Milner: Przed nami kolejne 90 minut
James Milner zadeklarował, że Liverpool zrobi wszystko, aby drugi raz z rzędu dostać się do finału, który zostanie rozegrany na Wembley. W drugim meczu półfinałowym na Anfield the Reds będą dążyli do odrobienia strat po przegranej 1:0 z Southampton.
Środowy wieczór był frustrujący dla naszych piłkarzy. Trafienie Nathana Redmonda dało podopiecznym Claude’a Puela skromną przewagę przed meczem rewanżowym. Milner jest zdania, że piłkarze Liverpoolu nie spisali się wystarczająco dobrze w działaniach ofensywnych, aby móc liczyć na pozytywny wynik wczorajszego pojedynku. Zaznacza jednak, że według niego nic nie jest jeszcze rozstrzygnięte i o wyniku tej rywalizacji zdecyduje starcie na Anfield 25 stycznia.
- Wydaje mi się, że spisaliśmy się nieźle pod względem konstruowania akcji. Uważam, że dobrze operowaliśmy piłką, ale w kluczowych momentach akcji ofensywnych podejmowaliśmy złe decyzje i nie byliśmy wystarczająco kreatywni. Słono za to zapłaciliśmy.
- Przeciwnicy stworzyli sobie lepsze okazje na zdobycie bramki i to jest dla nas rozczarowujące, ale z drugiej strony przegraliśmy tylko 1:0 i przed nami kolejne 90 minut tej rywalizacji. Moim zdaniem to, że potrafimy grać znacznie lepiej oraz różnica tylko jednej bramki dają nam powody do optymizmu.
- Nie zastanawiałem się wcześniej nad rewanżem na Anfield, ponieważ koncentrowaliśmy się na tym meczu i chcieliśmy go wygrać. To jednak nam się nie udało. Southampton to dobry zespół a ich stadion to trudny teren. Rewanż gramy u siebie i mam nadzieję, że odrobimy straty, co pozwoli nam znów pojawić się na Wembley.
Jürgen Klopp na pomeczowej konferencji stwierdził, że nie był zadowolony z tego, jak jego podopieczni zareagowali na stratę bramki. James Milner podziela odczucia menadżera i wskazuje, że z tego meczu można wyciągnąć przydatne wnioski, gdyż utrata bramki w początkowej fazie spotkania przechyliła balans gry na korzyść rywali.
- Gol zmienił oblicze gry. Moim zdaniem dobrze rozpoczęliśmy ten mecz, ale nie stworzyliśmy sobie tylu klarownych sytuacji, ile chcielibyśmy. Utrata bramki bardzo nas przybiła. Pod tym względem z pewnością możemy się poprawić i sprawić, że utrata gola nie będzie wybijała nas z rytmu. W takich sytuacjach po prostu trzeba dalej robić swoje.
W trakcie tego rozczarowującego wieczoru miało jednak miejsce jedno szczególnie pozytywny dla Liverpoolu wydarzenie. Na murawie ponownie pojawił się Philippe Coutinho, który powrócił do zdrowia po kontuzji.
- To piłkarz wysokiej klasy i jego absencja byłaby odczuwalna w każdym klubie. Świetnie widzieć go znowu w akcji, ale chłopakom należą się słowa uznania, gdyż pomimo jego nieobecności i tak byli w stanie strzelić sporo bramek.
- Z każdą kolejną minutą będzie czuł się bardziej komfortowo na boisku. Powrót po tak długiej nieobecności nie jest łatwy, ponieważ w pierwszych momentach ciągle o tym myślisz. Dobrze, że dostał teraz trochę czasu. Im więcej będzie grał, tym jego wpływ na naszą grę będzie bardziej widoczny.
Komentarze (3)