JK po meczu z Crveną Zvezda
Jürgen Klopp przyznał, że jego zespół nie potrafił otrząsnąć się po dwóch szybkich ciosach zadanych w pierwszej połowie starcia z Czerwoną Gwiazdą. Liverpool przegrał z serbskim klubem 0: 2 w ramach rozgrywek Ligi Mistrzów.
Dublet Milana Pavkova strzelony w niespełna siedem minut pozwolił rozstrzygnąć grupowe starcie Ligi Mistrzów, rozegrane na stadionie imienia Rajko Miticia pomiędzy The Reds a Crveną Zvezda. Rywalizacja w grupie, wobec przyszłych dwóch meczy, jest niezwykle wyrównana.
Poniżej przedstawiamy Państwu omówienie kluczowych zagadnień przez Kloppa.
Na temat tego, co poszło źle...
Początek meczu był niezwykle intensywny, to oczywiste. Czerwona Gwiazda chciała szybko uderzyć, co im się udało z pomocą paru nowych, niezwykle dla nich ważnych, zawodników. Jednak to my mieliśmy pierwszą dużą okazję na strzelenie gola – mam na myśli tę Daniela Sturridge’a. Każda bramka strzelona w tego typu meczu sprawia, że losy spotkania idą w konkretnym kierunku. Daliśmy przeciwnikom zbyt dużo stałych fragmentów gry jeszcze zanim zdobyli gola po raz pierwszy. Dostarczyło im to trochę informacji na temat naszej dyspozycji, co pozwoliło im na zadanie ciosu z rzutu rożnego. Druga bramka była absolutnie niespodziewana. Posiadaliśmy piłkę, a chwilę później traciliśmy kolejnego gola. Nie jest to zbyt fajne biorąc pod uwagę ogólną atmosferę i sytuację, w której starasz się grać swój najlepszy futbol, a tymczasem przytłaczają cię tak negatywne wydarzenia. To trudne.
Wychodząc na drugą połowę staraliśmy się dokonać zmian. Mieliśmy swoje okazje. Dwukrotnie były to niechlujne sytuacje, po których piłka lądowała na linii, a oni to czyścili. Kiedy zdobywasz gola w takiej sytuacji, w meczu wszystko jeszcze może się wydarzyć. Ale my nie zdobyliśmy. Pomimo to w drugiej połowie dominowaliśmy, nie pozwalaliśmy przeciwnikom na kontrataki. Największe szanse na zdobycie gola mieliśmy w ostatnich dwóch, może trzech minutach gry. Wiadomo, że to nie było wystarczające. Muszę z tego miejsca pogratulować Czerwonej Gwieździe. Zdobywają trzy punkty, a my odchodzimy z niczym.
Na temat tego jak duży wpływ miała atmosfera na trybunach...
Nie wiem. To była dobra, piłkarska atmosfera. Szczerze mówiąc nie mogę powiedzieć, że była nie do zniesienia. To nie tak, że obawialiśmy się czegoś szczególnego. To była oprawa ich kibiców, cokolwiek śpiewali my tego nie rozumieliśmy. Odczucia z naszej strony? Było po prostu głośno. W żadnym stopniu nie było problematyczne. Jednak po drugim golu oni schodzili do szatni w doskonałym nastroju, my w zupełnie innym.
Pomimo prowadzenia w drugiej połowie nie przestali walczyć, zachowali koncentracje i dali z siebie wszystko. Trzech, czterech a może nawet pięciu ich zawodników miało skurcze. Dla nas to też nie było zbyt proste. Nie potrafiliśmy nawiązać kontaktu z przeciwnikiem. Mieliśmy parę niezłych momentów, ale podobnie jak w pierwszej połowie nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Widziałem już parę takich gier. W takich chwilach naprawdę trudno wrócić do gry, ciężko wyobrazić sobie to, co powinieneś w danym momencie zrobić. Zawsze skupiasz się na problemie, który znajduje się gdzieś na boisku i zamiast znaleźć rozwiązanie lub wskazówki jak sobie z nim poradzić tylko się w nim pogrążasz.
O tym czy Liverpool był zaskoczony postawą Czerwonej Gwiazdy...
Nie byliśmy zaskoczeni. Mając na uwadze pierwsze nasze starcie możesz zauważyć podobieństwa. Oba mecze były zaskakujące, szybkie, bardzo dosłowne. W Liverpoolu kontrolowaliśmy sytuację, a dzisiejszego wieczoru nie. Byli bardzo, bardzo agresywni we wszystkich aspektach gry. Poprzednio grali bardzo podobnie, wtedy my spisaliśmy się po prostu lepiej. Zdecydowanie ułatwiliśmy dzisiejsze zadanie drużynie z Belgradu, to nasz główny problem. Jak już wspominałem, zasłużyli na wygraną ze względu na pasję, z jaką podeszli do spotkania. Koniec końców twoim zadaniem jest strzelanie goli. Będąc tak często w polu karnym rywala jak my dzisiaj musisz to robić. Jeśli tego nie robisz przegrywasz. Tak było z nami.
