Podsumowanie meczu
Liverpool po ciężkim spotkaniu z odmienionym w drugiej połowie Brighton dowozi wynik 1:0 do końca i zapewniając sobie kolejne czyste konto oraz trzy punkty znajduje się na szczycie tabeli Premier League.
Składy obu ekip
Liverpool: Alisson, Alexander-Arnold, Gomez, Van Dijk, Robertson, Milner, Wijnaldum, Keita, Mané, Salah, Firmino.
Rezerwowi: Mignolet, Henderson, Sturridge, Moreno, Lallana, Shaqiri, Matip.
Brighton: Ryan, Bong, Duffy, Balogun, Montoya, March, Propper, Stephens, Knockaert, Bissouma, Murray.
Rezerwowi: Button, Bernardo, Gross, Jahanbakhsh, Kayal, Locadia, Stuttner.
Pierwsza połowa
Liverpool od początku spotkania zgodnie z oczekiwaniami przejął inicjatywę i zdominował rywala utrzymując się przy piłce i cierpliwie budował swoje kolejne ataki pozycyjne. W 5. minucie jedna z takich akcji prawie przyniosła skutek, na prawej flance niezawodny Mo Salah urwał się obrońcom, będąc już w polu karnym zamiast zdecydować się na strzał podał piłkę do nabiegającego Mané, który strzałem bez przyjęcia posłał piłkę obok prawego słupka bramki strzeżonej przez Ryana. Gdyby Senegalczyk znajdował się w nieco lepszej dyspozycji zapewne już na początku spotkania the Reds objęliby prowadzenie. Niedługo później zawodnik Brighton, Bissouma pragnął poczuć się jak Salah, zgubił krycie Robertsona po czym przełożył sobie piłkę na lewą nogę i uderzył na bramkę Alissona, który nie miał problemów ze złapaniem piłki.
Zawodnicy the Reds kontynuowali swoją dominację i wyczekiwali na błąd rywali, aż w 9. minucie Robertson posłał piłkę w pole karne, gdzie Bobby Firmino wbiegł pomiędzy dwóch obrońców i świetnie uderzył piłkę głową, jednak jeszcze lepsza okazała się obrona Ryana, który wybił piłkę tuż przed linią bramki. Gdyby bramkarz Brighton nie zdołał wybronić tego strzału to ani kibice, koledzy z zespołu, a zwłaszcza trener nie mogliby mieć do niego żadnych pretensji. Na jego szczęście próba dobicia strzału nogą przez Brazylijczyka okazała się daremna, bowiem nie trafił on w piłkę.
W 11. minucie spokojne rozkoszowanie się kibiców dyspozycją ich ulubieńców przerwał nie Mignolet, nie Karius, a Alisson, który źle obliczył odległość do piłki i wychodząc do niej sfaulował zawodnika Brighton już za linią pola karnego, co na jego szczęście umknęło uwadze sędziów, głownie dzięki temu, że March za wszelką cenę starał utrzymać się na nogach, jednak stracił orientację w sytuacji i nie mógł wzrokiem odgadnąć kierunku, w którym pomknęła piłka.
Keita widząc jak bramkarz the Reds stara się zapewnić kibicom troszkę emocji wziął piłkę na siebie i holował ją aż pod granicę pola karnego, gdzie został sfaulowany. Stephens, kapitan Mew był więcej niż pewny, że trafił w piłkę jednak powtórki pokazały, że arbiter tego spotkania nie pomylił się wskazując na miejsce, z którego ma zostać wykonany rzut wolny. Obok piłki stanęli Arnold i Mo Salah, jednak pozycja była bardziej dogodna dla zawodnika z lepszą prawą nogą i tak na uderzenie zdecydował się młody prawy obrońca, który kolejny raz pokazał, że ułożenie jego stopy jest więcej niż dobre po tym jak posłana przez niego piłka uderzyła w poprzeczkę. W 15. Minucie the Reds byli blisko objęcia prowadzenia i kolejny sygnał ostrzegawczy został wysłany w kierunku ekipy Chrisa Hughtona.
