Klopp przed meczem z Arsenalem
Jürgen Klopp podkreślił, że Liverpool nie skupia się ani na swojej pozycji w tabeli, ani na wypracowanej przewadze punktowej nad rywalami, powiedział również, że “to nie jest czas, aby o tym myśleć”.
Po rozegranej w Boxing Day ligowej kolejce The Reds odskoczyli na 6 punktów od wicelidera tabeli i na 7 punktów od broniącego tytułu Manchesteru City.
W czasie przygotowań do sobotniego domowego pojedynku z Arsenalem Klopp wyjaśnił, dlaczego takie szczegóły nie są obecnie aż tak istotne.
W piątkowy poranek menedżer rozmawiał z mediami w czasie konferencji prasowej w Melwood, na której wypowiedział się na temat wyzwania, jakim będzie mecz z Arsenalem, a także zatrzymanie swojego byłego podopiecznego, Pierre’a-Emericka Aubameyanga oraz o tym, jakie to uczucie być na szczycie ligowej tabeli.
O tym jak pokonać Arsenal w sobotę…
Musimy zagrać lepiej niż na Emirates, bo wtedy nie rozegraliśmy najlepszych zawodów, zwłaszcza w defensywie. Potrafimy grać lepiej niż wtedy, co z resztą później udowodniliśmy. To było mniej więcej w tym samym czasie co spotkanie z Napoli, wtedy w wyjazdowym spotkaniu również nie zagraliśmy zbyt dobrze, potrzebowaliśmy tych kilku tygodni, aby dopracować kilka aspektów. To właśnie uczyniliśmy. Arsenal to mocna drużyna, dobrze grają piłką, są bardzo żywi, kontratakują niesamowicie szybko. Mają fenomenalny duet w ataku w postaci Aubameyanga i Lacazette’a. Są kreatywni, szybko atakują bocznymi sektorami, mają też silnych zawodników takich jak Iwobi, to po prostu bardzo mocna drużyna. Na to się przygotowujemy. Od ostatniego meczu nie minęło zbyt dużo czasu, graliśmy ze sobą w listopadzie, wykorzystaliśmy tamto spotkanie do analizy, to nam dało bardzo dużo istotnych informacji. Mimo to będzie ciężko.
O tym jak sześciopunktowa przewaga nad drugim zespołem w tabeli wpłynie na mentalność Liverpoolu…
Niezbyt mocno, szczerze mówiąc. Do tej pory nie myśleliśmy nad przewagą nad innymi ekipami, bo to jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Jeśli mielibyśmy 6 punktów przewagi na kolejkę przed końcem sezonu, to byłoby duże wydarzenie! W tej chwili to nie jest ważne. W ramach wyjaśnienia - nie jestem pewien czy przed sezonem rozmawialiśmy o wyznaczonych celach, ale to jasne, że z takim zespołem jak Liverpool, z jego wielkością i jakością jaką dysponuje, trzeba mierzyć minimum w kwalifikację do Ligi Mistrzów. To był nasz cel, w stu procentach. Udało nam się to osiągnąć dwa razy z rzędu, chcieliśmy zrobić to po raz trzeci. Chcieliśmy rozwijać się jako zespół, grać lepszą piłkę, ustabilizować formę i tak dalej. Cały czas podążamy tą drogą, żadną inną.
Oznacza to, że jedyną rzeczą która zmieniła się w stosunku do zeszłego roku jest to, że jesteśmy w znacznie lepszej sytuacji, ale nadal nie mamy nawet zagwarantowanego awansu do Ligi Mistrzów. Musimy grać w piłkę tak jak lubimy, osiągać dobre wyniki, takie jakich oczekujemy. Wtedy zobaczymy co się stanie. Tak samo myślałem po ostatnim meczu z Newcastle, dokładnie tak samo - nie świętowaliśmy. To po prostu nie jest na to czas, to kolejny wynik, który osiągają też inne zespoły. Przed nami mecz z Arsenalem, potem z City, następnie zagramy w Pucharze Anglii z Wilkami, dalej czeka na nas Brighton i tak dalej. Do końca jeszcze wiele spotkań, to jeszcze nie czas na rozmyślania, teraz musimy skoncentrować się na kolejnych rywalach. Każdy mecz wymaga od nas pełnego skupienia, nie da się grać inaczej.
O formie Dejana Lovrena…
Uważam, że 2018 to jak do tej pory prawdopodobnie najlepszy rok w karierze Dejana, zarówno przez wzgląd na jego formę, jak i na to co osiągnął ze swoimi zespołami, z nami finał Champions League, a z reprezentacją narodową finał Mundialu. Jest bardzo stabilny. Te wszystkie rzeczy o których opowiadają ludzie mogą przytrafić się od czasu do czasu, ale ja szczerze mówiąc nie pamiętam ostatniej takiej sytuacji. Może to było w czasie meczu z Tottenhamem w październiku 2017 roku? Nigdy w niego nie wątpiłem, a on zaliczył niesamowicie udany rok. Z Mistrzostw Świata wrócił kontuzjowany, to nie było fajne. Dlatego nie mogliśmy go brać pod uwagę przy ustalaniu składu, nie mógł ani trenować, ani grać. Od tego czasu wiele się zmieniło, wrócił do zdrowia. Przy obecnej sytuacji, w której mamy tylko dwóch zdolnych do gry obrońców [Lovren i van Dijk], to bardzo ważne, aby układała im się współpraca. Ale to żadna niespodzianka. W zeszłym roku zakwalifikowaliśmy się do Ligi Mistrzów i jak do tej pory był to świetny rok, więc nie jestem zaskoczony jego dobrą formą.
