Zapowiedź meczu z Crystal Palace
Forma Liverpoolu w ostatnich tygodniach wywołuje uśmiech na twarzach fanów. The Reds prezentują ciekawy, energetyczny i cieszący oko kibica futbol. Czy w sobotnim pojedynku odniosą kolejne zwycięstwo w tym sezonie i umocnią swoją pozycję w górnej części ligowej tabeli?
Już jutro, po zaledwie czterech dniach od trudnego pojedynku z Tottenhamem w EFL Cup, Liverpool wróci do zmagań ligowych. Czerwoni wtorkowy mecz rozegrali w całkowicie odmienionym składzie w porównaniu do jedenastki wystawionmej na spotkanie z WBA. Jürgen Klopp dał szansę piłkarzom, którzy w tej kampanii nie mają zbyt wielu okazji na pokazanie się w lidze w tym m.in. zdegradowanemu do roli bramkarza numer dwa Simonowi Mignoletowi oraz cierpiącemu na bramkową posuchę w lidze Danielowi Sturridge'owi.
W sobotę The Reds wybiorą się do Londynu, gdzie na Selhurst Park zmierzą się z ekipą Crystal Palace. Wczoraj popołudniu napisał do mnie znajomy, który aktualnie przebywa w Londynie. Nawigacja na smartfonie podczas spaceru pokazała mu, że w odległości zaledwie 30 minut drogi pieszo od miejsca, w którym aktualnie się znajduje, odbędzie się właśnie pojedynek Palace z Liverpoolem. Zapytał mnie, czy warto się wybrać. Odpowiedziałem, że warto z dwóch powodów. Po pierwsze, co oczywiste, bo gra Liverpool. Po drugie, ponieważ coś mi podpowiada, że będzie to bardzo emocjonujące starcie w dosłownym rozumieniu tego słowa*. Crystal Palace łatwo nie złoży broni, a ich fizyczność i preferowany styl, opierający się na dośrodkowaniach (z gry i po stałych fragmentach) na wysokich zawodników ofensywnych, to coś, co bardzo utrudni życie Liverpoolowi. Gra defensywna The Reds, a w szczególności obrona stałych fragmentów gry, wymaga jeszcze dopracowania.
*Znajomy ostatecznie na mecz się nie wybierze. Bilety od dawna wyprzedane.
Crystal Palace nam "nie leży"
Ktoś może sobie pomyśleć: „Co on ... plecie?! Przecież to tylko Crystal Palace”. Też bym tak mówił, gdyby nie pamięć o tym, ile nerwów straciłem i włosów z głowy wyrwałem podczas oglądania meczów Liverpoolu z tą drużyną. Klopp już kiedyś na konferencji obśmiał stwierdzenie, jakoby w tej rywalizacji nad Liverpoolem ciążyła jakaś klątwa, ale jednak z Palace gra nam się bardzo ciężko i trzeba mieć się na baczności. Dowód?
W maju 2014 r. walczący o mistrzostwo Liverpool wygrywając 3:1 w ciągu 15 minut roztrwonił dwubramkowe prowadzenie, a mecz zakończył się wynikiem 3:3. Na szczęście to już historia.
Na trzy ostatnie pojedynki z Crystal Palace Liverpool zwyciężył tylko raz – w marcu tego roku. Poprzednie dwa starcia to porażka 2:1 w listopadzie 2015 r. i 3:1 w maju 2015 r. Warto jednak przypomnieć okoliczności tego zwycięstwa. Liverpool przegrywał 1:0, grając w 10, a zwycięstwo dał gol z rzutu karnego... podyktowanego w 95 minucie. Nie była to przekonująca wygrana.
Ciekawe jest również to, że od 1997 r. w każdym pojedynku ligowym z Liverpoolem Crystal Palace trafiało do siatki przynajmniej raz.
Nie zrozumcie mnie źle. Nie chcę siać defetyzmu, ani wieszczyć porażki. Aktualna forma obu drużyn w lidze przemawia zdecydowanie na korzyść Liverpoolu, który jest na fali, nareszcie wygląda jak kandydat do mistrzostwa w tym sezonie i tak zaczyna być postrzegany przez innych. Z ostatnich 6 meczów ligowych Liverpool wygrał 5, a 1 zremisował. Z kolei bilans Palace to: 2 zwycięstwa, 3 porażki, 1 remis. Warto wspomnieć, że w EFL Cup jak na razie The Reds również idą jak przecinak.
