nich – z Crystal Palace w listopadzie zeszłego roku i z Manchesterem United oraz Stoke City w styczniu. Ostatnią z tych porażek The Reds zniwelowali, wygrywając konkurs rzutów karnych i przechodząc do finału Pucharu Ligi. Jako gospodarz Liverpool odnotował stanowczo zbyt dużo remisów (aż dziewięć), lecz pod koniec zeszłego sezonu mimo wszystko dało się odczuć przeświadczenie, że piłkarze The Reds są w stanie odtworzyć dawną magię twierdzy Anfield. W okresie świątecznym pokonali późniejszych mistrzów z Leicester, ale dopiero po zwycięstwie nad Manchesterem City w marcu wiara w odrodzenie została ugruntowana. Pokonaliśmy Everton i rozbiliśmy Manchester United i Villarreal w Lidze Europy. Dopiero jednak niezapomniana batalia z Borussią Dortmund roznieciła żar w kibicach.
W tym sezonie nie uświadczymy meczów w europejskich rozgrywkach. Celem jest za to powrót na szczyt tabeli Premier League. By ten cel zrealizować, Liverpool powinien wykorzystać zmiany na Anfield i przekształcić nawet najmniej ekscytujące spotkanie u siebie w wielkie wydarzenie. W ostatnich pięciu sezonach, w których The Reds kończyli rozgrywki ligowe w pierwszej czwórce, zespół jako gospodarz nie stracił więcej niż 14 punktów na 57 możliwych. W ostatnim sezonie Liverpool na Anfield stracił 25 oczek. Gdyby zdobył ich o 11 więcej, pod koniec sezonu uplasowałby się na trzecim miejscu.
Do rozpoczęcia nowej ery dla Liverpoolu pozostało jeszcze tylko pięć dni. Na Anfield trzeba wygrywać. Oczekują tego zarówno kibice, jak i Jurgen Klopp.
Komentarze (6)
Hmmm
Nie zapominaj, że W LE i LM dopuszczalne są tylko miejsca siedzące.
"Nie zapominaj, że W LE i LM dopuszczalne są tylko miejsca siedzące"
Dopuszczalne są tylko miejsca siedzące. Jeszcze tak, ale to tylko kwestia czasu. Futbol potrzebuje atmosfery oddanych fanów, a ci... stoją! A tak na marginesie, to meczów w europejskich pucharach w porównaniu z ligą jest stosunkowo niewiele. Zresztą... każdy o tym wie :)
Szczególnie mało dla Liverpoolu xD