To dopiero początek
Kibice Liverpoolu powinni się teraz cieszyć. Od pamiętnych lat 70-tych i 80-tych kiedy Liverpool był potęgą musieli znosić przeciętność swoich ulubieńców z kilkoma tylko przebłyskami.
Oglądać drużynę Kloppa w tym sezonie to czysta przyjemność. Dominują przeciwników, grając szybki i nastawiony na atak futbol oraz intensywny pressing.
Jedynie Manchester City może w tej chwili dorównać Liverpoolowi pod względem atrakcyjności gry i mimo tego, że wielu nie bierze the Reds na poważnie ze względu na niestabilną naturę, to bukmacherzy solidarnie stawiają ich na drugim miejscu na liście kandydatów do zdobycia mistrzostwa.
To sprawia, że czuje się w powietrzu początek czegoś niezwykłego.
Rewolucja Kloppa jeszcze w początkowej fazie
Zadziwiające jest to, że nie minął jeszcze rok odkąd Niemiec objął funkcję managera the Reds 8 października 2015 roku, a mimo to zanotował już ogromny progres.
Wiadomo było, że upłynie trochę czasu zanim zaaklimatyzuje się na Anfield, wpoi swoją filozofię piłkarzom i zacznie zaliczać pozytywne rezultaty co nie udało się jego poprzednikowi Brendanowi Rodgersowi w jego ostatnim roku.
Pomimo niewystarczającej ilości czasu na treningi, pomimo kontuzji kluczowych graczy co zmusiło go do wprowadzenia do składu tych, których nie cenił zbyt wysoko, udało mu się doprowadzić Liverpool do dwóch pucharowych finałów.
Co prawda przegrał w obu, ale w przyszłości te niepowodzenia będą dla niego i jego podopiecznych inspiracją.
Pesymiści pośród nas byli zaniepokojeni porażkami z Manchesterem City oraz Sevillą, a także ósmą pozycją na zakończenie rozgrywek ligowych, ale i tak było wiadomo, że pierwszy sezon będzie poświęcony na wprowadzenie filozofii Jürgena.
Mając za sobą w pełni przepracowany okres przygotowawczy oraz możliwość wprowadzenia do składu dowolnego zawodnika by go wzmocnić możemy zobaczyć narodziny nowego Liverpoolu.
Styl futbolu wg Kloppa jest atrakcyjny dla każdego i po raz pierwszy od długiego czasu the Reds są obiektem zazdrości a także źródłem strachu dla innych klubów. Najlepsze jest w tym wszystkim to, że to dopiero początek jego kariery na Anfield.
Młode wilki Jürgena
Kolejnym powodem, dla którego fani Liverpoolu powinni się cieszyć a inni kibice bać jest średnia wieku the Reds.
Podczas wygranej przeciwko Hull jedynie trójka zawodników na boisku była powyżej 26 roku życia, w tym Ragnar Klavan, który raczej nie będzie regularnie występował w pierwszym składzie.
Pozostała dwójka to 30-letni Milner oraz 28-letni Lallana, ale to właśnie oni są jednymi z najlepiej przygotowanych fizycznie piłkarzy pod wodzą Kloppa.
Lallana nie występował w Premier League aż do 24 roku życia, więc jego organizm będzie podatny na zmęczenie o wiele mniej niż na przykład Cesc Fabregas, który występował w barwach Arsenalu już jako 16-latek.
Gdzie nie spojrzeć, w składzie the Reds są zawodnicy, których dzieli kilka lat od osiągniecia szczytu formy. Jeśli większość z nich pozostanie na Anfield, możliwości tej drużyny będą nieograniczone.
Loris Karius (23), Nathaniel Clyne (25), Joel Matip (25) i Dejan Lovren (27) – oni wszyscy mają jeszcze czas na rozwój, szczególnie gry w defensywie. Nie można też jeszcze skreślać 24-letniego Alberto Moreno.
Mimo, że Jordan Henderson może czuć się starzej, ze względu na swoją karierę, nadal ma tylko 26 lat. Do tego dochodzą 22-letni Emre Can oraz 25-letni Georginio Wijnaldum, którzy będą co raz lepsi.
Wisienką na torcie jest ofensywny tercet Coutinho – Firmino – Mane. Nie doszli jeszcze do szczytu formy, a wszyscy mają dopiero 24 lata.
W 2011 roku do Liverpoolu dołączył Luis Suarez, który był wtedy w wieku ww. trójki. Mówienie, że mogą zanotować taki progres jaj El Pistolero to przesada, ale na pewno może on być dla nich inspiracją.
Nawet 27-letni Daniel Sturridge ma przed sobą jeszcze dużo meczów na najwyższym poziomie. Divock Origi (21) oraz Danny Ings (24) bardzo dobrze rozwijają się jako napastnicy.
Lucas Leiva jako jedyny z obecnej drużyny ma za sobą szczyt formy, choć niektórzy twierdzą, ze do tej kategorii można również zaliczyć Milnera i Sturridge’a.
Dodajmy do tego młodzików Joe Gomeza, Marko Grujica oraz Sheyi Ojo i niemożliwym jest by nie zachwycać się myślą o tym jaki Liverpool ujrzymy w ciągu kilku następnych sezonów.
Średnia wieku w porównaniu do rywali
Co ciekawe Liverpool nie jest najmłodszą drużyną w Premier League. Średnia wieku the Reds to 25,5 lat. Alex Manninger, Ragnar Klavan i Lucas podnoszą nieco tę wartość.
Nie ma żadnego piłkarza z formacji ofensywnej powyżej 30-tego roku życia, co jest dosyć rzadko spotykane.
