Paradoks Champions League
Na krajowym podwórku linia obrony Liverpoolu spisuje się nadzwyczaj dobrze, ustanawiając nowe rekordy. Co ciekawe, w rozgrywkach europejskich sprawa wygląda już jednak nieco inaczej.
Obrona The Reds wykręca w obecnym sezonie rekordowe liczby.
Ustabilizowana dzięki transferowi Virgila Van Dijka w styczniu i wreszcie wzmocniona pojawieniem się Alissona Beckera tego lata linia defensywy Liverpoolu dopuściła do straty zaledwie trzech bramek w dotychczasowych dziewięciu spotkaniach Premier League - jest to najlepszy start w historii klubu.
Żaden klub z pięciu najlepszych lig w Europie nie może pochwalić się lepszym wynikiem.
Od momentu pojawienia się w klubie Virgila Van Dijka, Liverpool stracił tylko 13 goli w 23 meczach Premier League, a na przestrzeni ostatnich 38 spotkań - czyli długości całego sezonu - jedynie 25.
Wszystko zatem jest w porządku? Otóż i tak, i nie.
Podczas gdy w kraju defensywa The Reds ustanawia nowe standardy gry obronnej, w Europie rzeczy mają się już nieco inaczej.
Porażka 1-0 z Napoli, mająca miejsce na początku miesiąca, oznacza, że Liverpool ma obecnie 13 bramek straconych w ostatnich sześciu meczach na arenie europejskiej.
Co ciekawe, nigdy wcześniej Liverpool nie miał tak złej serii w Europie pod względem straconych goli.
Dwukrotnie zdarzało się, że piłkarze The Reds tracili 12 goli w sześciu kolejnych meczach europejskich pucharów. Pierwszy raz miał miejsce w 1966 roku, a spory wpływ na taki stan rzeczy miała porażka 5-1 z Ajaxem w Amsterdamie. Drugi tak słaby okres przytrafił się zaś w 1992 roku, a najbardziej przyczynił się do niego mecz ze Spartakiem Moskwa, przegrany 4-2.
Obecna kiepska passa jest jednak w pewnym sensie usprawiedliwiona.
Przede wszystkim mecze, które wpływają na tak niekorzystny bilans straconych goli odbyły się w ramach Ligi Mistrzów. Pierwszy z nich to rewanż z Manchesterem City w ćwierćfinale rozgrywek, następnie był półfinałowy dwumecz z Romą i wreszcie finał w Kijowie z Realem Madryt. Do tego wszystkiego prócz niedawnej porażki z Napoli dochodzi jeszcze mecz z PSG na starcie obecnej edycji Ligi Mistrzów.
Trzeba przyznać, że to niezbyt łatwy terminarz. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że trzy spośród tych meczów skończyły się porażką The Reds.
Czyste konto z Crveną Zvezdą Belgrad będzie więc kluczowe nie tylko w kontekście awansu z grupy - zakończy też jedną z najbardziej osobliwych serii klubu w ostatnim czasie.
Komentarze (4)
City również straciło tylko 3 bramki.Pozdrawiam
City ma wynik taki sam, jak my. Zatem zdanie "nikt nie może pochwalić się LEPSZYM wynikiem", jest jak najbardziej prawdziwe :)
Pozdrawiam - Twoja pani od j.polskiego
Pozdrawiam Pania Jabłońską:)