Liverpool wygrał czysto
Poza jednym momentem w pierwszej połowie, kiedy to Virgil van Dijk powstrzymał Kyliana Mbappé przytrzymując go ręką, ciężko przypomnieć sobie faule The Reds - z pewnością żaden nie był cyniczny.
Twarde wejście Jamesa Milnera w starciu z Neymarem było przepisowe, podobnie interwencja Jordana Hendersona, które ostatecznie powaliło jego kolegę z drużyny, Joe Gomeza.
Oficjalne statystyki UEFA pokazują, że bramkarz PSG, Alphonse Areola, był faulowany tyle samo razy (dwa) co Neymar, Mbappé i lewy obrońca, Juan Bernat.
To tylko podkreśla ewolucję stylu gry Liverpoolu pod wodzą Kloppa i pokazuje, że menedżer The Reds naprawdę buduje coś wyjątkowego. Jego drużyna wciąż dużo biega, gra na wysokich obrotach i dzięki temu zostawiła w tyle kolejnego członka europejskiej elity. Patrząc na momenty, w których PSG było na kolanach pod naporem Czerwonych, reszta piłkarskiej śmietanki również zostanie poddana nie lada testowi.
Brutalne traktowanie rywali nie było potrzebne. Podopieczni Kloppa wierzyli w jego plan na ten mecz.
- W tym meczu było dużo walki i bardzo mi się to podobało, ale wciąż graliśmy w piłkę - zaznaczył po meczu Klopp.
Najlepszym dowodem na to mogą być ofensywne zapędy Trenta Alexandra-Arnolda, który do bólu wykorzystywał ogromną wolną przestrzeń, którą pozostawiał Neymar. Po drugiej stronie to samo robił Andrew Robertson - w jednej chwili perfekcyjnie dośrodkowywał, by za kilka sekund odebrać piłkę Mbappé.
W środku obrony Gomez wziął na swoje barki odpowiedzialność jeśli chodzi o rozgrywanie, a w pomocy gra na jeden kontakt Milnera i efektywny występ Georginio Wijnalduma sprawiły, że przyjemnie oglądało się występ Liverpoolu.
Chaotyczne wypady ofensywne muszą iść w parze z kontrolą. Nawet jeśli Mohamed Salah był dość niewidoczny w ofensywie, wciąż był bardzo pracowity i z pewnością przejął sporo obowiązków nieobecnego w pierwszym składzie Roberto Firmino, który ostatecznie zdobył zwycięskiego gola po wejściu z ławki.
Nie wszystko było idealne, to oczywiste, ale to wystarczyło w meczu z tak prestiżowym przeciwnikiem, którego gra nie była wystarczająco intensywna biorąc pod uwagę ich umiejętności. Trener PSG, Tomas Tuchel, nigdy tego nie przyzna publicznie, ale etos ofensywnej trójki Liverpoolu jest zupełnym przeciwieństwem tego, co prezentują indywidualności mistrza Francji - Neymar, Mbappé i Edinson Cavani.
Teraz możemy tylko czekać czy niemiecki menedżer PSG spróbuje zmienić tę sytuację przed rewanżowym spotkaniem w listopadzie. Z pewnością wie co czeka jego drużynę gdy tego nie zrobi.
Nieustanne ataki i dominacja w posiadaniu piłki były jednymi z założeń Brendana Rodgersa, gdy ten przychodził do klubu w 2012 roku.
- Gdy masz piłkę 65-70% czasu, dla rywali to "piłkarska śmierć" - mówił obrazowo Rodgers. - Nie jesteśmy jeszcze na tym etapie, ale dotrzemy tam.
Wizja Rodgersa nigdy się nie spełniła pod jego wodzą, a Kloppowi z pewnością daleko do tak polaryzujących stwierdzeń. Liverpool znalazł inny sposób na wygrywanie. Nawet jeśli nie złamią cię zmasowanymi atakami, zrobią to w inny sposób.
Paul Joyce
Komentarze (0)