Trzy kropki: Mecz ze Swansea
W doborowym towarzystwie redaktorów Hulusa, Kinia25LFC i Rafa zapraszamy państwa na „Trzy kropki” po meczu ze Swansea. Rozmawiamy m.in. o wartych siebie Lorisie i Simonie, kontuzjowanym Adamie, niezawodnym „Hamesie” i marudzącym José. Gorąco zapraszamy do lektury.
– O ogólnym przebiegu meczu… (Kinio25LFC)
Był to pierwszy od dawna mecz Liverpoolu, gdzie – zwłaszcza w pierwszej połowie – wręcz dało się dostrzec przy linii bocznej Brendana Rodgersa z ostatnich miesięcy swojej przygody w klubie. Nie kleiło się absolutnie NIC, brakowało zrozumienia a kluczową ze złych decyzji zdawało się być postawienie na Kariusa, który popełniał relatywnie dużo błędów i po prostu wyglądał na najsłabsze ogniwo w naszym zespole. Po przerwie nieco lepiej, niemniej bez dwóch zdań był to typowy mecz na przełamanie, gdzie o o trzech punktach zadecydował w dużej mierze upór jednostek, nie zaś świetna gra zespołu. Mam nadzieję, że po przerwie reprezentacyjnej Jürgen Klopp na nowo zademonstruje nam doskonale naoliwioną machinę do rozjeżdżania kolejnych rywali. Wiem, że nie każdy mecz można wygrywać po 4:1 czy 4:3 ale naprawdę, źle się to widowisko oglądało.
– O zemście za peany z całego tygodnia… (Hulus)
Mecz z Hull był wyśmienity pod wieloma względami i naturalnie po tygodniu oczekiwano podobnej, intensywnej gry od pierwszych minut. Jednak to pogrążone w swoich problemach Swansea zaatakowało i stłamsiło Liverpool wysokim pressingiem, z którym wielokrotnie gracze Kloppa sobie nie radzili. Szybko stracona bramka po kolejnym źle bronionym stałym fragmencie gry to była niska kara za chaos w pierwszych 30 minutach meczu. Na szczęście udało się zespołowi podnieść w drugiej połowie i zdobyć dokładnie tyle samo punktów co w poprzedniej kolejce. To był występ daleki poziomem od tego z Hull, ale jednocześnie możliwe bardziej pożyteczny. Klopp dostał dużo więcej informacji o swojej drużynie niż z gładkiego 5:1.
– O nie-aż-tak-idealnym Lorisie… (Kinio25LFC)
Karius kontynuuje dobrą tradycję Mignoleta i w każdym spotkaniu w obecnym sezonie pozwala się pokonać zawodnikom drużyny przeciwnej. Na forum aż roi się od krytyków Simona Mignoleta. Część zarzutów jest zgodna ze stanem faktycznym, typowego hejtu na zasadzie Mignolet out nawet nie chce mi się komentować. Patrząc jednak na postawę młodego Niemca, naprawdę nie widać nic nadzwyczajnego w jego grze, zwłaszcza względem Simona. Popełnia podobne głupie błędy, gra nogami – w meczu ze Swansea – wyglądała bardzo słabiutko, a puste przeloty w polu karnym i brak konsekwencji przy kilku wyjściach to była wisienka na torcie. Jeśli to cudowne dziecko Bundesligi szybko nie wskoczy na odpowiednio wysoki pułap – co dla przykładu świetnie udało się Lovrenowi, Milnerowi czy Hendersonowi – to uważam że między słupki powinien wrócić Simon, który jest wręcz wybitnym golkiperem na linii. Panie Karius, czekamy na błysk!
– O kontuzji najlepszego piłkarza LFC we wrześniu… (Raf)
Trzy mecze – dwa gole i dwie asysty. Trzeba przyznać, że wrzesień był dla Lallany najlepszym czasem spędzonym w Liverpoolu. Klopp w swoim stylu przedefiniował rolę Anglika w zespole, co przyniosło natychmiastowy efekt. Tym bardziej szkoda kontuzji pachwiny ze Swansea. Na szczęście Klopp uspokajał, że nie jest to uraz na tyle poważny, że wykluczony jest jego występ w arcyważnym meczu z United. Jeżeli tak faktycznie będzie to nie mogło być na niego lepszego momentu niż przerwa reprezentacyjna, która w klasyfikacji najbardziej relaksującego czasu w życiu kibica the Reds zajmuje miejsce na równi z waterboardingiem.
– O spolegliwym Jamesie Milnerze… (Hulus)
Wykorzystanie rzutu karnego na wagę zwycięstwa w ostatnich minutach nie może być najłatwiejszą sytuacją w futbolu. Jednak dla Jamesa Milnera to tylko kolejne trafienie z 11 metrów. Niepostrzeżenie stał się etatowym i bardzo pewnym egzekutorem, który bez wahania bierze na siebie odpowiedzialność. Zdobyty gol to nagroda za jego postawę w drugiej połowie, kiedy napędzał naszą grę lewą stroną. Pomijając zbyt wiele dośrodkowań, w drugiej części meczu stanowił duży problem dla Swansea. Nasz „nowy” lewy obrońca na ten moment jest nie do ruszenia z podstawowego składu Kloppa i trudno sobie wyobrazić, żeby miało to się wkrótce zmienić.
– O długiej przerwie, a po niej wizycie „the Moaning One”… (Raf)
Jak wyżej napisałem, uwielbiam przerwy reprezentacyjne. Będzie to idealny czas dla duszy i ciała każdego kibica the Reds. A po dwóch tygodniach wrócimy do gry na najwyższych obrotach. Czeka nas powrót starego, dobrego, odwiecznego rywala oraz odwiecznego rywala w średnim wieku. Po tym jak klasycznie zaczął od narzekania na terminarz, zapewne następnie szarmancko wypowie się o szansach Liverpoolu na mistrzostwo, by w drugiej kieszeni, na wypadek porażki, mieć przygotowaną przemowę podważającą człowieczeństwo sędziego. Lubię te wypowiedzi, nieźle wpisują się w folklor Premier League, ale nie one będą istotne. W końcu czeka nas mecz, który w obliczu ostatniej porażki City, daje szansę na realny pokaz siły i podkręcenie presji w czołówce.
Komentarze (8)
Milner na boku obrony wygląda dużo lepiej niż w środku pomocy, chciałbym tylko, żeby przed dośrodkowaniem nieraz rozejrzał się jak wygląda sytuacja w polu karnym :p
sam mecz taki tragiczny nie byl, nam sie gra w pierwszej polowie nie ukladala ale swansea za wiele sytuacji nie miala. chyba trzy dobre - gol, glowka ze spalonego i kiks w koncowce
No chyba nie. Miał jedno niepewne wybicie, które i tak skończyło się na tym, że trafiło do gracza LFC. No to naprawdę bardzo słabiutko gra nogami...
Zagraliśmy bardzo dobre 60 minut (15+45). To że gra była słaba to jednak trzeba przyznać zasługę Swensea, która grała wysoko, agresywnie i wbiła gola, ale i tak niewiele sytuacji stworzyła klarownych. Końcówka pierwszej i większość drugiej to już ten LFC z meczu z Hull, tylko przeciwnik troszkę lepszy i wynik inny.
A co do Kariusa to wystarczy podać przykład Davida Degea z ManUtd. Momentami psy na nim wieszali w pierwszym sezonie a teraz to klasa światowa.
Zagrał w kilku sytuacjach niepewnie, to fakt, ale wierzę że wkrótce pokaże umiejętności z Bundesligi