Klopp po meczu z WBA
Jürgen Klopp w pomeczowym wywiadzie żałował bramki straconej po stałym fragmencie gry przez którą stracili szanse na zwycięstwo i trzy punkty. The Reds prowadzili na the Hawthorns dwoma bramkami, lecz w końcówce stracili tą zaliczkę i mecz zakończył się remisem.
Spotkanie dobrze rozpoczęło się dla the Reds, którzy wyszli na prowadzenie dzięki bramce Danny'ego Ingsa. Anglik trafił do siatki po raz pierwszy października 2015 roku. W drugiej połowie do siatki Bena Fostera trafił Mohamed Salah, który wyrównał rekord największej liczby bramek w 38-meczowym sezonie Premier League. Egipcjanin ma już 31. bramek w bieżącej kampanii.
Jednakże chwilę później nadzieję w serca kibiców gospodarzy tchnął Jake Livermore, a w 88. minucie Salomon Rondon strzałem głową pokonał Lorisa Kariusa.
W pomeczowej rozmowie Klopp wypowiedział się na temat stałych fragmentach gry, swoim wyborze składu i bramce Ingsa.
O tym jak potoczyła się gra...
- Gdyby utworzono "Premier League stałych fragmentów gry", gdzie jedynie tego rodzaju zagrania są dozwolone, to West Brom z pewnością nie spadłby do Championship. Są bardzo dobrzy w tym aspekcie. Nieźle broniliśmy się przez 75 minut, to chyba była jedyna sytuacja, którą mieli. Oczywiście zawsze ciężko broni się przeciwko Rondonowi i wspomagającemu go Rodriguezowi. Jednak chłopaki dobrze sobie radzili, naprawdę. Zdobyliśmy pierwsza bramkę. Później boisko bardziej i bardziej suche, a nie jest to korzystne dla drużyny grającej piłką. Mogliście to zobaczyć przy drugiej dużej szansie Danny'ego Ingsa. Piłka została dobrze rozegrana przez Hendo i Joe, później Mo i Ingsy stanął przed szansą. To nieco utrudnia życie. Potem trafiliśmy drugi raz do siatki, wszystko było w porządku. Nie widziałem, żeby chłopcy zakończyli mecz w głowach czy stwierdzili "Ok, wystarczy". Wiedzieliśmy, że każdy stały fragment może być groźny, a później to się stało. Pierwsza bramka padła po rzucie rożnym. Nie widziałem tego, lecz wyglądało to podobnie do naszego pierwszego trafienia - bam, bam, bam i strzelili z bliska. Przy drugim trafieniu nie było faulu, było wiele rzutów wolnych dla West Bromu w różnych sytuacjach. To nie był faul, lecz to była dla nich najlepsza pozycja, żeby pokazać w czym są dobrzy. Potem zdobyli drugą bramkę. Musimy to zaakceptować.
O trudnym wyborze wyjściowej jedenastki przed wtorkowym meczem w Lidze Mistrzów...
- Nie było tak trudno, jeśli mam być szczery. Wszystko było jasne, gdy mogliśmy zrobić te zmiany. Wcześniej nie moglibyśmy ich wprowadzić. Mieliśmy Trenta i Joe przez cały sezon, później był Trent i Clyney. Niestety, Clyney znowu nabawił się lekkiego urazu. Oczywistym było, że Robbo nie może grać we wszystkich meczach. Alberto na pewno zagrałby z Evertonem, ale nabawił się małej kontuzji. Ragnara długo nie było. Ingsy był dostępny od czasu do czasu, z Evertonem zaczął na innej pozycji. Jasne było, że jeśli będziemy mogli z nich skorzystać, gdyż pozwoli na to ich zdrowie, to zrobimy to. Tak właśnie uczyniliśmy.
O tym, jak ważny dla Ingsa był gol...
- To było pewne, że gdy Danny będzie zdrowy, w formie i będzie mógł utrzymać pożądaną intensywność na treningu, a jest tak od dłuższego czasu, to będzie zdobył bramki w Premier League. Jednak nie mieliśmy dla niego zbyt wielu okazji, to nie jest fajne, ale z drugiej strony jest to normalne życie profesjonalnego piłkarza. Fajnie, że udało mu się. Stanowił prawdziwe zagrożenie. Druga szansa była naprawdę dobra i jestem przekonany, że w innej sytuacji by trafił, może brakowało deszczu. Później był zamieszany w sytuację w polu karnym. To był dla niego z pewnością bardzo udany mecz. Jednakże, bardzo trudny. Nieustannie był groźny, to dobrze i cieszę się z tego.
Komentarze (0)