Zwiększone morale Lallany
Adam Lallana nie krył zadowolenia ze swojego niespodziewanego występu w wygranym w poniedziałek meczu przeciwko Watford. Pomocnik wrócił na ławkę the Reds po 6 tygodniach wyłączenia z gry z powodu kontuzji uda.
Jednak nie musiał czekać na drugą połowę by wejść na boisko, gdyż po kilkunastu minutach od rozpoczęcia meczu na Vicarage Road został wprowadzony na boisko w miejsce Philippe Coutinho, który doznał urazu.
Mimo, że po Lallanie było widać, że miał przerwę w grze, jego nieustanne bieganie oraz mądre rozprowadzanie piłki dawało przewagę Liverpoolowi i pomogło wywalczyć bardzo ważne zwycięstwo w kontekście walki o Top 4.
- To był dla mnie bonus. Nie spodziewałem się tak wczesnego wejścia na boisko, ale czasem zdarzają się takie sytuacje – powiedział Anglik w rozmowie ze Sky Sports.
- Musisz być mentalnie przygotowany na wszystko. Philippe miał pecha doznając takiego urazu, nie da się tego po prostu rozbiegać.
- To dla nas spore osłabienie. Mam nadzieję, że będzie w pełni sił przed weekendem.
- Miałem wrażenie, że szybko wpasowałem się w mecz. Nie straciłem rytmu gry, mimo długiej przerwy. Co prawda pod koniec byłem zmęczony, ale po 6 tygodniach pauzy to raczej normalne.
- To dla nas niezwykłe zwycięstwo – powiedział na temat znaczenia wygranej z Szerszeniami, które umocniło the Reds w walce o Top 4.
- Watford to trudny i wymagający rywal. To był mecz wyjazdowy, a do tego ostatni w tej kolejce. Zostały nam 3 spotkania i wierzę, że wszystko pozostaje w naszych rękach. Teraz musimy się skupić wyłącznie na starciu z Southampton.
Wynik został ustalony po niewiarygodnym golu z przewrotki Emre Cana.
W doliczonym czasie pierwszej połowy nr 23 wbiegł w pole karne by odebrać wrzutkę Lucasa i zrobił coś magicznego.
Niczym zawodowy akrobata złożył się do przewrotki i umieścił piłkę w okienku bramki Heurelho Gomesa.
- Stałem zaraz za akcją i to było warte zwycięstwa – powiedział Lallana.
- Miał na tyle odwagi by zrobić coś takiego, więc należą mu się słowa uznania. Zwłaszcza, że zapewnił nam 3 punkty.
Komentarze (1)