Czego Klopp nie powie już o City
Menadżer Liverpoolu będzie miał do przekazania pewną wiadomość dla swoich podopiecznych, ponieważ rywalizacja o mistrzostwo Premier League nabiera tempa.
Pep Guardiola nie był zadowolony z komentarzy Jürgena Kloppa.
W październiku minionego roku, kiedy Manchester City szturmem podbijał Premier League, Jürgen Klopp stwierdził, że drużyna Guardioli zagwarantuje sobie mistrzostwo już w styczniu.
Boss City został poproszony o odniesienie się do tej wypowiedzi w trakcie swojej konferencji prasowej.
- Jesteście z Anglii. Pracujecie tu od długiego czasu. Czy pamiętacie taką sytuację, żeby ktoś w styczniu zagwarantował sobie wygraną w lidze? Wydaje się to nierealne? I takie właśnie jest.
Klopp wiedział, że z matematycznego punktu widzenia jest to niemożliwe, ale ostatecznie miał trochę racji. Manchester City miał wtedy 5 punktów przewagi nad wiceliderem i pewnie zmierzał w stronę ostatecznego triumfu.
W tym sezonie po 12 kolejkach the Reds udaje się utrzymać tempo narzucone przez City, tracąc do nich tylko dwa punkty w czasie, kiedy cała liga przygotowuje się do zmagań w trakcie zimowego nawału piłkarskiej pracy. Po tym okresie, za mniej więcej sześć tygodni, będziemy mogli powiedzieć znacznie więcej na temat wyścigu o mistrzostwo.
Precyzując, kiedy w poprzednim sezonie w połowie stycznia Manchester City przyjeżdżał na Anfield, by zaznać pierwszej porażki ligowej, mieli już przewagę 15 punktów. Tytuł mieli praktycznie w garści, co pokazuje, że komentarz Kloppa okazał się w pewnym sensie prawdziwy.
Bezwzględna forma City w ostatnich tygodniach sprawiła, że wielu obserwatorów mocno zastanawia się, czy możliwe jest znalezienie jakichkolwiek słabych punktów w pancerzu zespołu Guardioli.
Jednak nadzieję daje fakt, że w okresie najbardziej intensywnych zmagań ligowych, także Liverpool i Chelsea są zespołami bez porażki w lidze. Jeśli można powiedzieć, że w minionej kampanii City nie odczuwało żadnej większej presji ze strony rywali, to w tym sezonie już tak nie jest.
To właśnie presja może sprawić najwięcej trudności zespołom, które pewnie zmierzają w stronę triumfu.
Chyba najbardziej słynnym przykładem tego jest Manchester United Rona Atkinsona, który sezon 1985/86 rozpoczął od dziesięciu zwycięstw z rzędu i zapewniając sobie tym samym dziesięć punktów przewagi.
Na koniec sezonu to jednak Liverpool mógł pochwalić się dubletem, a United ukończyli rywalizację na 4 pozycji.
W sezonie 1990/91 Liverpool miał 6 punktów przewagi nad Arsenalem po 14 kolejkach. Następnie drużyna przegrała 3:0 na Highbury, a przewaga stopniała do 3 punktów, kiedy rezygnacja Kenny’ego Dalglisha sprawiła, że mistrzostwo zaczęło wymykać się z rąk.
Często zapomina się, że w tamtym sezonie Arsenal przegrał tylko jedno spotkanie. Ich równa forma pozwoliła wykorzystać chaos w Liverpoolu, który miał wpływ na grę the Reds.
W erze Premier League najbardziej pamiętne jest zaprzepaszczenie tytułu przez Newcastle United. W lutym mieli 9 punktów przewagi, ale ostatecznie zajęli czwarte miejsce, tracąc 4 punkty do mistrzów sezonu 1995/96 – Manchesteru United.
Z kolei United w sezonie 1997/98 roztrwonili swoją przewagę, kiedy Arsenal wygrał dziesięć spotkań z rzędu. Następnie w sezonie 2002/03 role się odwróciły. W marcu Kanonierzy dysponowali przewagą 8 punktów, a zakończyli sezon ze stratą 5 oczek.
Te wszystkie zwroty akcji były pokłosiem trudności w końcowej fazie sezonu, jednak ich podłoże było zawsze takie samo.
Nie da się wygrać mistrzostwa w listopadzie, ale jednocześnie możesz sobie bardzo utrudnić drogę do zwycięstwa.
Fakt, że Klopp tym razem nie wywiesza jeszcze białej flagi, mówi sam za siebie. Bo dlaczego miałby to robić?
Być może City się nie potyka, ale pojawiły się pewne oznaki tego, że nie wszystko idzie po ich myśli. Pojawiają się pewne drobne oznaki zwątpienia. Żaden zespół nie jest odporny na wszystko, a boss the Reds najlepiej zdaje sobie z tego sprawę.
Skoro Liverpool ma dwa punkty straty do City i oba zespoły zmierzą się 3 stycznia na Etihad, to walka o tytuł wciąż trwa.
Ze strony Kloppa przekaz do zawodników będzie prosty: grajcie tak dalej.
Ian Doyle
Komentarze (0)