Klopp po meczu ze Swansea
Jürgen Klopp przyznał, że postawa obrony Liverpoolu była decydująca w przegranym 2:3 meczu przeciwko Swansea na Anfield. Po pierwszej, sennej połowie, zawodnicy the Reds zostali oszołomieni dwoma szybkimi golami, których autorem był Fernando Llorente.
Podopieczni Kloppa odpowiedzieli zdecydowanie, dwa trafienia Roberto Firmino przywróciły wynik remisowy i udowodniły, że zawodnicy wciąż mogą liczyć na zwycięstwo.
Trzy punkty zgarnęła jednak ekipa przyjezdna, po kontrataku wykończonym dokładnym strzałem Gylfiego Sigurdssona.
Oto co Klopp miał do powiedzenia w trakcie pomeczowej konferencji prasowej…
O ogólnej ocenie spotkania…
W pierwszej połowie na stadionie było słychać, że nie jest to najbardziej porywający mecz. Dzisiaj trzeba było wykonać zadanie. Jeśli chcesz obejrzeć prawdziwy spektakl, potrzebujesz do tego dwóch drużyn. Tylko my graliśmy w pierwszej połowie, oni się bronili. To nie jest tak, że można co sekundę stwarzać sobie dogodną sytuację, ale mieliśmy cztery, może pięć momentów, w których byliśmy naprawdę groźni. Tak trzeba grać w takich meczach, żeby przechylić szalę na swoją stronę, objąć prowadzenie, 1:0, 2:0. To oczywiście zmienia obraz gry. Dzisiaj nie udało nam się to, zeszliśmy na przerwę bez bramki, a oczywiście po przerwie natychmiast trzeba być maksymalnie skupionym. Niestety w pierwszych minutach drugiej połowy decydującym momentem było to, że oni wywalczyli rzut rożny. Mieli aut, my byliśmy spóźnieni, zabrakło nam koncentracji, piłka odskoczyła i zdobyli rzut rożny. Po jego wykonaniu przegraliśmy pierwszy pojedynek i do tej pory nie wiem, jak Llorente mógł znaleźć się sam w polu bramkowym i zdobyć gola. To oczywiście miało wpływ i na nich, i na nas. Potem mieli swoją drugą szansę w tym meczu, nie udało się zablokować dośrodkowania, piłka znalazła się w powietrzu - świetna wrzutka, świetna główka. To jestem w stanie zaakceptować. Jeśli coś takiego się dzieje, nie mówię o błędach popełnionych przez obronę przy samym strzale. Jednak powinniśmy uniknąć najpierw podania, a potem dośrodkowania. To było możliwe do wykonania. Potem nasza reakcja była bardzo dobra, bramka na 1:2 była wspaniała, tak samo bramka na 2:2, świetne okazje, jedna po drugiej. To zdecydowanie to ten element, którego brakowało nam w pierwszej połowie, nie tylko przy strzelaniu bramek, ale też przy tworzeniu okazji.
Potem przyszedł najbardziej rozczarowujący moment, trzecia bramka, przy której wszystko poszło nie tak. Wszystko zaczęło się od długiej piłki - nie powinna nas zaskoczyć, zagrali ich kilka w tym spotkaniu. Jednak źle na nią zareagowaliśmy. Nacieraliśmy, udało nam się zdobyć bramkę, nie udało nam się jednak przestawić w odpowiednim momencie na defensywę. To był największy błąd w tej sytuacji. Zagraliśmy pasywnie. Wygrywaliśmy piłki i od razu tworzyliśmy kolejne szanse, ale oni wykorzystali swoją i zawodnicy Swansea znaleźli się w naszym polu karnym. To jest bez sensu. Nie ma sensu rozstrząsać, gdzie było więcej szczęścia czy pecha. My nie mieliśmy dzisiaj zbyt wiele szczęścia, oni pewnie mieli go dzisiaj trochę więcej, szczególnie w defensywie. Mieliśmy dwie albo trzy sytuacje w których byliśmy naprawdę blisko, mogliśmy strzelić kolejną bramkę. Po raz kolejny pokazaliśmy, że kiedy gramy swoje, to jesteśmy naprawdę mocną drużyną, która tworzy sytuacje i potrafi strzelać gole. Ale zachowanie obrony we wszystkich trzech sytuacjach, po których straciliśmy bramki, nie było wystarczająco dobre, to na pewno. To bardzo ważny aspekt gry. To było dzisiaj bardzo rozczarowujące.
O wyniku, który był pierwszą domową porażką Liverpoolu od roku…
To nie ma żadnego znaczenia. To nie jest tak, że mogą powiedzieć: “Jest okej, dawno nie przegraliśmy”. Być może były spotkania, w których bardziej zasługiwaliśmy na przegraną, a tak się nie stało, ale dzisiaj mieliśmy wielką szansę na zgarnięcie kompletu punktów. To jest najbardziej frustrujące. Nie jest ważne jak często przegrywasz. Liczy się tylko kolejne spotkanie, tylko na tym się koncentrujemy. Dzisiaj byliśmy skupieni na Swansea, ale sami daliśmy im okazję do wygrania tego meczu, więc są zasłużonymi zwycięzcami.
