Dalglish o derbowej rywalizacji
Błysk w oku Kennego Dalglisha wydaje się być znajomy. Przeżywał to już bowiem niejednokrotnie jako zawodnik, zawodnik-menedżer oraz menedżer. Szkot na stałe zapisał się w historii derbów Merseyside.
Dalglish będzie przyglądał się starciu Liverpoolu z Evertonem i liczy na prawdziwą piłkarską ucztę.
- Jestem bardzo podekscytowany. Już nie mogę się doczekać - powiedział ,,King Kenny" w wywiadzie dla Liverpool Echo.
Starcia pomiędzy the Reds, a the Toffees rządzą się swoimi prawami. Towarzyszy im nostalgia, a wszyscy pragną zwycięstwa.
Statystyki derbowe legendy the Reds są bardzo obiecujące. Jako zawodnik zagrał w 23 spotkaniach, a jako szkoleniowiec poprowadził ich aż 27.
Porażki? Zaledwie 8.
- Więcej wygranych niż przegranych. Mam pozytywne wspomnienia - powiedział z uśmiechem na twarzy Dalglish.
Szkot miał okazję mierzyć się z Evertonem zarówno w walce o trofea, jak i wyścigu o mistrzostwo Anglii.
Nasuwa się zatem pytanie. Który pojedynek zapadł mu w pamięci najbardziej?
- Najlepiej wspominam nasze finałowe starcie pucharowe (Milk Cup) w 1984. Był to mój pierwszy pojedynek z Evertonem o tak dużą stawkę.
Rozegrane na Wembley spotkanie zakończyło się rezultatem 0:0, a 3 dni później w powtórzonym starciu na Maine Road wygrali the Reds.
- Tego dnia doping był głośniejszy niż zazwyczaj. Była to znakomita reklama dla derbów Merseyside.
- Na stadion zmierzały całe rodziny z dziećmi ubrane odpowiednio na niebiesko lub czerwono. Coś niesamowitego.
- Zgarnęliśmy wtedy trofeum, lecz to spotkanie byłoby dla mnie wyjątkowe, nawet gdybyśmy przegrali.
Dalglish swoją pierwszą wizytę na Goodison Park w roli zawodnika-menedżera zanotował we wrześniu 1985. Po tym jak objął posadę po Faganie na jego barkach spoczywała wielka odpowiedzialność. W poprzednim sezonie Everton zajął pierwsze miejsce w tabeli, pokonując Liverpool i była to okazja do rewanżu.
The Reds wykorzystali swoją szansę. Po 20 sekundach do siatki trafił Dalglish, a Czerwoni prowadzili do przerwy 3:0. The Toffees zagrali lepiej w drugiej połowie, lecz to liverpoolczycy świętowali zwycięstwo 3:2.
- Pamiętam bardzo dobrze to spotkanie. Moi koledzy zapewne zapamiętali zmarnowane prze ze mnie 2 setki przy wyniku 3:2 - powiedział Dalglish.
Czy aby nie przesadza? Zapytaliśmy publicystę ECHO - Jana Mølby'ego.
- To było przerażające - śmieje się Mølby.
- On zawsze zwalał winę na Neala. Skrytykował go, że pierwsza piłka za bardzo kozłowała, a drugą dostał za bardzo za plecy.
Dalglish po przeanalizowaniu gry obu zespołów w tym sezonie jest pełen optymizmu. Ponadto przyznał, że jest wielkim fanem niemieckiego szkoleniowca.
- Jürgen Klopp znakomicie pasuje do Liverpoolu. Zauważyłem to już na samym początku i nie zmieniam swojego zdania.
- Naszą jakość w grze, pozycję w tabeli i dobre nastroje w drużynie zawdzięczamy głównie jemu.
- Spójrz na atmosferę wokół klubu. Jest fantastyczna. Mamy silne poczucie jedności.
- Wszyscy znają swoje role i pokładane w nich oczekiwania. Nasz zespół rozegrał kilka naprawdę fantastycznych spotkań. Cieszę się, że mogłem tego doświadczyć.
A jak wyglądałoby to na tle drużyn, w których grał Dalglish?
- Równie dobrze! Pamiętaj, że jestem nieco starszy. Ciężko jest porównać drużyny, które dzieli blisko 30 lat!
- Wiem, że siedząc w pubie lubimy licytować się i kłócić o to kto był lepszy. Najważniejsze jednak, że w obecnym sezonie prezentujemy się bardzo dobrze na tle konkurencji.
Czy zwycięstwo w poniedziałkowym starciu umili święta Dalglishowi i potwierdzi, że podopieczni Kloppa są gotowi do walki o najwyższe cele?
- Najważniejsza jest jedność w zespole, lecz spotkania derbowe rządzą się swoimi prawami.
- Od czasu mojego debiutu, wiele zmieniło się w futbolu. Spójrz na ilość kamer na stadionie. Możesz delektować się fantastycznymi uderzeniami, których kiedyś mógłbyś nawet nie zauważyć.
- To wszystko przez wzgląd na kibiców. Mogą teraz czerpać z gry większą przyjemność!
- Mam nadzieję że the Reds pokażą na co ich stać i zwyciężą.
Komentarze (1)