Klopp po derbach Merseyside
Jürgen Klopp w pomeczowej wypowiedzi stwierdził, że Liverpool zasłużył na więcej niż tylko jeden punkt w 229 derbach Merseyside rozgrywanych w niedzielę. Mecz zakończył się wynikiem 1:1.
The Reds objęli prowadzenie przed końcem pierwszej połowy po świetnym strzale Mohameda Salaha. Gospodarze nie potrafili jednak podwyższyć prowadzenia, co się na nich zemściło w postaci rzutu karnego wykorzystanego przez Wayne'a Rooneya. Sędzia stwierdził, że Dejan Lovren popchnął Dominica Calvert-Lewina w polu karnym.
Do przebiegu całego spotkania odniósł się Klopp w pomeczowym wywiadzie.
O tym jak bardzo jest zły po końcowym gwizdku...
- Bardzo. Myślałem, że robiliśmy wszystko, żeby wygrać ten mecz. Jeśli po ostatnim meczu ktoś myślał, że będziemy grać tylko trochę piłką, to myślę, że wszyscy widzieli dzisiaj fantastyczne nastawienie chłopaków. Byli gotowi na każde starcie, na wszystko i na grę przeciwko bardzo głęboko broniącej się drużynie. Zepchnęliśmy ich do ich własnego pola karnego, mieliśmy swoje momenty. Ciężko dużo strzelić, szczególnie kiedy przeciwnik nie zmienia stylu gry pomimo przegrywania 1:0. To nic nie ułatwia. Jednak kontrowaliśmy grę oprócz jednej sytuacji, która zadecydowała o wyniku. Musimy to zaakceptować.
O decyzji podyktowania rzutu karnego dla Evertonu...
- Nie uważam, że to był karny. Jest jak jest, musimy to przyjąć. Jeśli sądzicie, że to był rzut karny, to wszystkie starcia w pomocy między Williamsem i Solanke powinny być rzutami wolnymi. Tam nie było fauli, ale był rzut karny. Tak to jest. Musimy to przełknąć. W ostatnim momencie, według mnie Calvert-Lewin zrobił krok w kierunku Dejana Lovrena, ale on go nie popycha ani nic takiego, to było po prostu dotknięcie. Takich sytuacji w pomocy było 60 czy 70 i żadnych fauli. Nie dostaliśmy czerwonej kartki w Stoke, którą powinniśmy otrzymać. Dzisiaj był karny, którego nie powinno być. Było to przed samym końcem meczu, dlatego jest to tak denerwujące. Spytałeś jak się czuję, więc odpowiadam. Jednak to nic nie zmieni.
O tym czy wciąż uważa, że sześć zmian było prawidłową decyzją...
- Przed meczem tak uważałem i nadal tak sądzę, nawet jeśli rezultat tego nie pokazuje. Robiliśmy to w ostatnich sześciu czy siedmiu tygodniach. Tak robimy. Mówiłem już to, powiedziałem to już chłopakom, możemy zmieniać ile chcemy gdy wygrywamy, lecz porażki biorę na siebie. Nie mam z tym problemu. Gracze, którzy dzisiaj wyszli na murawę mieli dużo świeżej siły i wykonali świetną pracę. Grali i ciężko pracowali. To były derby, zaakceptowaliśmy to tak jak mecz derbowy, to była walka. Musisz być gotowy na każde wyzwanie i my byliśmy przygotowani. Próbowaliśmy wszystkiego. Mogliśmy zdobyć bramkę, mieliśmy dogodne sytuacje, pół-szanse, mieliśmy wszystko czego potrzebowaliśmy, ale nie skorzystaliśmy z tego. Tak to wygląda i my to wiemy. Byłem świadomy, że taki dzień może się zdarzyć, chcieliśmy wygrać 1:0 i nie udało się.
O nastawieniu Evertonu...
- Szanuje to, nie mam problemu. Cieszę się z występu drużyny. Dobrze grali. Czy mogą grać lepiej? Tak. Jednak to jest dla nas intensywny czas. Spytaj o to każdego kto gra w tygodniu, to co robimy jest wymagające, dlatego dokonujemy zmian. Stwierdziliśmy, że potrzebujemy świeżej krwi, która mieliśmy i mogliśmy wygrać. Tak się nie stało i jak mówiłem - wińcie za to mnie.
Komentarze (7)
Jeszcze dotąd gdzieś tam w środku czuje wkurwienie.
Najbardziej szkoda tej akcji Mane, bo zakończylibyśmy ten mecz wtedy i w drugiej połowie spokojnie kontrolowali...
P.S. Czy wy też czuliście się dziwnie widząc Sammy'ego Lee w sztabie Evertonu :)
Calvert-Lewin upadł niezwykle przekonywujące i naturalnie trzeba przyznać że ma zadatki na świetnego aktora dramatycznego.
Derby to średni mecz na eksperymenty. Solanke niestety chciał, ale nie sprostał. Salah ściągnięty w momencie, kiedy Everton zaczynał wychodzić dalej niż za połowę, a my im nawet na to pozwalaliśmy. A gdy na boisku pojawił się Firmino to Solanke całkiem nie wiedział jak ma grać. Ponadto Ox, który pierwszy raz zagrał dobry mecz został ściągnięty za Cou, gdy powinien zejść Henderson.
Nie zagraliśmy złego meczu, ale nie podeszliśmy w 100% na poważnie.
Za to na niesamowitą pochwałę zasługuje Joe Gomez. Gość czyścił wszystko, a w pierwszej połowie Everton nie potrafił wyprowadzić piłki poza 40. metr głównie za jego sprawą.