Czego życzy sobie TAA?
Trent Alexander-Arnold obchodzi dziś swoje 20. urodziny. Z tej okazji młody obrońca The Reds zdradził, czego życzyłby sobie w tym specjalnym dla siebie dniu.
Alexander-Arnold nawet nie zastanawiał się nad odpowiedzią na pytanie, czego życzyć mu w dniu urodzin. Odpowiedź była prosta i natychmiastowa:
- Każdy chce, by jego urodziny były szczęśliwym dniem, a mnie nic nie uczyni bardziej szczęśliwym niż dzisiejsze zwycięstwo - mówił Trent Alexander-Arnold w rozmowie z liverpoolfc.com przed meczem na szczycie Premier League z Manchesterem City.
- Gra w takim meczu to spełnienie marzeń. Chcesz grać w takich meczach cały czas, ile tylko można, by sprawdzać się w pojedynkach z najlepszymi piłkarzami. Będąc piłkarzem chcesz mierzyć się z najlepszymi. Żeby być najlepszym, trzeba pokonywać najlepszych, a City to obecni obrońcy tytułu.
Najbliższe spotkanie będzie dla The Reds ostatnim przed przerwą reprezentacyjną, a zarazem siódmym w przeciągu 23 dni. W ciągu minionego miesiąca Liverpool pokonał Tottenham na Wembley, PSG na Anfield, a z meczu z Chelsea na Stamford Bridge udało się wywieźć punkt.
Co jest kluczem do osiągnięcia takich wyników?
- Trzeba być w pełni skoncentrowanym. Nie możesz się wyłączyć nawet na chwilę, bo poniesiesz karę. W meczach z czołowymi zespołami Premier League takimi jak Chelsea, czy Manchester City, jeśli zapomnisz o tym choćby na chwilę, możesz łatwo stracić gola. Musimy być w pełni skoncentrowani, nie ma miejsca na oddech.
- To coś, co wpaja nam menedżer. Nawet jeśli piłka znajduje się poza boiskiem, nadal musimy zachować koncentrację. Dekoncentracja zazwyczaj towarzyszy błędom. Nie chcemy popełniać błędów, czy tracić bramek - zawsze chcemy dyktować warunki w meczu.
To właśnie pełna koncentracja najprawdopodobniej przyczyniła się do dwóch świetnych występów Alexandra-Arnolda w ćwierćfinałowym dwumeczu ubiegłej edycji Ligi Mistrzów z City. Wielki piłkarski talent, Leroy Sane, w bezpośrednim starciu z młodym wychowankiem Liverpoolu nie pograł zbyt wiele. Można było odnieść wrażenie, że młody Anglik zdał swój egzamin dojrzałości właśnie w tamtym dwumeczu. Musiał być wówczas zachwycony swoją postawą.
- To była zasługa drużyny i za każdym razem to powtarzam. Nieustanne pojedynki z piłkarzami tego pokroju kończą się często porażką. Jeśli wrócić pamięcią do tych dwóch spotkań, otrzymywałem pomoc niemal z każdej strony. To oznaczało, że napastnicy przeciwnej drużyny, w tym Leroy, nie byli w stanie grać tak, jak potrafią. Dlatego wiele zawdzięczam tak naprawdę kolegom z drużyny, którzy wspierali mnie i wspomagali.
- Niedziela będzie natomiast zupełnie innym wyzwaniem. Każdy zespół się rozwija i próbuje wywierać presję, więc nie mam wątpliwości, że w niedzielę czeka nas trudna przeprawa.
Słowa bocznego obrońcy zdecydowanie zadają kłam tezie o jego niedojrzałości. Alexander-Arnold może być jednak usatysfakcjonowany swoim wkładem w awans Liverpoolu do półfinału ubiegłej edycji Ligi Mistrzów.
- To były jedne z moich najlepszych występów, jeśli nie najlepsze. Szczególnie mecz na Anfield był dla mnie wyjątkowy, czułem się bardzo komfortowo i pewnie. To zasługa piłkarzy, fanów, menedżera i całej tej otoczki wokół meczu. Wyszedłem na boisko i czerpałem z tego radość, myślę, że to ważne. Jeśli dostanę szansę w niedzielę, będę próbował ponownie zaprezentować się w taki sposób.
Jeśli faktycznie dostanie szansę, będzie to jego 55. mecz w pierwszej drużynie Liverpoolu. Swój debiut zaliczył w meczu Pucharu Ligi z Tottenhamem 25. października 2016 roku.
Od tamtej pory Alexander-Arnold stał się pewnym punktem składu, został wybrany młodym piłkarzem roku w Liverpoolu, zagrał w finale Ligi Mistrzów, został powołany do reprezentacji Anglii, a także pojechał z nią na Mistrzostwa Świata. Ostatnio został nominowany do nagrody Golden Boy.
- Moje marzenie się spełnia, naprawdę. Każdy dzień jest jak sen. Dostałem szansę, by robić to, co robię, czuję wiarę klubu we mnie. Jestem tu od czasów mojej młodości i jestem wdzięczny za tą wiarę oraz wsparcie, jakie otrzymałem od klubu zarówno ja, jak i moja rodzina.
Tradycją w Liverpoolu jest wspólny śpiew piłkarzy i sztabu na cześć solenizanta.
- Nigdy tego nie doświadczyłem, ponieważ moje urodziny wypadają zazwyczaj w czasie przerwy reprezentacyjnej, więc mogę się lekko zaczerwienić - zdradza Alexander-Arnold.
- Nie wiem tylko, kiedy mogę się tego spodziewać, bo w niedzielę gramy przecież mecz. Mam nadzieję, że będzie miało to miejsce po zwycięstwie, ale wtedy wszyscy będziemy śpiewać.
Jakie są natomiast plany solenizanta na świętowanie urodzin po meczu?
- Nic jeszcze nie planowałem, będąc szczerym. Pewnie pójdę do domu, by spędzić czas z rodziną i otworzyć prezenty.
Miejmy nadzieję, że najlepszy prezent sprawi sobie sam dzisiejszego wieczoru na Anfield.
Komentarze (0)