O tym, jak bolesna jest to przegrana dla the Reds…
Nie wiem, jak bardzo. Jeśli to ma jakiś wpływ na nas, to musi taka być. Minęło kilka tygodni od naszej ostatniej porażki w Premier League i to musi być bolesne. Nie lubię tego uczucia, ale musimy je wykorzystać, musimy na to zareagować. To nie jest tak, że w takiej sytuacji myślimy, że wszystko jest dobrze, naprawdę się z tym zmagamy. Nie jest miło przegrywać 0:2, za to zdobycie wyrównującej bramki jest fantastyczne, po niej było jasne, kto zmierza po zwycięstwo, jednak utrata trzeciej bramki była ogromnym ciosem. To był nasz błąd, nikt inny nie popełnił dzisiaj błędu, tylko my. Teraz musimy na to zareagować.
O tym, czy to brak koncentracji zaważył na utracie trzeciej bramki…
W tamtym momencie nie byliśmy nastawieni defensywnie, przeprowadzaliśmy atak za atakiem, cały czas. W końcu dostaliśmy wsparcie kibiców, atmosfera była wspaniała, wszyscy oczekiwali wygranej Liverpoolu. W tamtej chwili mieliśmy wielu zawodników w strefach odbioru, ale nikt nie decydował się na starcie. To nie ma sensu. W zasadzie do żadnej próby odbioru nie doszło. Dwa czy trzy razy byliśmy zbyt pasywni, a na końcu pozostawiliśmy zawodnika bez opieki w naszym polu karnym, a to wielki błąd. To nie była wina jednego zawodnika, bo kilku z nich było zaangażowanych w tę sytuację. Nie powinniśmy dopuszczać do takich sytuacji, to rozczarowujące.
O braku zdecydowanego uderzenia w pierwszej połowie…
Teraz mogę przyznać, że to nie był wielki problem, wynik pozostawał bezbramkowy, widać było, że to ciężki mecz. Na stadionie było bardzo cicho, czasami trzeba grać cierpliwie, nie można cały czas atakować z uporem maniaka. Trzeba rozegrać piłkę, rozejrzeć się za najlepszą możliwością do podania. Mieliśmy swoje sytuacje, strzelaliśmy, robiliśmy wszystko, dochodziliśmy do główek. Nie wiem, może był minimalny spalony, ale sytuacja, w której Emre doszedł do strzału głową, była pokazem wspaniałej gry. Ale takich sytuacji nie ma zwykle zbyt wiele. Oczywiście mogłem poprosić wszystkich, żeby dali z siebie więcej niż sto procent, wtedy zdobycie gola byłoby bardziej prawdopodobne, ale zazwyczaj potrzeba tylko jednego momentu i wtedy zdobywasz bramkę. Teraz, po pięciu golach w drugiej połowie, mogę powiedzieć, że gdybyśmy zdobyli jednego w pierwszej odsłonie meczu, to mogłoby zaważyć na jego losach. Jednak wszystko rozstrzygnęło się w drugiej połowie. A my byliśmy po złej stronie.
O tym, czy decyzja w sprawie Matipa zapadła zbyt późno, żeby mógł rozpocząć mecz…
Tak, oczywiście. On nie mógł wystąpić. Dowiedzieliśmy się o decyzji wczoraj wieczorem, nie było szans. Od ostatniego meczu odbyliśmy trzy treningi i musieliśmy skupić się na zawodnikach, którzy byli wtedy dostępni. Nie było szans, żeby zaczął ten mecz w wyjściowej jedenastce.
Komentarze (10)
Myśmy nie istnieli w ofensywie. Wprowadziliśmy dwóch napastników, którzy nie stworzyli zagrożenia. Tu jest problem, a nie obrona.
wielka szkoda, że w kluczowej fazie sezonu nasza gra się posypała. Były nawet w pewnym momencie szanse na mistrza, teraz musimy skupić się na utrzymaniu w top4.
@redfan789
Czasy, kiedy najlepsze zespoły w lidze traciły w sezonie 20-kilka bramek lub nawet mnie już dawno minęły i już raczej nie wrócą. Od tamtego czasu liga z roku na rok tylko się wyrównywała i wzmacniała. Mimo to chciałbym dożyć czasów, gdy będziemy mieli przynajmniej mniej straconych bramek niż rozegranych meczów. Pożyjemy, zobaczymy...
Zawodnicy sa bez formy a nasi srodkowi graja zbyt zachowawczo ;d
Niemniej zdjęcie Cou mnie także zdziwiło. Na drużyny grające tak defensywnie jak wczoraj Swansea, gdzie jest bardzo trudno dojść do sytuacji bramkowej, potrzebny jest przebłysk geniuszu któregoś z zawodników. Obecnie coś takiego może pokazać tylko Cou, rzadziej Firmino (nie mamy Ibry, Pogby, Rooneya, Maty, Hazarda, Costy, Maty, Silvy, Aguero - niby to tylko nazwiska, ale u nas wyraźnie brakuje klasowych graczy).
Zrozumiałbym, gdyby to był pierwszy mecz Cou po kontuzji, ale zagrał już w pucharze.