Boss o swojej drodze na Anfield
Jürgen Klopp opowiada o tym, jak Pele i Franz Beckenbauer pomogli mu w drodze do objęcia sterów w Liverpoolu. Boss mówi również o tym, w czym, jego zdaniem, zawiódł na Anfield.
The Normal One zdradził, jak poznanie Pele i Franza Beckenbauera wpłynęło na jego przekonanie o słuszności wyboru Liverpoolu, jako klubu, w którym obejmie stery.
Klopp był przez 5 lat menadżerem FSV Mainz, zanim został telewizyjnym sprawozdawcą meczowym podczas mistrzostw świata w Niemczech w 2006 roku.
Pełniąc funkcję telewizyjnego eksperta, współpracował z dwiema futbolowymi legendami, które w czasach młodości uważał za niedościgniony wzór.
To wtedy trener The Reds zrozumiał, że będąc wiernym sobie, swoim przekonaniom, może rozwinąć swoją, wtedy jeszcze "raczkującą", karierę trenerską.
- Miałem szczęście na początku kariery poznając Pele i Franza Beckenbauera, pracując w ich towarzystwie podczas mistrzostw świata w 2006 roku - stwierdził Klopp.
- Co mnie od razu zdziwiło, to fakt, że dwaj wielcy bohaterzy z moich młodzieńczych lat, bo dla mnie Pele to niewątpliwie najlepszy w historii piłkarz na świecie, okazali się miłymi, sympatycznymi, skromnymi ludźmi.
- Dwaj najwięksi gracze dla mnie, dwaj najwspanialsi, okazali się być sobą. Pomyślałem wtedy: ok, nie muszę w sobie nic zmieniać.
- Dziś za cel stawiam sobie bycie najlepszym menadżerem, jakim mogę być, a nie najlepszym na świecie. Jakkolwiek to ma funkcjonować.
- Dorastałem w tej roli. 15 lat temu nie sądziłem, że mogę prowadzić tak wielki klub jak Liverpool. Byłem już wtedy menadżerem, ale to nie był mój plan.
- To przytrafiło mi się tylko dlatego, że byłem zawsze pracowity i ambitny.
- Uświadomiłem sobie, że odkąd zostałem szefem, mam naturalne umiejętności, jestem liderem; jednak nie nauczyłem się tego. Nie zmieniłem się od kiedy byłem liderem, aby zostać liderem. Zawsze obchodziłem się z ludźmi w sposób, w jaki sam chciałem być traktowany.
- Wielu przywódców w momencie przejęcia władzy natychmiastowo zapomina o tym i to jest problem. Ja wciąż pamiętam, jakie to uczucie.
Boss wspomniał również o tym, w czym, jego zdaniem, zawiódł jako menadżer.
- Gdy opuszczałem Mainz, podczas rozmowy z żoną, obiecałem, że już nigdy nie będziemy tak zżyci z klubem. To nie jest zwykłe przeżycie. Gdy opuszczałem klub wszyscy płakali i ja również. To niesamowite.
- Następnie po roku w Dortmundzie to znowu się dzieje z pełną mocą. Byłem blisko z prezesem, z dyrektorem sportowym, z piłkarzami, którzy byli dla mnie jak synowie. Z resztą do dziś przyjaźnią się z moimi synami, jako że są w podobnym wieku, więc czasem nawet odwiedzają nas podczas urlopu!
- Potem przyszedłem do Liverpoolu, do innego kraju. Anglia i Niemcy są w pewnym sensie podobne, jednak to mimo wszystko inne kultury. Teraz jestem głównym trenerem, menadżerem i można by stwierdzić, że mam więcej władzy. Można by rzec, że to bardziej biznes niż zazwyczaj.
- Jednak po dwóch i pół roku wszystko jest dokładnie tak samo. Nie planowałem, żeby tak było. Znowu wszyscy jesteśmy blisko ze sobą i cieszymy się tym. Można spytać każdego, kto pracuje z nami w klubie i każdy potwierdzi, jak dobra panuje atmosfera. Myślę, że na tym właśnie polega nasza praca.
- Gdy kochasz to, co robisz, ludzie, z którymi współpracujesz czerpią z tego same korzyści. Nigdy nie powinno chodzić tylko o mnie.
Komentarze (0)