Manchester City ma najstarszy skład ze średnią 28,7 lat, więc ciekawe czy podopieczni Pepa Guardioli poradzą sobie ze zmęczeniem w trakcie sezonu. Kluczowi gracze the Citizens Fernandinho i David Silva mają kolejno 31 i 30 lat. Zobaczymy czy w systemie nowego szkoleniowca będą w stanie grać cały czas na wysokim poziomie.
Chelsea mimo średniej wieku 26,9 lat ma starzejący się skład. John Terry, Gary Cahill i Branislav Ivanovic są już po 30-tce, zaś David Luiz, Nemanja Matic, Cesc Fabregas, Willian, Pedro i Diego Costa zbliżają się do tej granicy.
Drużyna Antonio Conte wyglądała na bardzo ociężałą w przegranym 1-2 starciu z Liverpoolem na Stamford Bridge. Porażka 3-0 z Arsenalem tylko potwierdziła słabnącą formę the Blues.
Manchester United (średnia 26,6 lat) prawdopodobnie wkraczają w nową erę klubu pod wodzą Jose Mourinho, jednocześnie zmuszając weteranów Wayne’a Rooney’a oraz Michaela Carricka by usunęli się w cień.
Nowe nabytki Erci Bailly oraz Paul Pogba wprowadziły nieco świeżości, a Luke Shaw, Marcus Rashford oraz Anthony Martial szybko się rozwijają i przejmują główne role w składzie United.
Dobrze wiemy, że Mourinho nie zostanie tam na długo, więc fani Czerwonych Diabłów nie mogą liczyć na taką stabilizację i trwałość jak w przypadku Kloppa na Anfield.
Arsenal ze średnią 26,4 lat także ma kilku graczy w „podeszłym” wieku – Laurent Koscielny, Alexis Sanchez i Mesut Ozil nadal będą zagrożeniem, ale nie na długo.
Arsene Wenger powoli zmierza ku schyłkowi swojego panowania na stanowisku managera the Gunners. Po jego odejściu przebudowa może zająć kilka lat.
Tottenham jest jedynym młodszym kadrowo zespołem od Liverpoolu (25,1 lat). Z tego względy nie dziwi fakt, że Mauricio Pochettino ma podobne do Jürgena cele związane z prowadzeniem swojej drużyny.
Obaj oczekują od zawodników by kontrolowali jak największy obszar boiska, a przy tym grali płynną i pomysłową piłkę.
Fani the Spurs mogą być optymistami mając za trzon zespołu młodych zawodników - Victor Wanyama, Eric Dier, Christian Eriksen, Dele Alli, Erik Lamela, Son Heung-min oraz Harry Kane.
Dopełnieniem składu jest doświadczenie Hugo Llorisa, Toby’ego Alderweirelda, Danny’ego Rose’a, Kyle’a Walkera czy Moussa Sissoko.
Warto zaznaczyć, że Klopp tak jak i Pochettino lepiej radzili sobie grając młodszymi zawodnikami niż tymi bardziej doświadczonymi.
Preferują pracę z piłkarzami, którzy nie mają złych nawyków i są chętni do nauczenia się czegoś nowego oraz są bardzo dobrze przygotowani fizycznie.
Jedynym argumentem przemawiającym przeciwko filozofii Kloppa byłoby pytanie czy Ci zawodnicy będą tak samo efektywni zbliżając się do 30-tki?
Cieszmy się przyszłością
Powoli, krok po kroku jesteśmy świadkami transformacji the Reds w to co wymyślił sobie Klopp i nadal daleko nam jeszcze do szczytu formy.
Wymarzony tytuł mistrza Anglii może jeszcze przez jakiś czas uciekać Liverpoolowi, może spotka nas jeszcze kilka porażek w pucharowych finałach, ale na pewno Klopp w końcu przywróci najlepsze czasy na Anfield.
Buduje zespół pełen szybkości, kreatywności, inteligencji i wszechstronności oparty na współpracy między zawodnikami, a to będzie tylko co raz bardziej owocować.
Komentarze (5)
Ja rozumiem, że wygraliśmy wysoko z niepokonanym Hull City ale bez przesady. A mistrzów anglii wszyscy jadą ostatnio wysoko.
ja tam dmucham w moj balonik po kazdym wygranym meczu
Może najpierw wypadałoby pierwsze miejsce w tabeli zająć czy może mistrza będą kibice SMSami wybierać?
Wygrana 4:3 z Arsenalem jest dalekie od pojechania ich, REMIS z Totkami nazywasz pojazdem "OK". Chelsea? zgarnęła 10 punktów na 18 więc ciężko powiedzieć by byli niepokonani i tylko my im daliśmy radę.
Z dmuchaniem balonika jest taki problem, że dmuchacze skupiają się na baloniku a gdy już jest duży nie widać świata poza nim i ciężko komentować rzeczywistość.
z arsenalem powinno byc 4:1 gdyby nie rozprezenie po stronie lfc - efekt jest taki, ze przegrali z lfc a w tabeli sa wyzej. znaczy sa mocni ale nawet na wlasnym stadionie nie dali rady
z totkami pechowy remis - tez sa wyzej w tabeli, teraz przyjada na anfield
cheelsea mialaby pewnie 13p gdyby nie lfc po drodze
a najlepsze jest to, ze gramy co raz lepiej. nawet buki stawiaja lfc na 2 miejscu w wyscigu po mistrza, tylko kibice lfc maja klapki na oczach...
Cieszmy się chwilą i czekajmy na rozwój sytuacji, pierwsi kamieniami w trudnych chwilach rzucą właśnie Ci, którzy teraz mistrza widzą.
Kibicowanie temu klubowi przez ponad 12 lat nauczyło mnie cierpliwości i pokory oraz tego, że trzeba się cieszyć z wygranego meczu bo o to w tym wszystkim chodzi.