Na temat występu Pavkova...
Wiemy, że miał ogromny wpływ na grę w Salzburgu, gdy tylko pojawił się na murawie. To był jego wieczór. Kiedy zobaczyliśmy, że będzie grał jasne było dla nas, że gra będzie różniła się od poprzedniej. Jego styl gry pasuje do Czerwonej Gwiazdy. Zagrał doskonałe zawody. Myślę, że strzelając drugiego gola sam był nieco zaskoczony. Naprawdę dobrze uderzył piłkę. Najważniejsze jest to, że walczył jak reszta jego zespołu.
Na temat tego, czy martwią go przegrane gry na wyjeździe...
Oczywiste jest to, że potrzebne są zmiany. Paru dokonaliśmy, niektóre wciąż chcemy dokonać. Na koniec oczywiście bardzo łatwo jest powiedzieć, że one nie poskutkowały. Musimy jednak mieć pewność, że to się nie powtórzy z tego względu, że nasza kolejna gra jest właśnie na wyjeździe. Później mamy naprawdę ciężkie starcie u siebie z Napoli. W Paryżu musimy spisać się dużo lepiej. Dzisiaj mieliśmy wiele okazji, aby złapać wiatr w żagle jednak to się nie udało, ponieważ podjęliśmy złe decyzje. Ostatecznie nie ma znaczenia czy dzieje się to na własnym stadionie, czy grając, jako gość, bo to takie rzeczy po prostu się zdarzają. Możecie być pewni, że wszyscy przedyskutujemy to, co się wydarzyło i pójdziemy do przodu. Dzisiaj już nic nie możemy z tym zrobić, niestety.
Komentarze (31)
Dawno takiego gowna w naszym wykonaniu nie widzialem.. ostatnio chyba za Brendzia jak dostalismy lanie z Arsenalem na koniec jego kadencji. Stoke to jednak wieksza zenada byla.
Swoja droga co sie dzieje z Jetzu? Zrezygnowal z adminowania? Fajnie wtedy po naszych pojechal za tamten mecz.
Niemniej widać, że za styl był odpowiedzialny asystent Kloppa. Nie ma co porównywać - mamy znacznie lepszą kadrę niż w zeszłym sezonie, a gra w piłkę wygląda jak wygląda.
A poza tym ledwo listopad, a prawie zajechaliśmy Mane i Salaha, a w drugiej linii, gdzie teoretycznie największe bogactwo gramy padakę.
1. odszedł Buvać skończył się polot w naszej grze
2. wyglądamy jak BVB tuż przed odejściem Juergena
3. Najświeższy był Virgil (bo zaledwie 10 miesięcy u nas i JESZCZE nie jest zajechany
4. zmiana Origiego to przejaw najwyższej desperacji i rozpaczy
5. brak chęci do gry, zespół jest totalnie zajechany kondycyjnie/mentalnie
6. patrząc na dyspozycje MC, PSG, Napoli przegraliśmy mistrza i być może wyjście z grupy.
7. Kolejny sezon BEZ trofeum. Czy aby na pewno ten coach ma sens????
Są ludzie dzbany, a i młotki też się zdarzają... Chodzi o to, że Boss miał wszelkie możliwości transferowe (poza stratą Coutinho). Ma coraz wymyślniejszy sztab i skład. I szumne zapowiedzi przed sezonem. I co widzimy? Gra przypomina okres schyłkowego Brendana. Brak zaangażowania, popatrz na pojedynki 1:1 z piłkarzami z Belgradu; byliśmy wolniejsi, słabsi, mniej dynamiczni. To NIE jest problem jednego meczu. Poza spotkaniem z West Hamem i u kogutów nie było u nas meczu na poziomie City. Z nimi także CUDEM nie przegraliśmy u siebie. Kibicuję LFC od 41 lat, zostaje nam jedynie walka o TOP 4 i pojedyncze wyskoki w Lidze Mistrzów. Bynajmniej nie przez słabą kadrę, wystarczy spojrzeć na sezon 2017/2018 jak nasza kapela potrafiła grać. Należy mieć nadzieję, że muły (!!!) urwą punkty ekipie Pepa. Inaczej ten sezon ligowy będzie równie bezowocny jak poprzedni.
POZDRO
Od 15 września do 7 października zagraliśmy mecze z:
- Tottenhamem;
- PSG;
- Southampton;
- Chelsea;
- Chelsea;
- Napoli;
- City.
Nie panikowałbym. Najbliższe dwa mecze pokażą w jakiej kondycji psychicznej jest zespół. Od siebie mogę tylko powiedzieć, że należy przestać stawiać na Lallanę. Zawsze byłem mu przychylny ale obecnie skład odjeżdża ambicjami i umiejętnościami od Adama.