O tym jak wysoko ceni Pierre’a-Emericka Aubameyanga…
Bardzo wysoko. To fantastyczny piłkarz, fantastyczna osoba, bardzo miły i zabawny gość. Ma mentalność prawdziwego napastnika, więc w sytuacjach bramkowych zawsze jest spokojny - może nie zawsze, ale zazwyczaj. Takie połączenie szybkości i skuteczności jest bardzo rzadkie, dzięki tym cechom jest wyjątkowym piłkarzem. Zagrożenie potrafi sprawić i na dużej, i na małej przestrzeni, potrafi też świetnie grać głową. Arsenal zrobił świetny interes kupując go. Razem z Lacazettem tworzą zabójczy duet, bo razem dają wszystko, czego można oczekiwać od zawodników grając formacją z dwoma napastnikami. To naprawdę bardzo, bardzo, bardzo dobra kombinacja.
O poprawie tych elementów, które nie podobały mu się w czasie występu z Newcastle…
Rozmawialiśmy o tym w czasie przerwy i myślę, że już wtedy rozwiązaliśmy ten problem. To nie były wielkie błędy. Mogę mówić tylko za siebie, ale nie jest łatwo przygotować drużyny na trzy mecze w ciągu tygodnia, zawsze robimy wszystko co możemy, musimy upewnić się też, że przeciwnicy nie namieszają, zwłaszcza kiedy grają podobnymi systemami. Dobrze, że mam współpracowników, trenerów i rozmawiamy o tym, dzięki temu ja nie mieszam tego wszystkiego! Ostatnie spotkanie było zupełnie inne. Newcastle miało dwóch napastników, którzy czekali na piłki po naszych błędach, w tych sytuacjach traciliśmy dwóch pomocników, którzy mieli wygrywać drugie piłki w środku pola. Wtedy tworzyły się dla nich szanse na kontrataki, to musieliśmy poprawić. Kolejne spotkanie będzie zupełnie inne, to prawda. Grają inną formacją, to będzie kolejne wyzwanie - Unai Emery lubi zmieniać taktykę, czasami nawet dwa, trzy razy w ciągu meczu.
To będzie niesamowicie interesujące, będziemy musieli uczyć się na żywo tego meczu - tak jest zawsze i dlatego przerwy są tak ważne. Można przygotować się tak dobrze jak to możliwe, ale kiedy zaczyna się mecz i dostrzegasz to, że przeciwnik gra nieco inaczej niż się spodziewałeś, bo też ma swoje pomysły taktyczne, wtedy ważna jest przerwa w połowie, można spróbować dostosować się do gry przeciwnika. To jasne, że mecz z Arsenalem będzie ciężki. W naszym pierwszym meczu w tym sezonie mieli aż 62 procent posiadania piłki, głównie przez to, że nie broniliśmy się najlepiej, dobrze rozgrywali piłkę, a nam ciężko było ją odzyskać. Kiedy byliśmy przy piłce też nie byliśmy wystarczająco spokojni, bo zakładali wysoki pressing, na to też trzeba znaleźć odpowiedź. Mimo wszystko mieliśmy swoje szanse, uważam nawet, że były lepsze niż przeciwników, ale może po prostu ja to w ten sposób pamiętam! To był po prostu bardzo ciężki mecz i to jest dla nas istotna informacja. Unai Emery nie patrzy przed meczem na to ile my mamy punktów, a ile oni, chce po prostu wygrać mecz - dokładnie tak samo jak my.
Jeśli powiedziałbym teraz, że mamy nad Arsenalem 13 punktów przewagi i to z tego wyciągamy wnioski, to byłoby niemądre. Dobrze, że tacy nie są nasi chłopcy. Tym wykazują się ostatnio cały czas. Zawsze trudno wygrać z Arsenalem, w najbliższej przyszłości to się nie zmieni, na pewno nie jutro. Żeby wygrać będziemy musieli dać z siebie wszystko, będziemy też potrzebowali jak najlepszej atmosfery. Jeśli mogę sobie czegoś życzyć, to właśnie takiej atmosfery jak w momencie, kiedy ludzie dowiedzieli się o wyniku meczu City z Leicester, wtedy każdy mecz moglibyśmy wygrywać tak jak ten z Newcastle. Kiedy kibice usłyszeli, że Leicester prowadzi 2:1, naprawdę dali z siebie wszystko. To był wyjątkowy moment, z takim wsparciem przez cały czas grałoby nam się zdecydowanie inaczej.
Komentarze (11)
Nie daj się sprowadzić na ich żałosny poziom.
A dziś ich gnieciemy jak muchy!
Nie zachęcam do tego, żeby dać się wciągnąć w takie przepychanki słowne, bo nic to nie jest warte, a tworzy tylko jakieś prymitywne bariery i niezdrową rywalizację, zawiść i tego typu przyjemności. Polskie strony fanów Arsenalu nie reprezentują takiego podejścia jak fani na wyspach, wnioskuję to choćby po tym co mówią w Arsenal Fan TV (lubię ich oglądać, świetnie prowadzony kanał na YT z naprawdę sensownym poziomem merytorycznym), czyli że Tottenham to główny rywal, potem Chelsea, potem dopiero reszta czołówki.
A że szczekają na Kanonierzy.com, czy gdziekolwiek, nie ma się co tym przejmować. A już na pewno nie zaogniać sprawy.
Linku z racji regulaminu podać nie mogę, ale wypowiedź pochodzi ze strony wprost.pl 10 października 2015 roku. Tak, to jest ten sezon w którym Klopp obiecał tytuł mistrzowski :-)