Rok pracy Kloppa – opinia
O pozytywnym wpływie działań Kloppa, formie napastników i konkurencji wśród bramkarzy. John Aldridge dzieli się przemyśleniami o sytuacji w zespole po dwunastu miesiącach pracy Jurgena Kloppa w Liverpoolu.
Klopp przez 12 miesięcy wprowadził w drużynie z Merseyside wiele pozytywnych zmian. Nie tylko powiódł Liverpool do finałów dwóch pucharów, ale również sprawił, że The Reds zaczęli znów być stawiani w gronie faworytów do zdobycia mistrzostwa Anglii. Pierwsza czwórka to realny cel. Można nawet stwierdzić, że wreszcie w granicach możliwości zespołu jest zdobycie upragnionego mistrzostwa. Nie należy jednak zapominać o tym, jak wielkim osiągnięciem było dotarcie do finału Ligi Europy. To bardzo trudne rozgrywki, które potrafią wyczerpać nawet najlepsze drużyny. Tylko dzięki Kloppowi Liverpool zaszedł tak daleko. W dodatku niemiecki menedżer osiągnął ten sukces z piłkarzami wybranymi przez swojego poprzednika. Nie ma co rozpamiętywać słabej gry w drugiej połowie meczu w Bazylei.
Praktycznie niespotykane jest to, że Jurgena Kloppa lubią nawet kibice innych zespołów. Powodem takiego stanu rzeczy jest jedna z jego cech: szczerość. To się ludziom podoba. Klopp zawsze mówi to, co myśli. Nie zasłania się wymówkami i nie mydli słuchaczom oczu. Po prostu wali prosto z mostu po każdym meczu. Nie ulega wątpliwości, że charyzmatyczny szkoleniowiec zdziałał cuda dla klubu. Niemiec pracuje tu dopiero od roku i mógł wykorzystać dwa okna transferowe. W styczniu postanowił jednak nie wykonywać żadnych ruchów. Miejmy nadzieję, że zostanie w Liverpoolu na długo i poprowadzi drużynę ku wielu trofeom. Prawdziwy sukces osiągnie jednak, gdy przepracuje pełen okres swojej umowy.
W sobotę byliśmy świadkami kolejnego dobrego meczu w wykonaniu The Reds. Z początku jednak nic nie zapowiadało zwycięstwa. Pierwsza połowa przypominała mecze z zeszłego roku, gdy drużyna tylko z wielkim trudem współzawodniczyła z zespołami takimi jak Watford. Z pewnością jednak by nadążyć za tempem Liverpoolu piłkarze Swansea musieli biegać do utraty sił. Spodziewałem się, że pary zabraknie im w drugiej połowie. Miałem rację.
Zejście z boiska kontuzjowanego Adama Lallany pokazało, że Klopp nie musi składać linii ofensywnej jak do tej pory – Philippe Coutinho świetnie sprawdza się na środku formacji pomocy. Brazylijczyk grał już na lewej i prawej stronie boiska, ale teraz menedżer wie, że może go ustawiać również w centralnej pozycji. Jeżeli Liverpool miałby w składzie klasowego napastnika w dobrej formie, mecz zakończyłby się o wiele wyższym rezultatem. Zespół zmarnował jednak wiele okazji strzeleckich.
Teraz przed nami przerwa na mecze reprezentacji. Ostatni tego typu okres po przegranej z Burnley nie zakończył się dla klubu żadnymi negatywnymi skutkami. Mam tylko nadzieję, że reprezentacja Irlandii zagra na wysokim poziomie i przybliży się do awansu do Mistrzostw Świata.
Czy Mignolet powinien wrócić do bramki?
Przed Kloppem interesująca decyzja. Kto powinien zagrać na pozycji bramkarza w meczu z Manchesterem United? Loris Karius dostał szansę w ostatnich trzech meczach, ale czy można jednoznacznie stwierdzić, że jest lepszy od Simona Mignoleta? Karius jest jeszcze młody. Potrzebuje czasu, by się rozwinąć. Z tego, co widziałem kilka razy w bramce zachował się dosyć niepewnie. Nie obronił dwóch strzałów po dośrodkowaniach z rzutów rożnych. Nie zachwycił także celnością podań i wprowadzaniem piłki do gry, które podobno są jego najsilniejszymi stronami. Klopp powiedział, że po tym, jak obaj bramkarze dostali swoje szanse, podczas przerwy reprezentacyjnej całościowo oceni ich grę. Moim zdaniem Karius może się jeszcze w drużynie przydać, ale to Mignolet powinien póki co być pierwszym wyborem sztabu szkoleniowego.
Sturridge musi się otrząsnąć
W meczu ze Swansea widać było jak na dłoni, że Daniel Sturridge nie jest w dobrej formie. Nie jestem tylko pewien, dlaczego wciąż nie doszedł do optymalnej dyspozycji... Zarówno pod względem sprawności fizycznej jak i koncentracji na boisku napastnik nie jest w 100% przygotowany do gry. Gdy wszedł na murawę z ławki rezerwowych dał niezły występ, ale chciałbym, by zaczął wreszcie grać na takim poziomie, na jaki go stać. Chcę, by bezustannie dawał się we znaki obrońcom przeciwników. Nie powinien tak często wracać w głąb pola. Głównym atutem Sturridge'a jest wyczucie momentów, w których powinien przecinać linię defensywy. Często jednak wraca w pobliże linii środkowej lub schodzi na skrzydła. Nie powoduje to szkody dla gry zespołu tylko, gdy w jego miejsce wchodzi Roberto Firmino lub Sadio Mane. W przeciwnym wypadku zespół traci napastnika.
