Sakho sam jest sobie winny
Od kiedy Jürgen Klopp przejął zespół z Anfield w październiku 2015 roku było wiadomo, że będzie wymagał odpowiednich standardów od wszystkich zawodników.
- Uwielbiam być dla piłkarza kimś w rodzaju przyjaciela, ale nie najlepszego, bo najlepszy przyjaciel potrafi wszystko zrozumieć. Jeśli jesteś maksymalnie zmotywowany, skoncentrowany, pełen pasji i gotowości do gry to nie ma problemu, moje drzwi są zawsze otwarte.
- Jeśli jednak nie, a zawodnik wydaje się nie spełniać moich wymagań dotyczących profesjonalizmu, to myślę, że jest to strata czasu dla obu stron – stwierdził Klopp.
Właśnie przez brak profesjonalizmu Mamadou Sakho już od ośmiu miesięcy nie jest podstawowym zawodnikiem Liverpoolu. Środkowy obrońca we własnej osobie publicznie potwierdził, że nie widzi dla siebie przyszłości na Anfield.
Jürgen Klopp ma wiele twarzy, jest charyzmatycznym menadżerem, który po przyjacielsku przytula swoich piłkarzy, czy rzuca żartami na prawo i lewo podczas konferencji. Jest również zagorzałym pasjonatem futbolu, w kulminacyjnych momentach potrafi zagrzać publiczność do gorącego dopingu, a gdy jego drużyna zdobędzie bramkę zachowuje się niczym Tarzan. Nie zapominajmy o kunszcie taktycznym i przywiązaniu do szczegółów Kloppa. Wraz ze swoim sztabem potrafi przed najbliższymi spotkaniami przesiadywać godzinami, aby jak najlepiej rozpracować rywala.
Przy sytuacji związanej z Sakho okazało się, że Klopp potrafi być również bardzo surowy i nie warto z nim zadzierać. Najpierw po zakończeniu rozgrywek Ligi Europy obrońca Liverpoolu został posądzony o doping (mimo regularnych ostrzeżeń, żeby nie przyjmować żadnych lekarstw bez konsultacji ze sztabem medycznym klubu). To jednak nie skreśliło go z przygotowań przedsezonowych, Francuz dostał kolejną szansę, którą szybko zaprzepaścił. Spóźniał się na wspólne loty, posiłki, nie pojawiał się na badaniach sezonowych.
Menadżer nie mógł tego dłużej tolerować; zbudował sobie już w tym czasie silną defensywę zespołu, przez co nie było możliwości powrotu dla Sakho. Ta historia potwierdza, że w drużynie prowadzonej przez Jürgena Kloppa jednostka nigdy nie będzie ważniejsza od zespołu.
Komentarze (1)