Obecnie Liverpool zajmuje 3 miejsce w tabeli z identycznym dorobkiem punktowym jak jej lider. Prezentują nieszablonową, intensywną i momentami zabójczą dla przeciwnika grę i ewidentnie widać wpływ wdrażanej przez Kloppa filozofii. Zwracam tylko uwagę, że Crystal Palace to dla nas bardzo niewygodny przeciwniki i zapewne jutro piłkarze tej drużyny będą próbowali to wykorzystać.
Czy Benteke o sobie przypomni?
Wróćmy na moment do wspomnianego powyżej meczu Liverpoolu z Orłami z marca tego roku. Zwycięskiego gola w tym spotkaniu zdobył Christian Benteke. Tego lata napastnik został sprzedany za kwotę 32 mln funtów właśnie do Crystal Palace po tym, jak Klopp uznał, że jest to piłkarz, który nie będzie w stanie zaadaptować się do preferowanego przez Niemca stylu gry. Belg z kolei ufał swoim umiejętnościom na tyle, że nie chciał pogodzić się z rolą rezerwowego i koniecznością walki o wyjściową jedenastkę.
Wielu sympatyków piłki nożnej, a także znawców i futbolowych ekspertów, przecierało oczy ze zdumienia, kiedy została ujawniona kwota transferu. Benteke dokonał jednak rzeczy bardzo trudnej – swoją grą w klubie z Londynu sprawił, że tak właściwie już niewiele mówi się o samej kwocie tego transferu w kontekście jego osoby (Paulowi Pogbie nie udało się tego jeszcze dokonać). Szacun chłopie, przyznaję się – myślałem, że pójdziesz raczej w ślady Andy'ego Carolla.
Belg strzelił już kilka goli w tym sezonie i niejednokrotnie ratował swoją drużynę z opresji. Co ważniejsze Benteke wszystkie bramki dla nowego klubu zdobył strzałami głową po dośrodkowaniach w pole karne, których Palace wykonuje najwięcej spośród wszystkich drużyn Peremier League – średnio 29 (!) w meczu. Patrząc na to, co pod względem piłkarskim oferuje Belg oraz na czym opiera się gra Crystal Palace, nie boję się stwierdzić, że zarówno klub i piłkarz pasują do siebie idealnie oraz, że Benteke będzie stanowił zagrożenie, które należy jutro zneutralizować.
Pomimo swojego stylu gry i zakontraktowania Benteke jutrzejszy przeciwnik Liverpoolu na pewno nie może jednak spać spokojnie. Warto nadmienić, że The Reds bardzo polubili w tym sezonie wyjazdy do Londynu. Jak do tej pory Liverpool jeszcze nie skapitulował w stolicy. Arsenalowi zaaplikował 4 bramki, a Chelsea została rozmontowana taktycznie. Jedynie Tottenham zdołał uratować u siebie remis. Mam nadzieję, że Liverpool podejdzie do meczu z Palace mając w głowie te pozytywne wspomnienia i dołoży do nich kolejne.
Kontuzje i urazy
W drużynie Crystal Palace na pewno nie wystąpią Pape Souare, Loic Remy i Jonathan Benteke. Pod znakiem zapytania stoi również występ Jasona Puncheona. Natomiast Scott Dann powrócił już do pełni sprawności po urazie i będzie brany pod uwagę przy ustalaniu składu.
Liverpool będzie musiał nadal radzić sobie bez Mamadou Sakho oraz Joe Gomeza. Młody obrońca wprawdzie wrócił do treningów po ciężkiej kontuzji, ale nie jest jeszcze gotowy na grę w meczu o stawkę. Sheyi Ojo również nadal nie jest do dyspozycji menadżera. Na skurcze mięśni po wtorkowym meczu narzeka Divock Origi, a James Milner z powodu choroby nie mógł zagrać z Tottenhamem i dopiero w czwartek trenował z drużyną. Dyspozycyjność tych dwóch zawodników Klopp oceni w sobotę.
Termin
Mecz odbędzie w sobotę 29 października 2016 r. o godzinie 18:30. Arbitrem głównym spotkania będzie Pan Andre Marriner.
Komentarze (2)
mozemy wejsc na szczyt tym meczem.. nie moge sie doczekac ;)