Dziwny przypadek pewnego piłkarza
Zagrał w trzydziestu meczach, ale Jürgen Klopp wciąż mu nie ufa. Oto pytanie dla Was - i bez ściągania! Który z zawodników Liverpoolu ma na swoim koncie najwięcej występów we wszystkich rozgrywkach w tym sezonie?
James Milner? Nie, ledwo łapie się do czołówki.
Gini Wijnaldum? Dobry tok myślenia, ale jest trzeci.
Roberto Firmino? Ciepło, ale to wciąż nie to. Brazylijczyk jest na drugim miejscu.
Wydrukujcie sobie dyplom, jeśli wasza odpowiedź to Divock Origi. Belg w tym sezonie pojawiał się na boisku najczęściej ze wszystkich zawodników the Reds, z 30 występami na koncie - o jeden więcej niż Firmino i o dwa od Wijnalduma.
Fakt, że dla wielu będzie to niespodzianką sugeruje minimalny wkład Origiego w grę drużyny podczas drugiego, ciężkiego sezonu Belga na Anfield.
Dokładniejsza analiza pokazuje jednak prawdziwy stan rzeczy.
Z tych 30 spotkań, w 17 wchodził z ławki, a od pierwszej minuty zagrał w zaledwie sześciu spotkaniach Premier League. Do ostatniej minuty w lidze zagrał tylko w pierwszych dwóch występach w wyjściowej jedenastce - w przegranym 4:3 meczu w Bournemouth w grudniu i remisie 2:2 z West Ham United na Anfield tydzień później. Origi trafił do siatki w obu tych spotkaniach, ostatecznie strzelając gola w pięciu spotkaniach z rzędu.
Od tamtej pory ma jednak problem z powrotem na ten sam poziom, z zaledwie jedną bramką w kolejnych trzynastu spotkaniach, która i tak była zaledwie honorowym trafieniem w tragicznym meczu Pucharu Anglii, przegranym na Anfield z Wolverhampton Wanderers.
Nie jest to raczej problem z kondycją. 21-letni napastnik nie zagrał w zaledwie trzech meczach - wszystkie w Premier League - i w każdym z nich był na ławce rezerwowych, co daje mu miano jedynego zawodnika z pola, który znalazł się w osiemnastce meczowej na każde spotkanie w tym sezonie.
Piętnaście występów z ławki miało miejsce w meczach ligowych, a w prawie połowie z nich wszedł na boisko po 83. minucie. Tylko raz, w meczu z Sunderlandem, trafił do siatki jako rezerwowy, aczkolwiek w tamtym spotkaniu pojawił się na boisku w 34. minucie w miejsce kontuzjowanego Philippe Coutinho.
Klopp mówił, że Belgowi brakowało "rytmu" na początku tego sezonu, a sam zawodnik może się tłumaczyć małą ilością minut na boisku. Jednakże pomijając dobry okres przed Bożym Narodzeniem, Origi nie pokazał na co go stać gdy dostawał swoje szanse.
Jasne jest, że Klopp obecnie nie ufa Belgowi. Pomimo niemocy strzeleckiej Liverpoolu, Niemiec niechętnie wprowadzał Origiego do drużyny, a w meczu z Hull City w sobotę dał mu zaledwie dziesięć minut. Po wyprzedzeniu Daniela Sturridge'a w hierarchii napastników tuż przed poważną kontuzją kostki w kwietniowym meczu z Evertonem, teraz to Anglik znajduje się wyżej na liście alternatywnych wyborów Jürgena Kloppa.
Dla Origiego jest jeszcze światełko w tunelu - Klopp dość wymownie sugerował, że będzie chciał przemeblować zawodną ostatnimi czasy ofensywę. Gdy tak się stanie, wszyscy w Liverpoolu będą się modlić, by młody Belg zwalczył syndrom drugiego sezonu.
Ian Doyle
Komentarze (4)