W sobotnim meczu było kilka sytuacji, w których Sturridge powinien otrzymać piłkę, a jej nie dostał. Wystawiał się na odpowiednią pozycję, ale koledzy mu nie podawali. Po jego minie widać było, że czuje frustrację. Grał co prawda u boku kilku nowych członków zespołu, takich jak Mane i Wijnaldum, ale dobrzy piłkarze potrafią od razu odczytywać intencje innych graczy. Sturridge powinien więc wreszcie otrząsnąć się i obudzić z letargu.
Ings będzie coraz lepszy
Danny Ings robi wszystko, co w jego mocy, by dostać szansę zagrania w pierwszej drużynie. W zespole U-23 strzela gola za golem. W meczu z Ipswich Town strzelił hat-tricka, dzięki czemu jego marzenie może się wreszcie spełnić. Regularna gra sprawia, że napastnik jest coraz lepiej przygotowany do występów i powrotu do poważnej piłki po bardzo długiej przerwie. Jasne jest, że Ings odzyskał topową formę. Może czas na grę w pierwszym składzie nastąpi pod koniec miesiąca, w meczu pucharu ligi przeciwko Tottenhamowi. Póki co Anglik znajduje się dość nisko w hierarchii. To jednak normalne po tak długim okresie przerwy od gry.
Klopp w zeszłym tygodniu wypowiedział się na temat zaciętej konkurencji na wszystkich pozycjach w zespole, dzięki której Liverpool rozpoczął obecny sezon w imponującym stylu. To mi przypomina czasy, gdy sam grałem w piłkę. Zespół rezerw był tak silny, że nieraz zdarzało się zagrać w pierwszej drużynie z kontuzją, by nie stracić miejsca w składzie. Ings wie, że gdy nadejdzie jego szansa, będzie musiał sprostać wyzwaniu.
Stałe fragmenty do dopracowania
Zeszły weekend nie był dla Liverpoolu w stu procentach pozytywny. Jedną z bolączek drużyny pozostają stałe fragmenty gry – w ataku i obronie. Kilka tygodni temu wspominałem, że po wejściu do drużyny Joela Matipa zespół zaczął grać trochę pewniej podczas wykonywania rzutów rożnych. Daliśmy sobie jednak ostatnio wbić gola strzałem w długi róg bramki po dośrodkowaniu z narożnika boiska. Widać, że wciąż nie potrafimy sobie poradzić w takiej sytuacji. W zeszłym roku zdecydowanie zbyt często stałe fragmenty gry sprawiały zespołowi trudności. Wykonywane przez drużynę rzuty rożne także nie przynosiły efektów. Liverpool powinien zacząć wreszcie wykorzystywać szanse tworzone w takich sytuacjach. Tym właśnie powinien się zająć menedżer.
John Aldridge
Komentarze (7)
-o tym dlaczego lfc nie wygra ligi vs tekst tomkinstimes.com z tomkinstimes.com o dowodach na to że wygra - oceńcie sami, polecam
Stoigniew przydalbys sie w redakcji jako tlumacz tekstow Tomkinsa ;)
Jesli to ma byc jego jedyny argument, to Tomkins go wciaga nosem.
Karius zagrał 3 mecze, 2-3 niepewne wyjścia, jedno złe wybicie piłki, przy golach bez szans. Jest w Anglii parę miesięcy.
Mignolet jest w EPL od 6 lat. Nadal nie potrafi grać w powietrzu, na przedpolu na ziemi również. Grę nogami poprawił, choć nadal nie jest ona na zadowalającym poziomie, szczególnie biorąc pod uwagę jakość i czas podejmowanych przez niego decyzji. Za często podaje na smród, zbyt długo trzyma piłkę przy nodze.
Nie widzę kompletnie żadnego sensu w przywracaniu Mignoleta do bramki, bo Karius póki co nie przywykł do Premier League, zwłaszcza, że jego konkurent przez 3 sezony udowadniał, że nie spełnia wymagań. To tylko przedłużanie adaptacji Niemca i długoterminowo nie da niczego. Krótkoterminowo nie zmieni to zbyt wiele, więc po co decydować się na taki ruch?
Benitez nie sadzał Reiny na ławce widząc, że ten popełniał błędy. Wiedział, że Dudek też ma problemy na przedpolu, więc jaki był tym sens.
Karius potrzebuje czasu na adaptację, a nie tony krytyki po TRZECH meczach, w których nie popełnił jakiejś dużej liczby błędów i nie grał tak słabo, żeby usprawiedliwić krytykę, którą dostaje.
Jednym zdaniem- Aldo jak zwykle gada głupoty.