Zapowiedź meczu
Maratonu ligowego ciąg dalszy – już jutro Liverpool rozegra trzecie spotkanie w Premier League na przestrzeni siedmiu dni. Po zakończeniu zeszłego roku zwycięstwem z Manchesterem City na Anfield drużyna Jürgena Kloppa będzie chciała zacząć z wysokiego C rok 2017.
The Reds rozpoczną nowy rok pojedynkiem z drużyną z przeciwległego bieguna tabeli. Sunderland Moyesa zgromadził zaledwie 14 punktów w pierwszych 19 kolejkach i zaledwie o dwa oczka wyprzedza ostatnią drużynę Premier League, Swansea City.
Mimo falstartu w sezonie 2016/2017 nie można zapominać o atutach Czarnych Kotów, zwłaszcza w spotkaniach u siebie. Sunderland przegrał osiem z dziesięciu spotkań wyjazdowych, natomiast w ostatnich czterech meczach u siebie wygrał trzykrotnie, zachowując czyste konta w meczach z Watfordem i Hull City, pokonując mistrza Anglii oraz przegrywając z Chelsea 0:1.
W składzie Moyesa na uwagę zasługuje trzech graczy – mimo kiepskiego bilansu bramkowego drużyny w dobrej dyspozycji jest sprowadzony z Werderu Brema środkowy obrońca, Papy Djilobodji. Pozostając przy bloku defensywnym nie można także pominąć Patricka van Aanholta. Holenderski lewy obrońca Czarnych Kotów strzelił w tym sezonie trzy gole i asystował przy jednym.
Na koniec pozostał nam starzejący się niczym wino Jermain Defoe, który w tym sezonie strzelił dziewięć z siedemnastu goli Sunderlandu, dorzucając do tego dwie asysty. Od razu widać jednak, że może to być pięta achillesowa naszych jutrzejszych rywali – wyłączenie szybkiego Defoe z gry nie będzie łatwe, ale jeśli uda nam się zniwelować zagrożenie z jego strony, drużyna Sunderlandu wydaje się być bezbronna.
Mimo przyzwoitej formy w ostatnich meczach u siebie ciężko jednak o optymizm w drużynie Moyesa. Jego posada jest bardzo niepewna, a przegrane pod koniec roku 3:1 z Manchesterem United i 4:1 z beniaminkiem z Burnley sprawiły, że posada Szkota wisi na włosku.
Nieco inaczej prezentuje się jednak bilans na Stadium of Light w meczach z Liverpoolem – ostatnie trzy wygrali the Reds, a ciekawostką może być fakt, że oba wyjazdy do Sunderlandu z sezonów 2014/2015 i 2015/2016 Liverpool wygrywał 1:0 i za każdym razem gola zdobywali nowi zawodnicy Czerwonych – odpowiednio Lazar Marković i Christian Benteke.
Kiepską formę jutrzejszych gospodarzy w pewnym stopniu tłumaczy plaga kontuzji, która momentami dotyczyła już dwucyfrowej liczby zawodników. Dużą stratą dla Sunderlandu będzie brak Jordana Pickforda – podstawowy bramkarz w drużynie Moyesa wypadł z gry na sześć do ośmiu tygodni, co jednocześnie ucięło plotki transferowe łączące 22-letniego zawodnika z Manchesterem United.
Na marzec szacuje się datę powrotu Lyndena Goocha, Jana Kirchoffa i Lee Cattermole'a, a we wczorajszym meczu z urazami boisko opuścili Lamine Koné i – po raz kolejny – Victor Anichebe. Jeszcze pół roku od piłki odpocznie Paddy McNair, do końca sezonu nie zobaczymy też Duncana Watermoore'a. Wątpliwy jest również występ Jasona Denayera w jutrzejszym spotkaniu.
David Moyes ma mnóstwo zmartwień jeśli chodzi o kadrę Sunderlandu, ale pojawiły się też w końcu pewne powody do zadowolenia w tej kwestii – zmagający się z urazami Jack Rodwell, Javier Manquillo i Steven Pienaar zasiedli na ławce rezerwowych w meczu z Burnley, a ten ostatni wszedł na boisko w przerwie spotkania w miejsce Victora Anichebe.
W drużynie Liverpoolu chyba ciężko o lepsze nastroje – the Reds umocnili się na pozycji wicelidera za sprawą sobotniego zwycięstwa z Manchesterem City na Anfield, w ostatnich czterech meczach stracili jedną bramkę, strzelając dziewięć, a ostatnie pięć zwycięstw the Reds to jednocześnie cztery czyste konta i jeden stracony gol w wygranym 4:1 meczu ze Stoke City.
Defensywa Liverpoolu pod wodzą Kloppa z meczu na mecz zbliża się do poziomu prezentowanego przez the Reds w ataku, poprawiając zwłaszcza krycie przy stałych fragmentach gry. Sunderland jest obecnie drugą najskuteczniejszą drużyną w pojedynkach powietrznych, wygrywając prawie 55% z nich, co jeszcze kilka tygodni temu wprawiłoby większość fanów Liverpoolu w przerażenie.
Czarne Koty są drugie również w dużo bardziej niechlubnej statystyce – ilości kartek (których Liverpool ma najmniej w lidze – 27 żółtych i żadnej czerwonej). Agresywna gra Sunderlandu powoduje, iż jego zawodnicy obejrzeli już 40 żółtych i trzy czerwone kartki. Biorąc pod uwagę styl gry Liverpoolu z pewnością będzie miało to wpływ na przebieg meczu, oby bez przełożenia na urazy i gorszą grę w wykonaniu zawodników Kloppa.
Komentarze (0)