Alisson o błędzie z meczu z Lisami
Alisson Becker był przyzwyczajony do zamykania się na świat zewnętrzny. Zawsze sam był swoim największym krytykiem. Jednak w czasie podróży, w czasie której przebył drogę od drużyn juniorskich w Internacional, przez pobyt w Romie aż do Liverpoolu, nabrał szerszej perspektywy.
Wystarczy spędzić pół godziny w towarzystwie Brazylijczyka, aby dostrzec jego głęboką wewnętrzną wiarę w siebie i siłę psychiczną, które pozwoliły mu osiągnąć poziom, który doprowadził do jego rekordowego transferu do Liverpoolu, wartego 65 milionów funtów.
Ta ogromna kwota nie ciąży mu jednak zbytnio. Nie wątpi w siebie, jest w stanie udźwignąć presję związaną z byciem numerem 1 w bramce The Reds.
- W czasie mojej kariery często zamykałem się w pokoju i chciałem być sam, ale już tego nie robię - powiedział.
- Dojrzałem i lepiej radzę sobie z popełnianymi błędami, inaczej niż zamykając się w pokoju.
- Mimo wszystko kiedy spojrzy się na moją dotychczasową karierę można dostrzec, że nie jestem bramkarzem, który popełnia dużo błędów. Charakteryzuje mnie stabilność, to pozwoliło mi dołączyć do Liverpoolu i ma duży wpływ na mój rozwój.
- Lubię proste interwencje. Nie staram się, żeby były widowiskowe. Kiedy piłka jest przede mną, to się nie rzucam. Jeśli jest z boku, to rzucam się na bok. Lubię proste rozwiązania. Nie popisuję się, to nie jest pokaz dla Hollywood.
Alisson udowodnił, że jest w stanie skutecznie dowodzić solidną linią obrony, która w 6 kolejnych wygranych meczach w lidze straciła tylko 2 bramki.
Pierwszą z nich można określić mianem swojego rodzaju momentu “Witaj w Premier League” dla Brazylijczyka.
Gol padł na King Power Stadium w zeszłym miesiącu, kiedy Alisson próbował przedryblować Kelechiego Iheanacho, stracił jednak piłkę, a potem nie zdążył wrócić do bramki aby zablokować strzał Rachida Ghezzala.
Na bramkarza spadła lawina krytyki, jednak on się tym nie przejął, przeanalizował swój błąd i od tego czasu nie popełnił podobnego.
Przyjął tę lekcję ze spokojem, wyciągnął wnioski, a od tego czasu w rozegraniu podejmuje znacznie mniejsze ryzyko.
- Czekam, aż stoperzy stworzą mi jakieś opcje - powiedział. - Czekam też na bocznych obrońców, aż pokażą się do podania, najlepiej w ostatnim momencie.
- Tak stało się też w meczu z Leicester. Czekałem, aż ktoś pokaże się do podania, odwlekałem to do ostatniej chwili. Byliśmy na takim etapie spotkania, że przeciwnicy mocno na nas naciskali, a teraz wiem, że powinienem w takiej sytuacji wybić piłkę na trybuny.
- W tamtej sytuacji jedyną inną opcją był drybling, w który się wdałem, a piłka zatrzymała się w trawie. Gdyby nie to, to myślę, że udałoby mi się wyjść z tego pojedynku zwycięsko.
- Zostałem też lekko popchnięty przez przeciwnika, to nauczyło mnie naprawdę dużo na temat Premier League. Tutaj sędziowie często nie gwiżdżą fauli, które mogłyby zostać odgwizdane w innych ligach.
- Sprawy mają się tutaj nieco inaczej, tego się nauczyłem, że nie mogę czekać na sędziego i oczekiwać, że odgwiżdże faul. Teraz ryzykuję znacznie mniej, a jeśli znajdę się w podobnej sytuacji, to nie będę się wahał i wybiję piłkę do przodu albo w trybuny.
- Najmądrzej jest uczyć się na błędach innych. Niestety w czasie meczu z Leicester to ja popełniłem błąd.
- Czasami podejmuję ryzyko i czekam do ostatniej chwili z rozegraniem piłki, jednak będę musiał to zmienić z powodu gry w Premier League, z powodu innego stylu gry w tej lidze, jej fizyczności i innego sposobu sędziowania.
