Can rozwiał wszelkie wątpliwości
Emre Can stanął na wysokości zadania i wziął na swoje barki rolę lidera pod nieobecność kilku kluczowych zawodników Liverpoolu. Chyba nikt nie powinien mieć wątpliwości, że Niemiec zasługuje na nowy kontrakt. Im szybciej klub dogada się z Canem, tym lepiej.
Przedstawiciele niemieckiego pomocnika od jakiegoś czasu negocjują z klubem, ale chyba nie ma już żadnego powodu by przedłużać te rozmowy. W tym roku podpisy pod nowymi kontraktami złożyli Philippe Coutinho, Joe Gomez, Adam Lallana i Dejan Lovren, a teraz wszyscy mają nadzieję, że Michael Edwards - dyrektor sportowy the Reds - doda Cana do tej listy.
Na wcześniejszym etapie sezonu brak porozumienia był zrozumiały. Klub był daleki od spełnienia oczekiwań zawodnika, a kompromis był praktycznie niemożliwy. Powiedzmy to sobie szczerze, Liverpool nie uważał, że Can - którego kontrakt kończy się w 2018 roku - zasłużył na miejsce na liście najlepiej opłacanych zawodników w klubie.
I mieli rację. Jego forma w pierwszej połowie sezonu była nierówna, a kontuzja łydki zahamowała jego postępy. Niemiec miał problem z wywalczeniem stałego miejsca w linii pomocy Jürgena Kloppa - w 2016 roku zaledwie osiem razy pojawił się w wyjściowej jedenastce.
W wypowiedziach publicznych Can zapewniał, że brak nowego kontraktu nie ma żadnego związku z jego wymaganiami finansowymi.
- Czytałem w gazetach, że chodzi mi o pieniądze, ale tak nie jest - powiedział w marcu. - Mieliśmy kilka bardzo owocnych spotkań i wszystko jest w porządku. Nigdy nie masz pewności co zdarzy się w piłce nożnej, ale jestem tu szczęśliwy. Mam nadzieję grać dla Liverpoolu przez wiele lat.
A zatem co spowodowało stagnację w negocjacjach? Być może największym zmartwieniem Cana była jego rola w planach Kloppa. Być może nie chciał ryzykować podpisując długoterminowy kontrakt z klubem, w który miałby mało okazji do gry. Koniec końców to piłkarz, który w wieku 19 lat opuścił Bayern Monachium i dołączył do Bayueru Leverkusen w poszukiwaniu regularnych występów.
Jedno jest pewne - bez względu na to, czy chodziło o pieniądze, pozycję w kadrze czy obie te rzeczy, teraz wszystko się zmieniło. W drugiej połowie sezonu Can przeszedł od słów do czynów. Spektakularny gol w poniedziałek nie wziął się z niczego.
23-letni pomocnik Liverpoolu z tygodnia na tydzień ma coraz większy wpływ na drużynę. W pierwszych dwóch sezonach w klubie strzelił po jednym golu, teraz ma ich już pięć.
Po kontuzji nie ma już śladów, a Can wydaje się być dzięki temu dużo bardziej ruchliwy i waleczny. Swego czasu zarzucano mu, że spowalnia grę i potrzebuje zbyt wielu kontaktów z piłką - teraz poprawił się w obu aspektach i jest dużo szybszy. Can brylował zarówno w roli defensywnego pomocnika, jak i ofensywie, gdzie częściowo wypełnił braki w kreatywności spowodowane kontuzjami kluczowych pomocników.
Klopp zaapelował do niego o bardziej ofensywną grę i stwarzanie zagrożenia w tercji przeciwnika, a w zamian otrzymał bezcenne gole na wagę zwycięstwa z Burnley i Watford. Niemiec zadomowił się na liście strzelców.
W ostatnich miesiącach Liverpool regularnie tracił gwiazdy. Jordan Henderson nie grał od lutego, Adam Lallana jest poza grą od pięciu tygodni, a ostatnio kontuzja wykluczyła Sadio Mané z gry do końca sezonu. W tym trudnym okresie Can wyrósł na lidera i pomógł klubowi zachować nadzieję na miejsce w Lidze Mistrzów. Niemiec nigdy nie był ważniejszy dla klubu i w końcu gra na miarę "Rolls-Royce'a piłki nożnej", jak kiedyś określił go Brendan Rodgers.
Fakt, że po strzeleniu gola w poniedziałek pobiegł prosto do Kloppa był wymowny - jest między nimi silna więź. Can niesamowicie rozwinął się pod skrzydłami swojego rodaka i mam przeczucie, że wciąż ma ogromny potencjał. Niemiec jest w idealnym miejscu by kontynuować swój rozwój i jest typem zawodnika, wokół którego Klopp powinien budować swoją drużynę.
Lovren otrzymał kontrakt opiewający na sto tysięcy funtów tygodniowo, a Can udowodnił, że zasługuje na podobną pensję. Podpisanie kontraktu przed końcem sezonu powinno leżeć w gestii obu stron.
James Pearce
Komentarze (6)
Can prezentuje wysoki poziom juz od dluzszego czasu a gol jaki strzelil jest tylko przypieczetowaniem jego dobrej formy.. Nie wiem jak ma sie mlody, perspektywiczny i utalentowany Niemiec do Manningera, nawet jak na ironie to slabo..
Emre Can był kluczową postacią zarówno w ofensywie jak i w defensywie. Odbierał piłkę, przechwytywał, rozgrywał, strzelał, tworzył sytuacje kolegom.
Bezapelacyjnie najlepszy na boisku, a bramka była tylko wisienką na torcie.
Gini natomiast ma trochę inne zadania także pod nieobecność Hendo i jest o wiele bardziej wycofany niż na początku sezonu, wynika to zapewne z taktyki i zaleceń Kloppa ale chciałbym widzieć jednak bardziej ofensywnego Holendra bo wiadomo, że potrafi.
Nie podobają mi się też ostatnio nasze kontry...