Mewy nie wyciągnęły wniosków z akcji wyprowadzanych przez zawodników w czerwonych koszulkach, aż w 22. minucie zostali za to skarceni. Niedokładne rozegranie rzutu wolnego na własnej połowie przez zawodnika Brighton zostało przerwane heroicznym wślizgiem Jamesa Milnera, a to co stało się później działo się błyskawicznie. Do piłki dopadł Mané, który podał piłkę Firmino, ten od razu odegrał ją do nabiegającego Egipcjanina, który po rękawicy Ryana umieścił piłkę w siatce. Na uwagę zasługuje fakt, że wszystko to zostało rozegrane na jeden kontakt, z uderzeniem Salaha włącznie. Ulubieniec Anfield kolejny raz sprawił, że stadion zadrżał.
W kolejnej groźnej akcji również miał swój udział, zauważył lukę w środku boiska i posłał podanie do Robertsona, który w pełnym biegu dorzucił idealnie piłkę w pole karne, do której dopadł Sadio Mané, jednak uderzył tak nieszczęśliwie, że piłka po strzale głową uderzyła jeszcze w jego stopę i Ryan nie miał problemów ze złapaniem piłki. Zapewne gdyby piłka nie została muśnięta przez Montoyę to Senegalczyk uderzyłby czysto w piłkę i w 34. Minucie mielibyśmy 2:0.
Przed końcem pierwszej połowy obie ekipy starały się jeszcze zawiązać akcje, które pozwolą im strzelić bramkę, jednak wszystkie te próby spaliły na panewce z powodu albo niedokładności podań albo niecelnych strzałów.
Druga połowa
Jeśli w drugiej połowie fani the Reds oczekiwali kolejnych 45 minut, w których podopieczni Jürgena Kloppa mieliby niszczyć Brighton to bardziej pomylić się nie mogli. W 48. Minucie Murray posłał pierwsze ostrzeżenie. Dostał piłkę przed polem karnym, po czym zaczął ją holować i zabawiać się z całą defensywą the Reds i pomimo faktu otoczenia go przez trzech zawodników zdołał ją jeszcze posłać w pole karne, gdzie dopadł do niej Knockaert, jednak jego strzał był strasznie niedokładny w wyniku czego piłka w znacznej odległości minęła bramkę Alissona. Francuz podobnie jak jego trener nie mogli odżałować tej sytuacji.
Dochodzenie do sytuacji strzeleckich przez zawodników Liverpoolu było bardzo utrudnione przez podwójne zasieki obronne Brighton oraz ich zawziętość, której w pierwszej połowie nie mieliśmy okazji obserwować. W 54. minucie Milner dośrodkował piłkę, którą starał się zamknąć nabiegający Robertson, ale ten strzał był bardzo niecelny. W kolejnych minutach zawodnicy obu ekip nie potrafili zawiązać groźnych akcji.
W 60. minucie Balogun otrzymał żółtą kartkę za wycięcie Jamesa Milnera równo z trawą. Nigeryjczyk oczywiście nie zgadzał się z tą decyzją, ale powinien się cieszyć, bo niejeden arbiter wysłałby go za to zagranie do szatni. Anglik na szczęście jest twardym facetem i szybko się po tym faulu pozbierał. Zawodnicy the Reds starali się rozegrać ten rzut wolny według wyćwiczonego schematu, Salah dośrodkował piłkę, do której dopadł Gomez, jednak strzelił prosto w bramkarza.
65. minuta okazała się pechowa dla wcześniej faulowanego Milnera i przed polem karnym dotknął on piłki ręką, jednak strzał z rzutu wolnego okazał się strasznie niecelny uderzając w mur i nie zagroził bramce strzeżonej przez Brazylijczyka.
Spokój Van Dijka uratował Liverpool w 76. minucie przed groźną kontrą, Holender wybił piłkę na rzut rożny. Pod koniec spotkania swoją szansę na podwyższenie wyniku miał jeszcze Trent, jednak piłka minęła słupek w odległości dwóch metrów. Znacznie groźniejsza niż kolejne próby Salaha czy Firmino okazał się strzał głową Grossa, który doskonale wybronił Alisson. Wiele razy podczas meczu swoimi zabawami z piłką przyprawił kibiców o mocniejsze bicie serca, jednak koniec końców wykonał swoją pracę doskonale i uratował trzy punkty włącznie z czystym kontem, dzięki czemu Liverpool znalazł się na czele tabeli wykorzystując potknięcie Manchesteru City w spotkaniu z Wolves.
Liverpool 1:0 Brighton
25.08.18, godzina: 18:30 - Premier League
Komentarze (1)