Alisson, który we wtorek skończy 26 lat, po przenosinach z Rzymu do Liverpoolu stał się najdroższym bramkarzem w historii.
Jednak po kilku tygodniach kwota 65 milionów funtów, jaka została za niego zapłacona, została przebita przez Chelsea, ponieważ do Londynu został sprowadzony Kepa Arrizabalaga z Athleticu Bilbao za 72 miliony funtów.
Obaj bramkarze zmierzą się już dzisiaj w hitowym pojedynku obu ekip na Stamford Bridge.
Alisson uważa, że te ogromne kwoty są dowodem, że w nowoczesnym futbolu odzyskano szacunek dla posiadania klasowego bramkarza.
- To się zdecydowanie zmieniło w ostatnim czasie - dodał.
- Bramkarze zawsze byli ważną częścią każdej drużyny. Do tego nie potrzeba tylko umiejętności technicznych, trzeba też być urodzonym liderem, aby pomagać drużynie, trzeba również znaleźć wspólny język z innymi zawodnikami.
- Uważam, że mam te cechy. Zawsze staram się poprawić swoją technikę, a także lepiej porozumiewać się z drużyną, staram się też pokazywać do zagrań wtedy, kiedy jestem potrzebny. Tego oczekuje się w dzisiejszych czasach od bramkarzy.
- Bramkarze mają ogromny wpływ na grę całej drużyny, co powoli jest dostrzegane.
- Jeśli się nad tym zastanowić, to każdy nasz błąd może być fatalny w skutkach dla całej drużyny. Może prowadzić bezpośrednio do utraty bramki i przegrania spotkania.
- Cieszę się, że praca bramkarzy jest coraz bardziej dostrzegana. Cieszę się również z roli, jaką odgrywam w uświadamianiu innych o pracy golkiperów, zamierzam wciąż ciężko pracować nad swoją grą, tak jak robię to przez cały czas od kiedy przeszedłem na zawodowstwo w Internacionalu.
Niektórzy zawodnicy mają problem z wejściem do drużyny, ze spełnieniem pokładanych w nich nadziei, jednak jednym z nich nie był Alisson.
Jako wprawny muzyk, skradł show w czasie ceremonii inicjacyjnej dla nowych zawodników podczas zgrupowania w Evian, kiedy zaśpiewał piosenkę zespołu Oasis “Don’t Look Back In Danger”, co stało się hitem w szatni.
Alisson błyszczał w zeszłym sezonie w barwach Romy w Serie A, posiada też talent i postawę, dzięki którym może zostać gwiazdą The Reds na nadchodzące lata. Napędza go chęć spłacenia zaufania, którym obdarzył go Klopp.
- Moja przeszłość wyglądała nieco inaczej - powiedział. - Kiedy w Internacional awansowałem z młodzieżówki do pierwszej drużyny trenerzy nie byli przekonani, czy na pewno sobie poradzę, to było pewne ryzyko.
- Podobnie było kiedy przeniosłem się z Brazylii do Romy, ten ruch też był w pewnym sensie ryzykowny. Kiedy jednak przeniosłem się do Liverpoolu, sprawy miały się inaczej, czułem się znacznie pewniej.
- Poza boiskiem czasy znacznie się zmieniły. Cały czas zmieniają się negocjacje, cieszę się, że niektórzy dostrzegają, jak absurdalne pieniądze są teraz w grze w futbolu.
- Rozumiem takie osoby, jednak ja specjalnie nie myślę o kwocie transferu. Jestem spokojny. Bardziej zastanawiam się nad tym, co mogę dać klubowi od siebie, za całe to zaufanie, którym mnie obdarzyli.
- Nie lubię myśleć o liczbach. Ważniejsze dla mnie jest to, jakie nadzieje są we mnie pokładane. Ostatni sezon był najlepszym w mojej karierze, a w obecnym chciałbym zagrać jeszcze lepiej.
- Oczekiwania są bardzo wysokie, zwłaszcza przez wzgląd na jakość, którą mamy w drużynie. Liczymy na bardzo wiele w trwającej kampanii, musimy kontynuować świetną pracę, którą wykonujemy od rozpoczęcia sezonu.
Komentarze (0)